reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Mamy 2014

reklama
Dokładnie :-) przecież widać, że bebzon mam, to po cholerę pytać czy już urodziłam ;-)

Albo stwierdzenie ale duży brzuch! Matko, dziecko tam mam (tydzień temu oszacowany na 3890), do tego łożysko, wody... Przecież w cyckach i dupie tego nie pomieszczę ;-)

})i({ korzystam z Tapatalk })i({
 
Aśku trzymam kciuki !! :) prawie 4kg piękna waga :) a pierworodny ile miał?
Karolq8 jak samopoczucie?
Anna_kas jak samopoczucie?
Beti doszłaś już do siebie po cesarce?
u mnie ok, tylko nogi zaczęły puchnąć i jakoś tak nagle się grubsza zrobiłam, wyniki ok, jeszcze troszkę trzeba wytrwać
pozdrowionka :)
 
KORDEK pierworodny rodzony w terminie miał 4100 ;-) dobrze karmię :-D

KAROLQ witaj w klubie :tak:

taaaa ;-) upały...

})i({ korzystam z Tapatalk })i({
 
ja doszlma do siebie :) super sie czuje juz, nawet cwicze codzienie pol godziny i juz mam 1kg mniej niz przed ciaza! choc w ciazy przytylam tylko 8kg. wrzucam wam opis mojego porodu, dlugi ale trzyma w napieciu hehe

