Byłam w tym żłobku.
Budynek odnowiony,w środku generalny remont,ślicznie pomalowany,kolorowy ,bardzo przytulnie zrobiony.
Pierwsze wrażenie było dobre jak tam weszłam,było słychać jak te starsze dzieci uczyły się piosenek,było wesoło.
Pomyślałam fajnie.
Potem poszłam do dyrektorki,trochę sobie nią porozmawiałam,miła babka.
Spisałam sobie rozpiskę całego dnia co dzieci robią w żłobku,spodobało mi sie to że bardzo często wysadzaja dzieci na nocniki,praktycznie co godzinę,jak dziecko zawoła to oczywiście idzie z nim Pani do ubikacji.
Ale jak wychodziłam to już przestało mi sie podobać.okna były uchylone więc praktycznie wszystko słychac co się dzieje w salach.I tak strasznie małe dzieciaki płakały,te maluszki ze az mnie ciarki przeszły.Tak stałam chwile i za bardzo nikt ich nie uspokajał,az się sama popłakałam.tak sobie pomyslaąłm że jak Oliwka będzie płakac to też nikt ją nie pocieszy?
przykre to było bo strasznie te maluszki płakały,i miałam takie odczucie że to taka przechowalnia dzieci.
Mam srasznie mieszane uczucia.
I nie zapytałam o jedno,wiedziałam ze o cos zapomnę zapytać.jak jest z jedzeniem.czy panie pomagają w jedzieniu czy dwulatek musi już sam jeść.bo Oliwka próbuje jeść sama ale np z zupa sobie jeszcze nie radzi,zawsze wszystko rozlewa.