hmmmmm
a ja pojde o krok dalej - uwazam, ze z pozytkiem dla dziecka jest, jesli nie oplywa w dobra materialne. prosze mnie zle mnie zrozumiec- nie zycze nikomu biedy, glodu, zimna, etc. ale, moim zdaniem, skromne zycie ma wiele plusow.
po pierwsze: wrazliwosc. mysle, ze osobom, ktorym nic w zyciu nie brakuje, czesto trudno pojac slabosc, niedostatek. sa tez mniej odporne. rozpieszczone przez zycie dzieciaki niestety czesto wyrastaja na malodusznych doroslych, ktorym sie wydaje, ze wszystko im sie od zycia "nalezy". dlatego ciezej im znosic porazki albo zmiane sytuacji materialnej na znacznie gorsza.
po drugie: szkola zycia. osoby o gorszym statusie materialnym musza sie sila rzeczy nauczyc szacunku do pieniadza, oszczednosci, praktycznosci i rozsadku w wydawaniu kasy, a takze, dzielenia sie nie tym, co zbywa, ale tym, czego ma sie samemu malo.
po trzecie: skads sie wzielo powiedzenie "bananowa mlodziez". znam milion przykladow dzieciakow zamoznych rodzicow. ta mlodziez czesto jest zbyt pewna siebie, ma konsumpcyjny stosunek do zycia, poczucie wyzszosci...
po czwarte: poczucie, ze wszystko przychodzi bez trudu. bardzo falszywe. ja nie mialam na tenisa - wiec zaczelam grac w szachy. musialam wlozyc wiele trudu w swoj rozwoj i mam przekonanie, ze wlasnie ten trud teraz procentuje,
po piate: "Jednym wystarsczy w wakacje tygodniowy pobyt pod namiotem a inni jadą do egiptu na przykład." ja mysle, ze to nie jest kwestia komu co WYSTARCZA. raczej tego czy sie potrafi docenic bliskosc przyrody, PROSTE I BEZBLATNE PIEKNO SWIATA, a nie tylko luksusy. no wlasnie, nie jest to moze regula, ale z mojego doswiadczenia wynika, ze bogaci mlodzi ludzie nie maja pojecia o prawdziwym pieknie, ktorego mozna doswiadczyc na przyklad pod namiotem. znam tysiac przypadkow - zawsze smieszyly mnie w czasie letnich podrozy po polsce dziewczeta, ktore wyjechaly pod namiot, ale niestety cierpia meki i katusze z powodu braku kosmetyczki, wygodnego loza albo kto wie czego tam jeszcze. pelna wspolczucie bylam zawsze, bo je najzwyczajniej w swiecie omijalo to, co najpiekniejsze.
podsumowujac: z persektywy czasu wdzieczna jestem losowi, ze moja mama nie byla zamozna. czasem bylo mi z tym zle, ale to "zle" okazalo sie cenne. dowiedxialam sie, miedzy innymi, ze zycie nie plynie z pieniedzy, ze mozna byc szczesliwym czlowiekiem nie majac prawie nic, ze szczescie jest w nas, a nie w tym, co nas otacza. nauczylam sie dochodzic do wszystkiego sama.
mysle, ze nie jest niemozliwe dobrze wychowac dziecko, gdy sie oplywa w dobra, ale niestety mysle, ze to jest trudniejsze. moze paradoksalnie.
a co do planowanie rodziny - mysmy planowali. nie majac zabezpieczen na przyszlosc. zreszta zabezpieczenia zludne sa, bo zawsze jest mozliwosc, ze sie straci wszystko lub wszystkich. i co wtedy? zawsze jest tez mozliwosc, ze ci, ktorzy teraz nie maja, pozniej beda nam pozyczac. "chcesz rozsmieszyc Pana Boga - opowiedz mu o swoich planach". ciesze sie, ze zycie tytusa nie zalezalo od grubosci naszych portfeli...