Dana, tak jak napisała Anastazja - "jakbym czytała siebie" parę lat wstecz.
Ja cię całkowicie rozumiem, czułam to samo, co więcej, mimo, że mam dwóch chłopców, chcę mieć jeszcze dziecko i ten lęk, że się nie uda nadal we mnie jest, podejrzewam, że to czekanie na pierworodnego zostawiło we mnie swój ślad. Też widziałam wiecznie ciężarne wokół siebie, też uważałam, że ze mnie wybrakowany towar, płakałam gdy koleżanka mówiła, że jest w ciąży, wiedziałam i nadal wiem, że urodziłam się by być matką, nie widziałam dla siebie innej roli na tym świecie, to było moją obsesją, nie pocieszał mnie fakt, że takich kobiet jak ja jest masa, że inne starają się dłużej, ja widziałam tylko te, które zachodziły z łatwością, czasami nie chcąc dziecka, uważałam, że to wszystko niesprawiedliwe.
Mimo, że zawsze uważałam się za twardą babkę, wtedy byłam słaba . . . ale moja nadzieja nie umarła.
Najważniejsze dla mnie było podejmowanie decyzji, jakieś działanie, bym nie czuła, że stoję w miejscu, bo te półtora roku czekania to był dla mnie stracony czas, byłam zawieszona jakby w próżni, nie byłam w stanie robić zbyt wiele konstruktywnych rzeczy. Byłam już po badaniach, wiedziałam, że mam rzadko owulację, że podejrzewają u mnie PCO, wiedziałam że mam drożne jajowody, wiedziałam, że jeśli nie będę w stanie urodzić sama zaadoptuję, wiedziałam, że nie jestem na tyle silna by adoptować chore dziecko, wiedziałam, że koleżance gdy tylko chciała udało się za pierwszym razem - ich rada: w okolicach owulacji seks 10 dni pod rząd :-) Wyjechałam na wakacje, już nie dostosowywałam wszystkiego pod ciążę, dostałam clostylbegyt, ale że nie mogłam chodzić na monitoring z racji wyjazdu miałam wziąć tylko po pół tabletki od 2 do 5 dnia cyklu, a potem mieliśmy brać większą dawkę z monitoringiem, wyluzowałam, nastawiłam się na monitoring więc ten cykl odpuściłam, na wakacjach niczego sobie nie odmawiałam, poza obowiązkowym seksem przez 10 dni nawet jak nie mieliśmy ochoty i byliśmy pokłóceni (wiem głupie, ale byłam zdeterminowana, nie chciałam odbierać sobie szansy, mimo założenia niepowodzenia), i wtedy się udało!!!!!!
Nie mogłam uwierzyć, dużo przeszłam w ciąży, ale udało się i tobie też się uda, jestem tego pewna.
Problemy z owulacją to nie są problemy nie do pokonania, tak samo jak za duża prolaktyna, są leki aktywujące owulację, są leki zbijające prolaktynę, to jedne z "łatwiejszych" problemów z zajściem w ciążę, które się rozwiązują, ale nie zawsze w pierwszym miesiącu, więc głowa do góry, dystans, determinacja i tak jak napisała Calogera - Carpe Diem