reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mamusie z WROCŁAWIA i okolic.

haha Roxiak to zupełnie inaczje niż ja :-) jak sie urodził to aż tupałam żeby zrobili podstawowe badania...Bratanice wypisali i niby bylo ok a za dwa dni wracali do szpitala bo zżółkła. A ile jest przypadków, że wypisują dzieci bez badań i ile wraca to już nie wspomnę...Masz farta ale ty rodziłaś chyba nie we wrocku z tego co pamiętam i chyba w tym tkwi sukces....na kamieńskiego albo drogi moczowe albo uszy albo zapalenie płuc albo bilirubina...reszta może iść do domu :-) po przepisowych 3 dobach :-)
j asie upierałam przy badaniach bo do 7 miesiąca ciązy pracowałam i najprawdopodobniej w grudniu przeszłam cytomegalie ( byż może jakieś ponowne zakażenie) fakt jest taki ze w 6 tyg nie miałam przeciwciała w 23 wyszły dość wysokie...bałam sie okropnie, a internet w takich wypadkach to już w ogóle zabójstwo dla spokoju bo sie naczytałam co groziło małemu ...ale doczytałam tez zę po 20 tygodniu powikłania to infecje i tak było mały urodził się z zapaleniem płuc...i gdyby nie badania na cytomegalie z krwi ( a przy tym cały komplet) nikt by nic nie wiedział bo takie maleństwo nie kaszle i temp. też miał ok. a tak byc może przebadali by go przed wypisem i leczenie zaczęło by sie 3 doby później...ale jak narazie jest ok 3 lata 3 antybiotyki licząc ten po urodzeniu też...

Mój mały po porodzie został gruntownie przebadany. A zaczęło się od tego że w pierwszej dobie miał spadek pulsu i wykryto u niego wadę serduszka, później żółtaczka i 2 dni pod lampami,osłabienie napięcia mięśniowego-neurolog, no i skończyło się na zapaleniu płuc i 3 tygodnie leżeliśmy w szpitalu. A same kłopoty ciążowe to jeszcze inna długa historia..... I powiem szczerze że kolejnej boje się coraz bardziej.
 
reklama
Felidae cytomagalia to zmora mojej ciąży. Można powiedzieć,że miałam obsesję na punkcie tej choroby. Moja mama pracuje w przedszkolu i przechodziła cytomegalię (a wiadomo,że to choroba, która najczęściej w przedszkolach się pojawia), a mieszkamy koło siebie, więc często się widywałyśmy. Panicznie się bałam "złapię" to cholerstwo....a internet tak jak piszesz to najgorsze co może być w takim przypadku....to co można wyczytać o cytomegalii to tragedia.

Ja jakoś nie wyobrażam sobie wyjścia ze szpitala z nieprzebadanym dzieckiem....prosiłam aby zbadali synkowi poziom cukru ,bo miałam cukrzycę ciążową ,ale mi odmówili...strasznie mnie to wkurzyło,ale co mogłam zrobić...pobyt w szpitalu i tak wspominam beznadziejnie.

Gdybyście miały jeszcze raz rodzić to zdecydowałybyście się ponownie na poród siłami natury? Tak pytam z ciekawości:)
 
