- ja dzisiaj wypoczywam, niestety nie nadaję się do niczego dzisiaj, jeszcze mam plamienia (ale to raczej podrażniona szyjka, niż gdyby coś się działo, to byłaby "żywa krew") i mam odpoczywać, i to też robię..bo i tak nie mam sił na cokolwiek;/ a pogoda taka śliczna,,,,trudno;/ pranie zrobiłam i pierwszy raz suszy się w tym roku na balkonie - obiad z wczoraj - musi wystarczyć:0
ech...no to czuje się wywołana do tablicy!!!!
- tak ja jestem chemikiem, a dokładnie technologiem chemii technicznej - no i nie chciałam tutaj siać paniki, ale niestety już na studiach miałam styczność z opinią, że szczepionki skojarzone a wszelkie inne również, nie są takie obojętne na organizm noworodków i malutkich dzieci.
Jeśli chciałoby się poczytać lub zasięgnąć opinii lekarzy bądź specjalistów - natkniecie się na wiele publikacji, ale niestety najwięcej samych firm farmacuetycznych, które produkują owe specyfiki i z wiadomych przyczyn chcą jak najwięcej zarobić, wiadomo odsetek powikłań poszczepiennych, uszkodzeń układu nerwowego, autyzmu itp jest liczony w promilach, ale jednak...daje wiele do myślenia. Pamiętam jak nam profesor tłumaczył tak, że przyroda jest bardzo prosto złożona - i nic nie dzieje się bez przyczyny, a wiadomo medycyna, metody leczenia, same leki i metody diagnozy sa na tyle rozwinięte, że samo zachorowanie na jakąś z zakaźnych chorób już nie stanowi śmiertelnego zagrożenia - owszem dla osób przewlekle chorych, z osłabiona do granic odpornością, chorujących np na nowotwory itd każda choroba, nawet zwykłe przeziębienie jest b.groźne - ale przecież to inna historia. I jeśli przynajmniej od czasów powojennych szczepi się na większość chorób, to prawdopodobieństwo zachorowania na którąś z nich jest porównywalne z możliwością powikłąń poszczepiennych - na które bądź co bądź decydujemy się sami - aczkolwiek u nas w kraju jest to obowiązek....nie wiem czy słyszłyście, ale np Reni Jusis zastrzegła sobie że nie życzy sobie szczepień dla synka, jeszcze na porodówce - chce poczekać aż synek nabierze odporności i zaszczepi go co najmniej po jego pierwszych urodzinach...synek do tej pory okaz zdrowia, bez powikłań. no ale wracając....
- ale wracając i od strony chemika - będę pisać jak najbardziej zrozumiale, bez jakiś tam specjalnych nazw chemicznych - po pierwsze nośnikiem niektórych szczepów wirusów (martwych i tych lekko "żywych") jest najczęściej rtęć (zaznaczam nie wszystkie szczepionki ja posiadają), niestety bardzo szkodliwa pod względem toksyczności dla jeszcze niedojrzałego układu nerwowego noworodka. Dawka jaką się podaje razem ze szczepionką, jest niebezpieczna - aczkolwiek, nie jest tak, że szkodzi każdemu z dzieci. Stężenie w malutkim organiźmie jest bardzo duże, a nie wydalamy jej, kumuluje się przede wszystkim w mózgu. To raz - jeśli chodzi o rtęć (podobno jest ustawa Ministerstwa Zdrowia, że do 2014 roku mają być wycofane z Oddziałów Noworodkowych szczepionki na bazie rtęci) - i tak na zachodzie już w 1990 roku zaczęto te szczepionki wycofywać, aczkolwiek nie w 100%. Z moich notatek szczepionki zawierające najwięcej związku rtęci to: Szczepionki BCG zawierają 1,3 mikrograma Hg/ml, szczepionki: Infanrix-DTPa, Prevenar, Pedvax-Hib, Synflorix, Hiberix, Pentaxim, Imovax Polio, Engerix, Hepavax-Gene, Havrix Junior....szczerze powiem, że szczepionki skojarzone są na tyle niebezpieczne, gdyż by zawarte w nich choroby (jest ich kilka w jednej ampułce zaznaczam) muszą mieć więcej tego "nośnika" by te "choroby" zachowały swoje właściwości i mogły stanowić podstawę do impulsu ukłądu odpornościowego by rozpoznał i zaczął zwalczać dany szczep chorobowy...
