Hej!
Martolinka Hmm... ludzie, ktorzy nie maja dzieci, to jedna sprawa. Gorzej, że są tacy co dzieci mają i też specjalnie za dużo wyobraźni nie posiadają. Byłam na Giewoncie (skoro już o tej górce mowa) dwa razy. Za każdym razem widziałam ludzi ciągnących takie maleństwa na sam szczyt.
Za pierwszym razem jak byłam to widziałam tam małżeństwo z dwójką maleństw, ledwo chodzących na własnych nóżkach.
Zgroza normalnie
Ja tam rozumiem kolejkę na Kasprowy, dolinki, Gubałówkę, ale to już mała przesada.
Lazurku niniejszym oficjalnie ogłaszam Cię moją wróżkową zastępczynią i asystentką
Liv współczuję. Najgorsze jest to, ze nawet jak się nie jest zachwyconym wizytą i tak trzeba ugościć. Jakby nie było jest to męczące. Tym bardziej w Twoim stanie
i przy malutkim dziecku. Ja tez uważam się za osobę w miarę towarzyską, ale o wiele bardziej wolę iść gdzieś, niż przyjmowac u siebie. Już się boję urządzania moich urodzin. Znowu cały dzień w kuchni spędzony.
Lelek ale się uśmiałam z tej hodowli mężczyzn. No ale co? Sama prawda