Posadziłam tyłek na chwilkę, choc cos mi się zdaje, że pranie się skończyło, ech, w biegu d rana. Ostatnio to mnie w domu prawie w ogóle nie było, a jak byłam to tylko ciałem ( czytaj posprzatać i spać ). A i tak dziś jak się wzięłam za robotę, to się okazało, że sprzatanie po łępkach było do bani i trza wszystko raz 2 zrobić. Do tego kupa prania się już nazbieała i obiad jakiś i jeszcze pomoc w kwesti akwarystycznej, a bardziej w sumie Kubusiowej. Teściowa zajechała mnie jak tylko mogła, no ale trudno, było, jezcze co prawda wróci, ale nie dziś.
Mała drzemie, obiecałam sobie, że jak zaśnie to siądę z kawką, a tu dupa, obiad trza szykować, pranie rozwiesić, kilka maili napisac, mały pokuj jeszcze posprzątać i podłogi na koniec pomyć. A już mi się nie chce. Ktoś ma zbędne chęci> To ja poprosze. W dodatku wkurzyłm sie z samego rana. Mała jeszcze sapała, to pomyśłałam sobie mam chwilkę, wsiadam na rowerek, dopiero z naprawy mi go przywieźli ( a nie mówiłam, że oddali porysowany jak cholera, teraz wiem, czemu gościu tak się spieszył), no to wsiadam, pedałuje, a ten kuźwa trze, coś mu puka i hałasuje, no jak się wkurwiłam, to napisałam do serwisanta ( do sklepu juz nie dzwonie, bo coś nam się wydaje, że oni wadiwy towar sprzedali i teraz nie wysylaja do serwisanta/serwisu tylko sami cos próbuja naprawiac, bo ani zadnej notki w katcie gwarancyjnej, ani nic) czy w ogóle byl u nich ten rower w naprawie. Podałam wszystkie dane, ciekawe czy skusza sie na jakąś odpowiedź. OCHO mała sie kręci, chociaz zdązyć pranie rozwiesić... Dobrze, że chociaz PIotr jak będzie wracał z pracy to zakupy zrobi, łazanków mu się na jutro zachciało, ciekawe czy mi się udadza, niby żadna filozofia...zaobaczymy.