Iwona.c - na pewno wszystko będzie dobrze z mężem - trzymam kciuki!!
Co do afer na forum... kiedyś czytywałam sobie i pisałam co nieco na wątku dla macoch, ponieważ sama jestem macochą i mogłabym książkę napisać na temat tego, jak trudny i czasami wręcz prze...any jest to temat - mimo całej dobrej woli i tak dalej. Krótko mówiąc - gdybym dziś stanęła przed wyborem czy związać się z facetem, który ma dziecko z poprzedniego związku - zastanowiłabym się chyba tysiąc razy bardziej gruntownie i wydaje mi się, że nie podjęłabym takiej decyzji. Tak jak mówię, ocean dobrej woli czasem nie wystarcza do tego, żeby sprawy układały się dobrze :-( Ale generalnie chcę napisać Wam o tym, że na wątku dla macoch jest pewna panna, uwielbiana tam przez wszystkie wierne wyznawczynie, która fakt ma trudne pasierbice ale sama urządza taką jazdę, że potrafi np. nie wpuścić do domu pasierbicy, która przyszła bo zapomniała zeszytu do szkoły (!!!), wyrzuca do kosza nie sprzątnięte rzeczy dzieci, a ich matkę zdarzyło jej się określać mianem "starej k...y". I kiedy matka tych dzieci oświadczyła, że dzieci nie będa przychodziły do jej domu, skomentowałam to tak, że wreszcie podjęła właściwą decyzję - a zgadnijcie jaka była reakcja tych wszystkich fanek tej macochy? Ależ na mnie najechały - że w ogóle nie mam racji, a tamta kobieta jest wręcz święta.
Niepotrzebnie wdałam się w dyskusję z osobami prezentującymi taki hmmm "specyficzny" światopogląd bo potem stwierdziłam, że są tak zaślepione, że i tak nic nie zrozumieją a ja się niepotrzebnie wkurzyłam na taką beznadzieję!
Dodam, że mój pasierb (teraz "pasierb na odległość") też mi mocno potrafi zadziałać na nerwy (ostatnio przez to, że na wakacjach ciągle odpychał od siebie Maksa
wyrywał mu z rąk rózne przedmioty, szarpał go za rękę i generalnie zachowywał się jak mały ssman w stosunku do brata a mądry tatuś w ogóle nie raczył reagować ani zauważać takich akcji) ale w życiu bym go ani nie uderzyła, ani złego słowa nie powiedziała o jego mamie jakiekolwiek mam na jej temat zdanie. Prawdopodobnie gdyby był moim własnym dzieckiem, też mógłby się tak zachowywać - z zazdrości, z bezmyślności - ale w stosunku do własnego dziecka pewnie reagowałabym bardziej stanowczo i sprawy poprawiłyby się w krótkim czasie, a jak się próbuje delikatnie i dyplomatycznie, przy czym tatuś zero reakcji, to g...o to daje niestety
:-( A potem jestem oskarżana o "czepianie się" bo nie pozwalam szarpać własnego dziecka albo oczekuję, żeby pasierb odzywał się do mnie w sposób powiedzmy hmmm przynajmniej w miarę uprzejmy zamiast ciągłego "o Jezu o co ci chodzi?" kiedy proszę żeby się ubrał bo wszyscy na niego czekają i chcemy iść na śniadanie itd. Mówię Wam, prze...ane bywa życie macochy, nawet tej na odległość!