No pracujecie, pracujecie... Padam na pysk...
Ledwo co przyszłam do pracy to dostałam "list miłosny" od mojej kierowniczki, która jest na urlopie. Przekazała mi go przez swoją zastępczynię, która do najmilszych nie nalezy. Ja mam 5 dni na zrobienie swojej poczty, na liście napsiane było, że mam zrobić to co mam w biurku i w poniedziałek jeszcze to co da mi koleżanka z pracy - czyli jej dwa dni poczty....Do tego monitowac swoje sprawy, przyjmować "uprzejmych" klientów. Ale ok, zrobiłam z uśmiechem na ustach, a zastępczyni tyko mnie pytała czy już zrobiłam. Do tego dostaliśmy nowy wzór wniosku o udostępnienie danych do UM i nikt go jeszcze nie wypełniał, zrobiłam pierwszy, potem drugi. A Pani Jola do mnie czemu to jest tak a nie inaczej, już nie wytzrymałąm i powiedziałam,ze ja to wypełniam na "czuja", nikt mi nie pokazał, jak, do czego i z czym się je, więc niech nie ma do mnie pretensji. A domnie hasło "Ja to mam w dupie" . No ja tym bardziej. Po dzisiejszym dniu mam dosyć i szukam pracy gdzie indziej, jak słuchałam cos działo przez te dw atygodnie jak mnie nie było to powiedziałam "Dziękuję" (narazie tylko w myślach). Moją kierowniczkę chcę poprosić o napisanie opinii i zaznaczenie w niej, rzeczy, które robiłam a nie musiałam, boto się liczy....
Póki co się rozglądam, a nie chcę brać byle czego....
W ZUSie w Chorzowie jest jakiś konkurs, ale sama nie wiem....
No to się pożaliła :-)
Oskar dzisiaj miał powrót do żłobka, strasznie się cieszył, za to w drodze powrotnej do domu dał nam popalić. Ja nie wiem, jak ze mną idzie to jest ok, a jak jest R. to jakieś fochy rzuca....