Dzień dobry wszystkim! :-)
Nikita, serdeczne gratulacje!!!!
Po urlopie w ogóle nie chce mi się pracować, tak cudownie było mieć więcej czasu dla Maksia... z jednej strony chciałabym nie pracować, a z drugiej strony sobie tego w ogóle nie wyobrażam :-( A jeszcze muszę do września mgr napisać :-
szok:
Wczoraj mnie mój chłop zirytował, co zresztą często się ostatnio zdarza... Nie było nas w domu kilka tygodni, wpadliśmy do Piły na jeden dzień, potem wyjazd do Wawy, wróciliśmy przedwczoraj wieczorem - w domu chaos i bałagan. Wczoraj byłam z Maksem sama i próbowałam ogarnąć nieco chałupkę - zrobiłam zakupy, odkurzyłam nasze 220 metrów, zrobiłam kilka prań, rozpakowałam częściowo bagaże po wakacjach. A tymczasem mój mężuś, który uprzejmy był wrócić wieczorem z pracy, przyczepił się do tego, że powinnam posprzątać w domu - ale oczywiście sam nie ruszył się do tego, żeby mi pomóc w czymkolwiek - jeszcze pretensje miał że wczoraj rano wstałam za późno i sam sobie musiał kanapki zrobić do pracy - to dopiero wyczyn, prawda? A przyczepił się tym razem o to, że Maks przyniósł do pokoju tv butelkę płynu do prania i ona tam stała nie sprzątnięta - czy do diabła to byłby taki wielki problem, żeby sam ruszył odwłok i ją odniósł??
Jego zdaniem mam zajmować się dzieckiem, utrzymywać dom w stanie idealnym, ale to że jeszcze pracuję to już mój prywatny kaprys bo przecież "nie muszę" (on dobrze zarabia a w porównaniu z jego pensją moje zarobki są niskie, chociaż de facto nie są). No i mam jeszcze do pomocy opiekunkę, która zajmuje się Maksem podczas gdy ja pracuję - już nie raz słyszałam, że "nic nie robię" i w ogóle "jestem leniwa".
Szczerze mówiąc, jakoś ostatnio chłop mi skąpi czułości i miłych słów, tylko się czepia i czepia, chociaż staram się żeby dom nie zarósł brudem (nie jest idealnie, ale kurczę czy nie ma ważniejszych rzeczy?) - i zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno decyzja o drugim dziecku z nim jest właściwa?