reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Mamusie w 2012

reklama
Na wizycie potwierdziło się, ze nie miałam owulacji. Następny cykl tez będę monitorować, jak wtedy tez będzie zero to będziemy wspomagać clo. Ja się chyba tego dziecka nawet w 2013 nie doczekam:-( Kurczę ja się dopiero o pierwsze staram dziecko, i ( wiem, zaraz mnie okrzyczycie) zaczynam coraz bardziej utwierdzać się w przekonaniu, że się nie doczekam nigdy.:-(
Gin kazał mi jeszcze zrobic poziom cukru we krwi. Taa nie dość, że niedoczynnośc tarczyczy to jeszcze po drodze jakąs cukrzycę złapię. Ciekawe na ile jeszcze chorób zachoruję podczas starań o dziecko. Szkoda gadać normalnie, wszystkiego mi się odechciewa

Dana, głowa do góry, ja też myślałam tak jak ty, starałam się właśnie półtora roku, przeszłam już wszystkie możliwe badania, miałam problemy z owulacją, zaszłam przy połowie dawki clo na wakacjach.
Jestem pewna, że uda się, wszystkim. Pamiętajcie tylko, psychika nie jest tu bez znaczenia. Lepiej nie chcieć "za bardzo", wiem to trudne, byłam w tej sytuacji, ale dystans, który stara się złapać Calogera to jedno z wyjść. Spróbujcie. Pójdźcie do kosmetyczki, zacznijcie się odchudzać, planować życie nie pod kątem fasolki, wtedy może uda się szybciej.
Trzymam kciuki.

Lelek, śliczna księżniczka.
A żebyś nie dźwigała Miłoszka kup mu taki "podstawek", ja mam z Ikei, maluchy stają na nim i sięgają do umywalki albo łatwiej wchodzą do wanny, trzymając mamę jedynie za rękę dla równowagi.
 
Nie da się. Calogerze jest jednak łatwiej się dystansować, jedno dzieciątko ma. Widmo bezdzietności mnie dołuje i przeraża. Nie myslenie o tym jest niemożliwe. Znam bardzo dobrze dwa bezdzietne małżeństwa. To były bardzo smutne i nieszczęsliwe pary. Jak tylko o nich pomyślę, chce mi się wyć, że u mnie też tak się stanie. Gdybym miała to gdzieś czy będę miała dzieci/dziecko, lub tez miałabym juz jedno, lub tez miałabym z 19-22 lata pewnei sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Póki co ja powoli systematycznie zkażdym miesiącem coraz bardziej tracę nadzieję. Ten stan rzeczy moze zmienić tylko i wyłącznie ciąża.
 
Ostatnia edycja:
Dana, ja się starałam półtora roku o pierwsze dziecko, więc też byłam już przeświadczona, że będę bezdzietna.
Pomogły leki, ale też jakieś tam zaakceptowanie, że takie coś może być faktem. Już nawet rozmawialiśmy czy bylibyśmy w stanie adoptować dziecko, nawet zapadła decyzja, że tak. Jakoś lżej nam było i może to również pomogło, lepsze takie decyzje niż to wieczne czekanie i niepewność, bo ona cię spala i dołek w niczym nie pomaga a jedynie przeszkadza.
Wierzę, że znajdziesz w sobie siłę i zdystansujesz się.
No i clo też działa cuda czasami.
 
Ja mam ten problem, ze próbuję wmówić sobie, jakoś nastawić się na to, ze bardzo prawopodobne, że nigdy dziecka nie będzie. Ale to na nic. Zaczynam płakać, ja nie widzę sensu czegokolwiek bez pełnej rodziny. Byc może na jakis czas udało by się tym tak bardzo nie przejmować, ale za 10, 15, 20 lat to wróci, o wiele gorsze. Nie potrafiesobie wyobrazić przyszłego życia bez dziecka. Może jestem dziwna, ale dla mnie jest to niezmiernie ważne. najgorsze w tym wszystkim jest to że wiem, że to jest moja wina. Nie wiem czy mozecie sobie wyobrazić jak ja się z tym czuję. Jakbym się do niczego nie nadawała, że się nie nadaję, zeby zostać matką, że nie zasłużyłam... Czasem żałuję, że poddaję się tym wszystkim badaniom, chyba lepiej było zyć w słodkiej naiwności, że to tylko kwestia czasu i wreszcie kiedys zaskoczy...
 
Trochę się opuściłam w pisaniu - to z lenistwa , ale czytam, ale dzisiaj to już nie wytrzymałam.
zacznę od rzeczy przyjemnych - lelek - do schrupania, ale kawał dziewuszki z tej Twojej córeczki :tak:
martolinka - jeszcze w dwupaku ? ;-)
dana - tak jakbym siebie słyszała :tak: może się nie staram aż tak długo , ale po moich przejściach to czasami się czuje winna tego że jestem jaka jestem, że nawet zdrowego dziecka nie mogłam urodzić, a teraz zajść nie mogę. Zdecydowanie ciężej jest nam wyluzować bo jeszcze nie mamy małych szkrabów krzyczących do nas MAMUSIU - ale postanowienie - ostatnie miesiące były podporządkowane pod ciąże - nie planuje wakacje - bo co jeśli ciąża, nie wypije na imprezie bo może akurat - od dzisiaj - KONIEC - kupiliśmy bilety lotnicze z Krakowa do Gdańska na weekend w lipcu ( tak apropo tylko 99 zł w jedną stronę :-)) , jak idziemy na piwo to kupuje piwo a nie sok, jak jest impreza to nie jestem kierowcą :-p Kochana dołączasz do mnie :blink: w prowizorycznym wyluzowaniu?:dry:
 
W ten sposób mogę:-) Ale ja się nawet piwa napić nie mogę, przez te tabletki wszystkie co biorę:-(
Ech cięzkie to wszystko. Musiałabym z domu nie wychodzić, nie patrzeć na nk, czy inne portale. Nawet do sklepu, ani tym bardziej do rodziny nie jeździć. W 2010 w rodzinie męża był prawdziwy baby boom, gdzie nie pójdę, gdzie nie popatrzę małe dzieciątka. WSZĘDZIE!!! Nawet kuzynka męża jest teraz w ciąży, ma prawie 40-tkę i niby skończyła już "produkcję":tak:
Najgorsze jest dla mnie to o czym już pisałam. Wolałabym nie wiedziec, ze to moja wina:zawstydzona/y:
O adopcji łatwo mówić, gorzej, zeby do tego doszło. Nie wiem jak jest w innych rejonach, ale u nas to ciężka sprawa. Takie są wymagania formalne, ze ciężko sprostać odnośnie warunków mieszkania, miesięcznego dochodu itd., ze szok. Szkoda gadać, jakby tylko kasa była dla takich dzieciaczków wyznacznikiem szczęścia.
 
reklama
Do góry