Wszystko tak naprawde zaczęło się duzo wczesniej niż powinno. A było to 5 stycznia 2014 w niedziele. Normalny dzien, jak każdy. Kolo godziny 18 bedac w domu poczulam lekkie skurcze macicy. Od razu mnie zaniepokoily bo pojawialy się bardzo często.Tak wiec po godzinie położyłam się do lozka odpoczac i zaczelam liczyc co ile występuja. Pojawialy się co 1,5 – 2 minuty. Maz wykapal Dawidka i położył spac a ja poszlam wziąć kapiel żeby wyciszyc skurcze. Po wyjsciu z wanny dalej je odczuwalam wiec wzielam magnez i wyslalam Adama po nospe do apteki. Skurcze zaczely być silniejsze, czulam jak glowka napiera na szyjke od srodka, ze macica probuje wypchnąć dziecko, zaczelo mnie bolec podbrzusze i pojawily się bole krzyzowe. Bylam przerazona i nie wierzylam, ze to dzieje się naprawde i dlatego zwlekalam z decyzja o pojechaniu do szpitala. Nie chciałam znalesc się na oddziale i nie dopuszczalam do siebie mysli, ze to może być porod bo przeciez to był 32t 6d ciazy a moja niuna wazyla wtedy tylko ok. 1700g! Torbe dla siebie i dziecka spakowałam kilka dni wczesniej jakby wiedzac co się swieci. O 22.30 nie było wyjscia i maz zawiozl mnie do szpitala. Wypelnilam dokumenty i zostalam zawieziona na porodowke do tej samej sali, na ktorej rodzilam Dawidka. Dziwne to było uczucie, caly poprzedni porod mialam wtedy znow przed oczami. Ucieszylam się bo lekarzem dyżurnym był dr Pankiewicz, u którego mialam konsultacjie 2 dni wczesniej żeby wypowiedzial się na temat mojego lozyska niskoschodzacego. Pan doktor pamiętał mnie i wesolo przywital slowami: „A Pani co tu robi?!”. Zbadal mnie i szyjke mialam dluga na 4cm, twarda i zamknieta a usg wyszlo w porzadku. Podano mi sterydy na rozwoj pluc dziecka i podlaczono kroplowke z magnezem. Skurcze nie przechodzily ale mialam się próbować przespac i rozluźnić i poczekac na ich wyciszenie. Tak wiec leżałam sobie sama na sali, pelna optymizmy, światło zgaszone a skurcze były coraz silniejsze. Po takim wlasnie skurczu poczulam cieplo miedzy nogami i pomyślałam, ze wody mi odchodza, ze teraz to już będę musiala urodzic. Dotknelam reka uda i spojrzałam na palce a tam krew! Usiadlam na lozku a tam już ogromna plama krwi, wstalam a krew lala mi się po nogach ciurkiem. Na chwile zamarlam, zamknęłam oczy bo ludzilam się, ze to tylko sen… Ale zaraz wybieglam na korytarz i krzyczałam, ze krew mi leci i wtedy kilka razy krew chlusnęła ze mnie jak z kranu. Na podłodze była ogromna kaluza a krew dalej leciała. Cala się trzęsłam jak mnie położyli na lozko, przybiegl lekarz, anestezjolog, polozne . Powiedziano mi, ze jeśli cos jest nie tak to natychmiast robia cesarke. Rozne mialam wtedy mysli: czy dziecko jeszcze zyje, czy bije jego serce, czy ta krew przestanie leciec, czy się nie wykrwawie, ze przeciez mam malego synka i musze dla niego zyc, ze nie chce umierac… Jednak badanie usg wyszlo w porzadku, jedynie szyjka skróciła się i zmiękczyła. Podlaczono mi fenoterol w kroplowce i podano leki na zbicie cisnienia. Pan doktor był ze mna na sali do momentu az skurcze minely. Do tej pory pamiętam jego wyraz twarzy i przestraszone oczy jak zobaczyl mnie we krwi.
Nastepnego dnia około poludnia trafilam na oddzial patologi ciazy, mialam lezec a chodzic tylko do toalety. We wtorek 7 stycznia od rana slabo czulam ruchy corci, w zasadzie kilka takich muśnięć a pozniej przez wiele godzin nic! Popołudniu zaczelam świrować, ciagle chodzilam do pielęgniarki żeby mi ktg podłączyla i sprawdzila czy jest tetno dziecka. Nie wiedziałam co się dzieje wiec kazałam zawołać lekarza, zrobiono mi ktg a mala dalej się nie ruszala pomimo, ze pukalam w brzuch, trzęsłam nim, mocno naciskalam a poznije dosłownie walila rekami i blagalam żeby Alcia się jakos odezwala. Boze jakie ja mialam mysli! Ze może natura wie co robi, ze może powinnam była urodzic bo mi teraz dziecko w brzuchu umiera, ze może ona chora… Pani doktor zrobila mi wieczorem usg a ja tylko czekalam na dzwiek bicia serca… i usłyszałam! Jednak Ala w ogole się nie ruszala, to był przerazajacy widok, widziałam noge i reke, które tylko lekko falowaly… Nikt nie był mi w stanie powiedziec czym to było spowodowane ale w ulotce sterydow na plucka doczytalam, ze dziecko do 48h po podaniu może się znacznie mniej ruszac niż normalnie. Uspokoilo mnie to a Alicja z dnia na dzien ruszala się coraz wiece i wszystko wróciło do normy.
W srode 8 stycznia ordynator kazal odloczyc mi fenoterol i podawac magnez na probe. Poczatkowo czulam się dobrze ale ok. godziny 13 zauwazylam, ze leci mi mleko z piersi i po chwili poczulam, ze brzuch mi twardnieje. Polozna kazala się położyć i liczyc co ile wystepuja skurcze a jak powiedziałam, ze co 2 minuty to od razu zadzwonila po lekarza. Po kilku chwilach skurcze były już naprawde silne, nie mogłam oddychac, doszly do tego bole plecow, było mi potwornie goraco, caly czas sapalam i jęczałam a maz masowal mi plecy. Bylo znacznie gorzej niż w niedziele wiec zaczelam się bac produ, tego bolu bo wiedziałam, ze nie mam zadnego rozwarcia, ze dluga droga przede mna i, ze chyba umre jeśli będzie gorzej. No ale znow podlaczono mi kroplowke. Po tym fenoterolu czulam się strasznie, serce walilo, cisnienie wysokie, ciagle zmeczenie, goraco mi było i ciezko zasnąć bo odczuwalam niepokoj. Balam