JA tak, :-) miałam mieć CC, ale Michał był mały jak na swój "wiek" i miesiąc przed miał jeszcze miękką główkę...a CC bałam sie panicznie...stwierdziłam, że jak nie dam rady to i tak będą musieli coś zrobić :p ale spoko. Po moich bolesnych okresach poród był tylko ciut bardziej bolesny...hm ból to złe słowo...bardziej mnie skręcał oniż bolało ... no i było do zniesienia tylko jak byłam w pionie. pod KTG myślałam, że zejdę bo bóle szły na plecy ....w ogóle mój poród, to pod pewnymi względemi paranoja...skurcze miałam mocne, a na KTG wychodziło, że to dopiero początek ...z położną sie spierałam co do partych bo mi nie wierzyła, że już je mam (bo nie krzyczałam ani nie wyłam...) kazała posłac męża po siebie jak będę miała parte albo odejda wody...<lol> przeprosiłam wtedy mojego M. i powiedziałam, że jak to nie sa parte to ja sie będę darła bo to była moja granica...i przy następnym skurczu sie poddałam i zaczęłam przeć...wody poszły i sie zaczął młyn....zaczęli latać, od razu na łóżko i dalej...po pierszym parciu spanikowałam, miałam wrażenie, że sie uduszę...po drugim nieudanym odmówiłam współpracy więc zaczęło sie gadanie, że już główkę widać, że mogę dotknąć i że sie musze spiąć bo mały nie może tak za długo być...potem moja gin sie kłóciła z położną o nacięcie, ale ta zdecydowała ze bedzie nacinać i nacięła ale nie wiele...namówili mnie na ostatni parcie i pomogli kładąc sie na brzuchu...( inna sprawa, ze miałam skórcze od 7 maja mało jadłam i miałam biegunkę byłam wykończona jak miałam rodzić...i głodna jak lew, z całego porodu pamiętam tylko głód i to, że ciągle widziałam przez okno jak ludzie z baru wychodzą a to z pita a to knyszą...) a na koniec jak moja gin mnie szyła ( aha przy samej akcji porodowej były dwie studentki - sama sie na ludziach uczyłam więc nie miałam nic przeciw ) i jedna koncertowo odjechała podczas szycia. az teraz mnie kłuje w pewnej części ciała jak sobie przypomnę ze moja lekarka właśnie miała wbić igłę i szyć a na jej plecy leciała studentka. Dzięki jej za to że padła na kosz....potem mąż mojej gin przyszedł sprawdzić jak idzie ( to byl jego dyżur) i nawet nie zauważył tej dziewczyny na podłodze....
mimo tego wszystkiego bylo prawie książkowo i cieszę się że zdecydowałam się na SN a nie na CC. ale kazdy wybiera co lubi. jedyny problem to to że została torbiel na jajniku która miała byc usunięta podczas CC była nadzieja że sie wchłonie ale niestety jest ..:-( ale jest mniejsza :-)
i pękna zima z oknem brrr blee
SORKI za ten wywód :-) mam nadzięję, że nie zanudziłam hihi pozdrawiam i znikam czas spać...jutro otawrcie nowej pracowni na ul. borowskiej szychy sie beda bawić, a szare robaczki będą zapitalać...że tak powiem miłej nocki życzę albo poniedziałku :-)
 
Z tymi badaniami, nie myslcie, ze nie dalam zbadac dziecka ;) Zostal przebadany gruntownie, ale nie chcialam, zeby doszukiwali sie nie wiadomo czego i niepotrzebnie kluli dziecko. Felidae ja chetnie poczytalam twoj wywod/wspomnienie z porodu. Niezly numer z ta studentka :D Wiadomo kazdy ma inny porod.. Ja znam tysiace (mama polozna).
Ja bardzo chcialam rodzic silami natury i szczerze mowiac bylam zawiedziona, ze mi sie nie udalo.. ale wyszlo na to, ze moge miec jakas wade anatomiczna i dlatego dziecko nie moglo sie wstawic w kanal rodny. Zanim mnie zabrali na sale operacyjna, mialam 8 cm rozwarcia i zgladzona szyje naprawde niewiele mi brakowalo i tak sobie mysle, ze gdybym miala jeszcze godzine wytrzymac.. to nie wiem czy bym dala rade. (rodzilam 8 godzin, o 20 przebili mi pecherz a mlodego wyciagneli o 0.45) Dla mnie to bylo traumatyczne przezycie i nawet jak znieczulenie puscilo po tych 8 godzinach po CC to bol rany byl wrecz przyjemny w porownaniu z tym jak odczuwalam skurcze (szczegolnie pod koniec, po calej kroplowce z Osytocyna). Po CC bardzo szybko doszlam do siebie, uz w pierwszej dobie chodzilam a po 24 godzinach sama karmialm piersia. Dziewczyny, ktore sa przed pierwszym porodem niech sie nie boja tego co pisze, kazdy porod jest inny i niektorzy rodza doslownie w godzine a nawet szybciej. Jak lezalam juz po porodzie, naprzeciwko mojej sali byly drzwi na porodowke, przez te kilka dni jak lezalam rodzilo jeszcze chyba z 7 dziewczyn. Jedna tylko raz steknela "aaua", inna urodzila w godzine jak jej podlaczyli plyny. Tak mi sie wzielo na wspomnienia.. chyba przec Ciebie Felidae :p
 
A z tym porodem siłami natury to różnie bywa , ja zaczęółam tak rodzić i trwało to ponad 17 godz , aż wreszcie mąż zadzwonił do gina i narobił awantury w szpitalu bo rozwarcie miałam od dłuższego czasu na 5 palców i wracało na 4 i tak w koło macieju aż było cc wycieli mi guzy które sie okazało że to endometrioza , ale mam już ją znów , a dziecko gdyby nie cc najprawdopodobniej nawet nie chce mi to przejść przez gardło , a że było cc było wypoczęte i miało siłę walczyć o życie , a kardiolog była w szoku jak mogli nie zauważyć że dziecko jest w ciężkim stanie , tak nas wypuścili!!!!!ale ja sama jakoś nic nie widziałam aż do momentu kiedy nic już nie pracowało ani nerki ani wątroba , ani śledziona , także widzicie różnie to bywa z porodem naturalnym i lekarzami , a dodam że szpital polecany niby super!!!!

