Domi - powinnaś ze swoim chłopem pogadać, normalnie mu powiedzieć, że nie ma sprawy jak chce jechać to niech jedzie do kupla, ale bezsprzecznie ma Cię najpierw poinformować. Nawet nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, mój mąż dobrze wie, że ja poruszę niebo i ziemię - dzwonię do niego 40 razy potem do szefa, na policję itd. ścieżka jest utarta ;-) Więc by zaoszczędzić sobie wstydu zawsze wiem, o której mniej więcej będzie w domu :-)
Tym bardziej teraz jak jestem w ciąży jestem informowana o wszystkim :-) Ale to też na początku związku wymagało wyjaśnienia i kilku rozmów.
Niestety to my zwykle w związkach jestesmy dojrzalsze i mniej egocentryczne czy samolubne - trzeba sie z tym pogodzić i edukować naszych facetów by nerwów przez nich nie tracić za dużo
To samo się tyczy twojego męza
porannakawa jak widać nie ważne czy ma dwadzieścia kilka, cztery czy czterdzieści jeden ;-) Przekaz jest ten sam
Dobrze, że badania wątrobowe wyszly Ci dobre, przynajmniej tyle
traktorzystka - kurde, szkoda pościeli... ale na szczęście to tylko pościel, zawsze można kupić jeszcze raz i odżałować kasę... trudno - to tylko kasa.
Ja właśnie czekam na moją poszewkę, którą też musiałam zamówić jeszcze raz... ale już przeszłam swoją "żałobę" i teraz już się po prostu cieszę, że niedługo przyjdzie
Co do strachów, że nie damy rady - to normalne, szczególnie na początku ciąży i na końcu, także trzy głebokie wdechy trzeba wziąć. To tak jak z nową pracą, boisz się, że nie dasz rady, ale po pierwszym tygodniu wiesz, że ten strach miał po prostu wielkie oczy.
Tak jak porannakawa mówi - to jest instynkt, a dziecko i tak Was będzie kochać ponad wszystko, cokolwiek nie zrobicie - to jest plus
Przynajmniej takie maluszki - potem już trzeba popracować więcej (ale to jak się minie granicę - "o, rodzice to też zwykli ludzie" - ja już właśnie powoli dobijam to tej granicy i jest straszno
).
Pamiętam jak mój synek miał ok 5 miesięcy leżał na przewijaku i go przebierałam. Był roześmiany, uchachany po pachy, bo mama robiła dziwne dźwięki i miny. Zapinałam mu body na zatrzaski, a patrzylam na buźkę i coś mi się jeden zatrzask nie chciał zapiąć, więc musiałam użyć dużej siły i tak nic... co jest... i tak patrzę na to moje roześmiane cudo, ktore nagle traci usmiech i robi podkówkę, za bardzo sam jakby nie rozumiejąc co się dzieje i wybucha mi płaczem. Ja patrzę a w napie zaciskam z dużą siłą jego skórę...
Zrobiłam mu tak potwornego sińca - który mi przypominał o mojej porażce jeszcze z 1,5 tygodnia.
Do tej pory pamiętam minę mojego syna - nie mógł uwierzyć, że coś tak złego go spotyka przy mamie - to był mój pierwszy zawód jaki sprawiłam mojemu maluszkowi... takei momenty zostaja niestety z nami - i choć teraz po tylu latach wydaje się to w sumie banalne (już tyle gorszego przeżyliśmy z synem), to jednak siedzi to w człowieku.
No więc podsumowując
chodzi mi o to, że błędów większych czy mniejszych się nie ustrzeżemy, a nasze dzieci nam i tak wybaczają i nas kochają. Ważne by umieć sobie je uświadomić i umieć się do tego przyznać pzred dzieckiem i jeszcze je przeprosić. Myślę, że to jest najważniejsze w tym wszystkim.
A samo to ile karmić, kiedy karmić, czy jak będzie płakać to będę wiedzieć czemu, czy będę wiedzieć czy jechać do lekarza czy nie?
Odpowiedź na wszytskie takei wątpliwości jest taka: najczęściej będziesz wiedzieć, ale zdarzą się okazję, że nie będziesz... to będzie nauka oparta na metodzie prób i błędów. I pewnie zdarzy się, że pojedziecie do pediatry w panice, a okaże się, że nic się nie dzieje, ale przynajmniej następnym razem bedziecie spokojniejsi. Albo maluch pół nocy będzie ryczał w niebogłosy nie wiedząc czemu i nie będzie chciał zasnąć...
Ale takie doświadczenia czynią nas bardziej świadomymi rodzicami i trzeba się tego trzymać.
Ja za to Wam się przyznam, że ostatnio mam myśli, że oszalałam, że mam drugie dziecko w tym wieku... jestem już za stara, przeciez starszy ma 9 lat... a ja 34 i o czym ja myślałam decydując się na ciążę...? Czy było mi źle? Po co to wszystko? Ech... to chyba jest ten rodzaj strachu, który mają pierworódki, ze sobi enie poradzą, tylko że ja wiem, że sobie poradzę, bo już to pzreszłam - pewnie będa momenty trudne, ale przezyjemy.. natomist mój jakiś taki chyba hormonalny lęk uformował się właśnie w taki sposób... zawsze coś jak widać