Nie wytrzymam no myślałam, że mnie coś trafi...wstawiłam całą pralkę ciuszków białych dla malucha na 40 stopni i "delikatne", pranie się skończyło, zadowolona podchodzę żeby je wyjąć i nie uwierzycie...wszędzie na ubraniach brunatne brązowe plamki jakby normalnie dalmatyńczyki, ale brązowe...to samo co z praniem jakiś czas temu co myślałam, że aplikacja misia z kombinezoniku mi zafarbowała! No to przepatrzyłam, każdy ciuuszek się zafarbował, dosłownie każdy i patrzę, a tu ani jednej aplikacji brązowej. Zaczęłam patrzeć w bęben - NIC nie ma, to zaczęłam szperać w necie...OKAZAŁO SIĘ, ŻE W FARTUCHU PRALKI TRZYMAJĄCYM BĘBEN - W TEJ TAKIEJ GUMIE MOGĄ BYĆ GRZYBY! I to chyba to, czeka, aż odwiruje wodę, bo kolejne pranie wstawiłam na szybko, kolejne ciuszki w tym kombinezoniki bieluśkie trzy i migiem ze Zbyszkiem do pralki i odłączyliśmy ją...uff nie zdażył grzyb przejść na te rzeczy, wyjęłam i czekam, aż się odwiruje...zaraz mam ginekologa, a tak mi to ciśnienie podniosło no kto się spodziewał?!
Tamte ciuszki same ładne, z Disney'a, najfajniejsze co zafarbowało, może puścić je w 90 stopniach jak myślicie? Nie mam tego odfarbiacza tak zwanego, ani Vanishu....a nie chcę czekać, aż wyschną!
Przeczytałam, że posypać je solą kuchenną...hmmm co myślicie?