marma jaką wadę wykryto u synka???

pozdrawiam i przepraszam za wywody ale chyba nigdy nie doje do siebie po tym
 
hej :))) - wiem wiem z nowych mam z Wrocławia raczej nikt mnie nie zna z forum i widzę że dawna ekipa też się wykruszyła.
Została jedna przedstawicielka ;). Witam kadia2

Bara82 GRATULUJE DZIDZIUSIA :)) zdrowia życzę

Chciałam się tylko przywitać i napisać że ja już tak na prawdę to nie jestem z Wrocławia ::(( - od 1 marca mieszkamy w Oławie :)))) .

Buziaki dla mam dzieciaczków :))
 
No i mnie wzięło na wspomnienia:) pozwolę sobie wkleić to co napisałam na świeżo po na naszym wątku :)

6 października odstawiłam fenoterol i od razu tego samego dnia zaczęły się skurcze trwały one aż do samego porodu dlatego zaczęłam je ignorować. W niedzielę 12 października z mężusiem postanowiliśmy wybrać się na spacer bo była wyjątkowo piękna pogoda. Najpierw pojechaliśmy na szybkie zakupy i wybraliśmy się na Ślężę. Cudownie wygląda jesienią. Nie wchodziliśmy na górę ale pochodziliśmy sobie po podnóżu zbierając grzyby. Skurcze nie dawały mi o sobie zapomnieć ale przyzwyczajona już do tego że są zupełnie na nie nie zwracałam uwagi. W końcu zgłodnieliśmy i wróciliśmy do domu coś zjeść. Ja poczułam się jakoś zmęczona i położyłam się na chwilę a mój mężuś w tym czasie zrobił obiad. Gdy się obudziłam i siadłam do stołu nagle poczułam że coś mi cieknie. Stwierdziłam najpierw że znowu popuszczam, co zdarzało mi się przy silniejszych skurczach. Poszłam do łazienki a tu cały czas się ze mnie leje. Zadzwoniłam do mamy i pytam się jak wyglądają wody czy to ma być jedno chlup czy może cały czas cieknąć. Powiedziała mi że może być i tak i tak. Dopiero jak odszedł mi czop z krwią byłam pewna że to to. Wzięłam jeszcze prysznic i pojechaliśmy do szpitala. Wdy się ze mnie leją, skurcze już co 5 minut a tu korek na wjeździe do Wrocławia. Mój mąż cały w nerwach że w samochodzie urodzę a ja siedzę i się śmieją z sytuacji. Z początku skurcze nie były jakoś strasznie silne co nawet mnie dziwiło bo wyobrażałam sobie nie wiadomo co. Jak przyjechaliśmy do szpitala oczywiście zalałam całą izbę przyjęć. Poród był w toku więc dali mi seksowną koszulkę, wpakowali na wózek i zawieźli na porodówkę. Okazało się że akurat dyżur ma mój lekarz prowadzący. Niestety nie mogliśmy rodzić z mężem bo wszystkie łóżka były zajęte nawet w sali do porodów rodzinnych. Na pocieszenie doktór stwierdził że z takim rozwarciem( 1 cm) i z tak słabymi skurczami przed 5 nie urodzę. Pobrali mi krew, wpakowali welfron w żyłę i przykuli do łóżka KTG gdzie musiałam leżeć plackiem na plecach bo mały uciekał i nie mogli mierzyć mu pulsu. Po dłuższym czasie skurcze zrobiły się bardzo bolesne więc poprosiłam o znieczulenie. Zbadali mnie i stwierdzili że poród nie postępuje. Dalej 1 cm rozwarcia. A było już po 23. No nic cierpiałam dalej. Podczas mojego leżenia jedna pani zdążyła urodzić po czym na jej miejsce zaraz wskoczyła druga. Przywieźli ją ok 24. Po 24 Skurcze stały się nie do zniesienia więc błagam już o znieczulenie. Przychodzi mój lekarz i mówi żeby mnie zbadali jeszcze raz a tu się okazuje że nagle mam 7cm rozwarcia więc nie mogą mi podać znieczulenia bo akcja się zatrzyma. Ja normalnie wyje już z bólu i drę się żeby mi zrobili cesarkę bo ja nie urodzę. Więc zaczęli się śmiać i stwierdzili że robią zawody która pierwsza czy ja czy ta kobieta która dopiero co przyjechała. No cóż tamta była pierwsza. Mogę powiedzieć tyle że to dziecko z niej po prostu wystrzeliło. A ja leże drę się z bólu mam już pełne rozwarcie a skurczy partych brak, na dodatek nie mam już przerwy pomiędzy jednym skurczem a drugim ale są one bardzo krótkie. Podają mi oxytocyne. No i się zaczęło. Krzyczą przyj bo trzeba dziecko dopchnąć do wyjścia no to ja prze. Po drugim takim dopchnięciu położna mówi że tym razem już maluszek wyjdzie tylko mam mówić kiedy idzie skurcz bo musi mnie naciąć. No to ja się drę i prze i główka i słyszę wrzask a położna krzyczy dopychaj a ja czuję jak mój brzuch się zapada i maleństwo w całości jest na świecie. Od razu położyli mi go na brzuszku i przestało krzyczeć. Kacperek wtuli się we mnie i był tak niesamowicie cieplutki. Ogarnęło mnie niesamowite szczęście. Odcięli pępowinę i zabrali go żeby oczyścić i zbadać. Słyszę tylko że urodzony godzina 2:00, waga 3080 i 52 cm długości. Dostał 10 punktów . Mi pozostaje do urodzenia łożysko. Niestety skurczy brak i pojawiają się dopiero 20 minut. Łożysko wyszło w całości. Podobno wyjątkowo duże. Przyszło do szycia. Okazało się że cała popękałam. Szyjka, mięśnie oprócz nacięcia oczywiście. Szyli mnie 1.5h. Miałam znieczulenie ale momentami i tak okropnie bolało. W końcu skończyli . przenieśli mnie na inne łóżko i dostałam swoje maleństwo. Wystawiłam pierś a Kacperek od razu zabrał się do rzeczy. Leżeliśmy sobie tak z 30 minut po czym nas rozdzielono. Mały na noworodki a ja do pokoju. Dopiero rano dostałam go ale to i tak nie trwało długo bo okazało się że mały ma spadek pulsu. Ale to już zupełnie inna Historia.

