Julian śpi, więc mam chwilkę ;-)
w dniu terminu miałam w szpitalu ktg (płaskie ;-) ) i kontrolne spotkanie z moją ginką. Z usg waga Juliana wychodziła ponad 4 kg, ginka strasznie się tej wagi coś bała. Początkowo miałam zrobić badania w labo następnego dnia i zgłosić się znowu w piątek na ktg, usg i wtedy miała być decyzja co dalej. Pytała jeszcze raz o pierwszy poród, opowiadałam, że Ant urodził się zgodnie z terminem, z wagą 4100, w zielonych wodach. Nie wiem czemu, ginka nagle zmieniła zdanie, stwierdziła, że położy mnie w czwartek na patologii do obserwacji dwudobowej (by wyjść w piątek) i po weekendzie miałam dostać skierowanie ;-) pierwsza reakcja Asi? płacz! całą drogę ryczałam, szłam z Batorego i ryczałam jak dzika. Ułożyłam sobie plan: wieczorem spacer do Auchana i powrót ;-) kupiłam też olej rycynowy ;-) no i oczywiście bzyknęłam męża
W nocy (1-2) dopadło mnie kilka skurczy, ale nieregularnych i rozeszły się. Po 4 znowu obudziły mnie skurcze, delikatne, więc po domku chodziłam, podjadałam. Przed 5 skurcze nasiliły się, więc zaczęłam je mierzyć. Cykl skurczy 3 minuty - 1 minuta - 3 minuty - 1 minuta. Przerażona obudziłam męża, obudziliśmy Mrówka. Chciałam wstrzymać poród, by zawieźć młodego do przedszkola (otwierają 6:30). Ale dupa, zrobiło się boleśnie, więc trzeba było z nim jechać na izbę i po drodze dzwonić po opiekę. Oczywiście szwagier nie odbierał, więc po teścia zadzwoniliśmy, że na izbie do odebrania wnuk starszy.
Na izbie byliśmy 6:00. Blisko 30 minut formalności, przebierania i mierzenia. Zawieźli mnie samą na porodówkę, mąż czekał na teścia. Położna (super dziewczyna) zbadała mnie. 7 cm, główka wysoko i się cofa, więc spokojnie czekamy. Skurcze szybko mi się wzmocniły i przeszły w parte. Położna stwierdziła, żeby nie przeć, bo rozwarcie niepełne, mały nie przejdzie jeszcze. Wstała i poszła po wenflonik. A mnie dopadł skurcz totalny, nie mogłam go przetrwać tylko oddychając, natura sama mnie kierowała. I w tym momencie odeszły mi wody, głowa się pojawiła. Ja sama, męża nie ma, położna po ten cholerny wenflonik poleciała. Pogodziłam się, że sama będę rodzić
przyleciała położna, zobaczyła co jest grane, wezwała położnego (?czy może położnika?) ;-) do pomocy i wezwała lekarzy. Tłum się zrobił (dwóch lekarzy, położna i położnik), Julian pchał się mocno do przodu, niczym taran jakiś ;-) kilka partych i już
położnik poleciał po męża ze słowami - proszę iść zobaczyć syna i przeciąć pępowinę. Mąż w szoku, już?
Wody lekko zielone, Julian niczym starszy brat obsrał się, taki odważny ;-) leżąc na brzuchu obsikał mnie kilka razy.
Nie byłam nacinana, pękłam na 1cm, mam jeden drobny szew (wewnątrz) :-)
Położna mówiła, że stworzonam do rodzenia ;-) ake już podziękuję. Nagroda super, ale ciąża masakra, a tempo porodu mnie poraziło (niecałe 3 godziny, pierwszy niecałe 5).
Ginkę powiadomiłam, była u mnie :-) chyba słyszała o porodzie, bo śmiała się, że może chcę już do domu ;-)
Jul jest podobny do brata :-) nie do końca klon, ale czasami mam wrażenie, że na Anta patrzę ;-)
Opieka w szpitalu superowa! Oprócz pindy na izbie przyjęć (podpadła mi ta ruda), to wszystkie panie super! Porównując pobyt w szpitalu we Wrocławiu, a tutaj - niesamowity przeskok ;-) co prawda sama porodówka we Wro była dużo lepsza, ale po porodzie żadna położna oprócz obchodu nawet nie zajrzała, prosić można było, ale w nosie miały prośby ... A tutaj cały czas przychodziły, często wystarczyło wyjrzeć na korytarz i już leciały ;-) no i takie miłe wszystkie
jestem mega zadowolona z pobytu
pierwszą dobę miałam salę wieloosobową, bo tak do końca nie wiedziałam czy mam przejść do jedynki (bo sala za drzewami, więc jakoś szło wytrzymać ten upał). W drugiej dobie przeszłam do sali komercyjnej ;-) nie było problemów z miejscem
do domu wyszliśmy w trzeciej dobie, więc od soboty jesteśmy już w domku ;-)
BETI matko, ależ miałaś przeżycia
najważniejsze, że już po, że masz Alę już przy sobie ;-)
łapek-niedrapek można nie brać ;-) kazały pościągać, więc mam trzy pary na zbyciu jakby ktoś chciał
ubranie dla dzieci szpitalne miałam tylko po pierwszej kąpieli ;-) później już w moje przebierałam ;-) pieluchy są
happy (rozmiar 1) & dada (rozmiar 2)
donoszą co chwilkę ;-)
chusteczki dla dziecka trzeba mieć swoje ;-) podpaski dla mam też są (jedna paczka, nie wiem jak więcej - ja miałam swoje z canpola), papieru w kiblu nie ma ;-)
oprócz paczki od pana prezydenta (nie pierzcie zielonego kocyka z innymi ciuszkami
), dostaje się też pudełko niebieskie i różowe ;-) próbki, gazetki ;-) można poczytać
położne od laktacji, a szczególnie ta jedna (nie pamiętam jak się nazywa) bardzo pomocne
szkoda, że całą dobę nie są dostępne ;-)