Mamartusia WOW, ja Ci dam "nie mam co pisać"
Aniu, właśnie wykrakałam wtedy chyba...
bo po południu napisałam że nie mam co pisać, a o 4 rano już Malutki byl z nami.
nie ma za bardzo co opowiadać. nie było tak wyjątkowo jak z Mattim, no ale cóż...
strasznie długo to trwało bo aż 2 godziny! jak dla mnie to długo.
obudziłam sie w nocy bo miałam mocne skórcze - ale że do terminu jeszcze byly 3 tyg, to byłam pewna że to fauszywy alarm. obudziłam męża bo nie chciałam siedzieć sama, ale że skórcze nie ustępowały - to zadzwoniłam do szpitala.
Moja połozna już mnie wcześniej uprzedziła żębyśmy nawet nie próbowali jechać sami samochodem do szpitala - żeby nas poród w ciemnosci i zimnie na poboczu drogi nie złapał - tylko żębyz adzwonić do szpitala, powiedzieć jaka syt. i oni wyślą ambulans.
no więc zadzwoniliśmy - szpital wyslał ambulans i położną. przyjechali skórcze co 2 minuty ale ja wciąż że to na pewno nie to - i wszytskich przepraszam że takie zamieszanie z mojego powodu bo to na pewno fauszywy alarm, ale moja położna powiedziała bla bla bla -itd.
no więc ta położna mówi że mnie zbada. no to nie zbadala i mówi że 8cm.
i dzwoni do szpitala czy nas przywieźć karetką czy w domu zostać - bo ja szybko rodzę.
no i szpital zadecydował że lepiej żeby w domu i co najwyżej potem karetką do szpitala.
no i tak jeszcze 40 min skórczów wody póściły w końcu - gdyby te wody mi wcześniej przebiła to by szybiej poszło - a tak musiałam sie męczyć 40 minut. - i 3 skórcze i Malutki już był z Nami.
zostaliśmy w domu - bo mimo że Mały terminowo jest wcześniakiem - to po za tym niemiał żadnych cech wcześniaka.
3450g (do terminu pewnie przekroczyłby 4kg
kazali nam tylko następnego dnia pojechać do szpitala na kontrolę pediatryczną. i tu sie zrobiły schody - i zatrzymali nas aż do dzisiaj, mimo żę Mały miał wszytskie wyniki dobre, to robili wciąż nowe i nowe testy i badania.
wszyscy byli bardzo troskliwi i mili ,ale ciężko z mężem znieśliśmy ten szpital.
no i dziś jesteśmy już w domu.
koniec.