Bunny mieszkanie kupione było umeblowane i opisane jako gotowe do zamieszkania ale my podpisując umowę wiedzieliśmy ze czeka nas remont bo to co było wołało o pomstę do nieba. Skusiła nas cena nie myśleliśmy że tyle to potrwa. A więc zaczęło się od zrywania płytek, paneli, wyrywania futryn wraz z drzwiami, wymiany okien, gładzeniu wszystkich ścian. Na chwilę obecną mamy wstawione nowe okna, czekamy jeszcze za jednym. Czekamy za drzwiami wewnętrznymi i zewnętrznymi ponoć mają być w przyszłym tygodniu. Mamy kupione płytki do łazienki i toalety czekają na założenie. Czeka też zlew, wanna, sedes i blat łazienkowy ale póki nie ma płytek na ścianach to nic dalej nie można zakładać. Ściany w trzech pokojach i korytarzu wygładzone, sypialnia czeka na położenie tapety, pokój chłopców czeka na farbę, korytarz czeka na podwieszany sufit, kuchnia czeka na meble które mają być w sierpniu, podwieszenie sufitu i płytki, salon czeka na położenie piaskowca, farbę, podwieszenie sufitu. Wszystkie pomieszczenia czekają również na położenie podłóg. Reasumując 80% potrzebnych rzeczy mamy (farby, tapet, panele, płytki, piaskowiec, zlew, wanne, sedes, okna, drzwi) tylko nasz majster ciągle po innych budowach biega. Pozamawiane w sklepach meble dla chłopców, meble do salonu i nawet nie ma sensu ich odbierać ponieważ w mieszkaniu wygląda jak po trzęsieniu ziemi. Gdyby nie ograniczone fundusze, zatrudnilibyśmy innego fachowca ale skąd brać? ten przynajmniej zrobi po kosztach. To będzie wielki cud nad cudami jeżeli we wrześniu się wprowadzimy. Na chwilę obecną nie mam nic, ani mieszkania, ani warunków na ulokowanie trzeciego dziecka w obecnym miejscu zamieszkania ani nawet komfortu psychicznego.
Dodatkowo ledwo chodzę, te upały mnie wykańczają. Ból głowy, brak sił, niskie ciśnienie, leki nie pomagają i tak niskie, nie mam sił w dłoniach, skurcze, ból pleców, czuję się jak wrak.