Kacperek miał niezamknięty otwór owalny serca który powinien się zamknąć dużo wcześniej i było widmo operacji bo ubytek był spory. Na szczęście się sam z siebie zamknął.

Powiem wam że z biegiem czasu nie pamiętam tego bólu i jedynie co ten moment kiedy mały jest na moim brzuchu i potem jak przystawiam go do piersi jeszcze na porodówce :) I już nie mogę się doczekać kolejnego:) Choć z dnia na dzień boję się coraz bardziej samej ciąży i że sobie z nią nie poradzę. Nie wyobrażam sobie leżenia przy Kacprze.
 
co tam u nas ... nic ciekawego :)).

Od 1 siepania mam firmę PASJONATA wizaż i stylizacja :)) - zapraszam na stronę PASJONATA Karolina Maciocha wizażystka :: makijaż, stylizacja - Wrocław :)).

Po za tym siedzę w domu z Kacprem cały czas nie licząc sesji zdjęciowych czy klientek np ślubnych.

Do Oławy pojechaliśmy bo mój Piotrek dostał pracę w Electroluxe.

Kacper rośnie :)) czasem wstąpi w niego diabeł :D ale jakoś daje radę :))
 
reklama
oj tak :-) porody to całe historie ile kobiet tyle porodów....zapomniałam dodać, że mój fart był na tyle duży, że dzień wcześniej cała porodówka była zajęta, a ja rodziłam sama :-) wybrałam salę w której raz byłam na KTG...męża miało nie być ale przybiegł, stwierdzając, że w pracy nie wysiedzi ( a pracował na przeciwko szpitala w sklepie z kompami) jak tylko spuścili mnie ze smyczy (KTG) to zajęłam prysznic i nie chciałam spod niego wyjść tak mi dobrze pod nim było :-) haha przyszła moja mama i tez do Nas zaglądała...prawie sie spóźniła <lol> dobrze że jednak bolało bo bym sie krępowała to ilością ludzi wkoło....mieli tak spokojny dyżur aja byłam jedyna rodząca oprócz 1 cesarki....hehe i tak to sie przeplata ktoś ma miec CC a rodzi SN ktoś szykuje sie na SN a rodzi CC życie jest nie przewidywalne a już na pewno poród :-)

Kadia2 ja mam torbiel na jajniku dlatego miało być CC. Najprawdopodobniej Endometrialna. i tak teraz siedze i łykam te hormony i zastanawiam się dognozowac to jakoś...inaczej... na laparoskopie nie mam ochoty :-( a innej metody nie znam... jak przestanę łykać to torbiel znowu może zacząć rosnąć lub pojawiać się inne w innych miejscach a tak też bym nie chciała tego diagnozować..:|
 
Ostatnia edycja:
Do góry