- a więc po pierwsze - w skojarzonych jest więcej tego "toksycznego nośnika" a po drugie - tak nawet na zdrowy rozsądek...mamy w jednym miejscu wkłucia podane kilka "chorób" czy układ odpornościowy ma szansę w 100% prawidłowo "rozpoznać" daną chorobę??? Im bardziej "coś" w świecie chemii jest skomplikowane i odmienne od naturalnych właściwości, tym gorzej dla naszych organizmów, niestety i w tym przypadku to jest prawda...dlaczego tyle się mówi, o szkodliwości zmodyfikowanej żywności (choć tańszej), o konserwantach, spulchniaczach itd - im coś prostsze tym zdrowsze!!! organizm ludzki po podaniu tylu różnych odmiennych od naturalnych składników, zaczyna szwankować - ma problemy z rozpoznaniem i z właściwą "interpretacją", brakuje mu odpowiednich impulsów i "zasad działania" - zaczyna wariować, że tak powiem, - objawia się to głównie atakiem na własny ukłąd odpornościowy, na własne tkanki i komórki (tutaj problem z interpretacją co jest "zdrowe" co "chore" co "obce" a co "moje"), zaczynają się problemy typu alergii, cukrzycy, nowotworów, chorób hormonalnych...tak częstych w obecnych czasach. niektórzy pediatrzy podejrzewają wzrost zachorowań na autyzm właśnie z powodu powikłań poszczepiennych, choć bardzo materiałów jest potwierdzających tę diagnozę.
- miałam zajęcia z chemii leków, biochemię, analizę medyczną....różnych rzeczy się nasłuchałam i naczytałam - wiadomo, każdy może podejść do tych informacji na swój sposób - a że żyjemy w czasach w jakich żyjemy - no cóż...skutki postępu cywilizacyjnego i technologicznego - niejedno niebezpieczeństwo czyha na nasze dzieci...ale tak popatrzcie zdrowo rozsądkowo - im prościej tym zdrowiej, nie popadać w skrajności w skrajność. Uważam, że szczepić jak najbardziej warto, w końcu chroni to nas przed wieloma chorobami. Im prościej nie znaczy "gorzej", - podane kilku więcej szczepionek (ale osobnych) jest może bardziej bolesne (bo te wkłucia), ale ...działanie to samo, ochrona ta sama - a większe prawdopodobieństwo, że organizm maluszka sobie ze wszystkim poradzi.
- z powyższych powodów jestem przeciwnikiem (zaznaczam to moja osobista ocena) - szczepionek skojarzonych, antybiotyków, zupek w proszku, herbatek w proszku, soków przecierowych w słoikach, kaszek "2w1" (już lepiej mieć mleczko modyfikowane i rozrabiać kleik ryżowy i dodać świeżych owoców), kisieli w proszku tak jak i budyni (można zrobić samemu) - co nie oznacza, że NIGdy nie podałam swojemu dziecku takiego jedzenia!!!!! podałam - ale nie codziennie i non stop - w skrajnych przypadkach, jak wyjazd, wakacje, "coś na szybko". najgorzej, że czasem świadomość pewnych spraw bardziej przeszkadza niż pomaga;/;/;/ a że wiem np jak niektóre rzeczy są produkowane, co się dodaje, co oznacza dany składnik w pożywieniu, jakie to może mieć skutki to uwierzcie powoduje, że czasem ciarki przechodzą, ale tak jak pisałam, nie unikniemy obecnie zagrożeń - bo czy nawet ta marchewka kupiona w warzywniaku jest zdrowa??? a czy warzywa nawet na własnej działce są zdrowe???
- podam jeszcze dla zaciekawionych i chłonnych wiedzy ciekawą stronkę - tutaj swego czasu pomagał nasz profesor zbierać informacje tej "kobiecie" na temat szczepień - wiele ciekawych informacji.
Szymonek Jurczak • „Szczepionkowa wojna”