się, ze skurcze nie mina ale na szczescie macica się uspokoila. Po tym wszystkim bylam wykonczona, czulam się slabo a jak tylko wstawalam to brzuch mi twardniał. Musialam lezec plackiem a polozne przynosily mi basen do sikania:/ Po kilku dniach znow odlaczona mi fenoterol rano a wieczorem znow go dostalam bo pojawily się skurcze. Jednak kolejnego dnia rano ostatecznie mi go odlaczono gdyz jest on szkodliwy dla matki i dziecka. Bylam pewna, ze urodze, ze mala przyjdzie na swiat w ciagu kilku dni, balam się i bylam podekscytowana jednoczesnie. Dostawalam magnez w kroplowce w duzych dawkach i staralam się lezec na boku. Skurcze się pojawialy jak tylko wstawalam, brzuch twardy jak kamien, bylam slaba i jakos tak ogolnie zle się czulam. Po kilku dniach padla decyzja, ze przechodzimy z kroplowki na magnez w tabletkach. No i ku mojemu zdziwieniu udalo się!!! Z dnia na dzien macica się wyciszala i skurczy było coraz mniej, mijal dzien za dniem, Ala rosla bezpiecznie w brzuchu a ja… ja zaczelam popłakiwać, złościć się i czuc jak w klatce w szpitalu. Zastanawialm się po co mi to było, ze nie mogę być z moim synem, ze mialam tyle planow na koniec ciazy, ze chciałam nacieszyc się „wolnoscia” i moim dzieckiem-jedynakiem. Najgorszy był moment jak lekarze powiadomili mnie, ze powinnam zostac w szpitalu do konca ciazy dla bezpieczeństwa mojego i dziecka... No i tak zamiast cieszyc się ciaza i korzystac z czasu wolnego na zwolnieniu, odliczalam w szpitalu każdy dzien i żeby ta gehenna jak najszybciej minela.
W polowie lutego każdy lekarz i pielegniarka na oddziale bardzo się cieszyli, ze dotrwalam już do bezpiecznego 38 tyg ciazyJ Ja sama nie mogłam w to uwiezyc, ze moje dziecko nie będzie wczesniakiem a zwlaszcza w to, ze wkoncu wyznaczono termin mojego rozwiązania na 17 lutego. Z początku nic nie czulam, nie potrafilam się cieszyc, bylam zniechecona i zniecierpliwiona. Ale nastepnego dnia przyszla ekscytacja, ze w poniedziałek poznam swoja corke, ze będę mogla ja przytulic, ze Dawidek zostanie straszym bratem a ja mama wymarzonej coreczki! Jednak pomimo tego czulam, ze to nie tak mialo wyglądać, ze chciałam urodzic naturalnie, ze teraz za drugim razem mialam wizje swojego wymarzonego porodu, ze chciałam żeby to wszystko samo się zaczęło… No ale coz było zrobic…
Denerwowac zaczelam się dopiero w poniedziałek rano, wtedy dotarlo do mnie, ze to dzis Alicja przyjdzie na swiat! Wstalam o 6 rano, wykapalam się, ogolilam, nakremowałam a polozna pobrala mi krew do badan. Mialam jeszcze duzo czasu wiec nerwowo krecilam się po pokoju, nie mogłam usiedzieć na miejscu, co chwile cos wyjmowałam z torby, przekładałam, dopakowywałam. Adas przyjechal o 8 do szpitala, po chwili również moja mama no i wtedy polozna poprosila mnie na porodowke. Tam podlaczono mi kroplowke a w tym czasie polozna przy mojej pomocy wypełniała dokumentacje. Ja mechanicznie odpowiadalam na pytania bo czulam juz przerażenie przed cesarka, lzy napływały mi do oczu i tak naprawde mialam ochote stamtąd uciec… Na sali operacyjnej wklucie do znieczulenia w ogole mnie nie bolalo a po chwili zaczelam tracic czucie w nogach. Polozylam się i czekalam, chyba nic nie myślałam tylko obserwowałam monitor z cisnieniem i tetnem a lekarz zajal się moim brzuchem. Po zrobieniu nacięcia poczulam jak lekarz naciska mi na brzuch z jednej i drugiej strony a pozniej spod zeber wyciska dziecko. To mnie strasznie bolalo, darlam się i wyrywalam az w końcu usłyszałam, ze urodzila się glowka i zaraz reszta ciala. Była to godzina 9.23. Alicja Beata wazyla 2875 i mierzyla 53cm, dostala 10 pkt Apgar. Od razu zaczela plakac, widziałam ja dosłownie kilka sekund i tez zaczelam plakac z radości ale tez z zalu, ze nie mogę jej przytulic, ze chciałabym z nia poleżeć brzuchem do brzucha a ona tam w sali obok… maz poszedł do malej, przeciął pępowinę i jak to ujal lezka mu się w oku zakręciłaJ próbował ja ubrac ale rece mu się trzęsły wiec porobil zdjęcia a moja mama ubrala Alcie w jej pierwsze ciuszki. Mnie w tym czasie zszywali i nie mogłam się już doczekac az zobacze jak ona wyglada, az poglaskam i powacham jej glowke! Na sale wybudzen zaraz przywiezli mi Alicje i razem z mezem śmialiśmy się bo miala cale owłosione czolo i uszy J Ciagle glowe podnosilam żeby ja zobaczy i utulic bo popłakiwała wiec polozna przystawila ja do piersi i po jakims czasie zasnęła. Na chwile weszla najpierw moja mama a pozniej tata żeby nas zobaczyc, strasznie się cieszyli, ze mala zdrowa, ze ze mna wszystko w porzadku, ze dotrwalam do szczesliwego rozwiązania! Po cc czulam się potwornie, macica obkurczala się mocno a ja mialam wrazenie jakbym znow rodzila, momentami odbieralo mi świadomość z bolu :/ co chwile pytalam kiedy mogę dostac leki przeciwbolowe. Do tego Alicja budzila się na karmienie co 1,5 – 2 h przez cala dobe wiec nie dala odpocząć
 
Cześć dziewczynki :-)
Julian urodził się dzisiaj o 6:46 :-) jeszcze moment dłużej, a rodziłabym w domu ;-) poród mega ekspres (opiszę jak wrócę do domku) :tak:

Waga 4070 g, długość 55 cm ;-)
Bez nacięcia, lekkie pęknięcie, jeden szew na 1cm ;-)
Już śmigam po oddziale :-D

})i({ korzystam z Tapatalk })i({
 
reklama
Dokładnie :-) przerażenie czasami dobrze robi ;-)

})i({ korzystam z Tapatalk })i({
 
Do góry