Dotka - to już też było. Zaczęłam ją udawać, i mówić jak ona. "a ja tego nie chce, nie nie, ja to chce, nie jednak nie chce, chcę sok jabłkowy, nie nie chce, chcę wodę, nie chcę wody i tak w kółko... " Jej reakcją wtedy jest krzyk a potem się ze mnie brechta, nie drażni jej to.
Dziś zastosuję metodę. Zero reakcji, tylko obowiązki. Żadnej zabawy i cały czas informowanie jej że jestem na nią zła, nie mam ochoty się z nią bawić, i ona sama też nie będzie się bawić, tylko siedzieć cicho, zje obiad, kolację, kąpiel i spać. Bez bajek bez piosenek. Chcę wywołać w niej smutek, dokładnie taki jaki ja czuję kiedy mi się nie udaję od niej czegoś osiągnąć. Niech te małe szare komórki poczują jak to jest nie móc nic zrobić. Zupełnie nic. Dziś będzie dzień "pustka" hi hi hi ... mam nadzieję że to podziała.
Fioletowa - wiem coś o tym, bo ja brałam niunię (ale to ja brałam) na początku jej samodzielnego spania w pokoju - kiedy waśnie miała jakiś koszmar, i naprawdę płakała, że aż miała problemy ze złapaniem tchu. To noszenie głaskanie, śpiewanie nie pomagało, musiałam ją przytulić mocno pod kołderką. No zostawało mi tyle miejsca w nocy że calusieńką przeleżałam w jednej pozycji, a rano szyja mi odpadała... Są wyjątkowe sytuacje, ale nie kiedy dziecko tylko marudzi. Do niedawna jeszcze wstawałam kiedy darła się w niebogłosy jak gdzieś pod kocykami zgubiła swojego misia, i jej go szukałam. Po pewnym czasie miałam dość i zaczęłam odpowiadać jej pod drzwiami, nie wchodząc do pokoju, ze misio na pewno gdzieś z nią śpi, a ja nie zamierzam go szukać bo sama chcę spać. Na początku były protesty, że nie, że mam szukać, ale i to minęło. Najgorzej to pokazać dziecku że można łatwo coś osiągnąć marudzeniem, i to właśnie robi Twój M. Faktycznie to najpierw za niego trzeba się wziąć. Mój już się tego nauczył na szczęście, ale Natka cały czas próbuje... he he bezskutecznie ale jednak choć naprawdę mija jej to wymuszanie a w nocy już nie marudzi nic a nic. Tylko nad ranem jak się budzi, to woła że chce się tulać do mamy. Wtedy pozwalam jej przyjść się poprzytulać i wstajemy po chwili na śniadanko. Tak jest codziennie. W nocy jest grzeczna, bo wie że rano ją przygarnę :-) Teraz pozostaje ta gorsza sprawa wychowawcza - takie sytuacje jak dzisiaj... wrrr
Dziś zastosuję metodę. Zero reakcji, tylko obowiązki. Żadnej zabawy i cały czas informowanie jej że jestem na nią zła, nie mam ochoty się z nią bawić, i ona sama też nie będzie się bawić, tylko siedzieć cicho, zje obiad, kolację, kąpiel i spać. Bez bajek bez piosenek. Chcę wywołać w niej smutek, dokładnie taki jaki ja czuję kiedy mi się nie udaję od niej czegoś osiągnąć. Niech te małe szare komórki poczują jak to jest nie móc nic zrobić. Zupełnie nic. Dziś będzie dzień "pustka" hi hi hi ... mam nadzieję że to podziała.
Fioletowa - wiem coś o tym, bo ja brałam niunię (ale to ja brałam) na początku jej samodzielnego spania w pokoju - kiedy waśnie miała jakiś koszmar, i naprawdę płakała, że aż miała problemy ze złapaniem tchu. To noszenie głaskanie, śpiewanie nie pomagało, musiałam ją przytulić mocno pod kołderką. No zostawało mi tyle miejsca w nocy że calusieńką przeleżałam w jednej pozycji, a rano szyja mi odpadała... Są wyjątkowe sytuacje, ale nie kiedy dziecko tylko marudzi. Do niedawna jeszcze wstawałam kiedy darła się w niebogłosy jak gdzieś pod kocykami zgubiła swojego misia, i jej go szukałam. Po pewnym czasie miałam dość i zaczęłam odpowiadać jej pod drzwiami, nie wchodząc do pokoju, ze misio na pewno gdzieś z nią śpi, a ja nie zamierzam go szukać bo sama chcę spać. Na początku były protesty, że nie, że mam szukać, ale i to minęło. Najgorzej to pokazać dziecku że można łatwo coś osiągnąć marudzeniem, i to właśnie robi Twój M. Faktycznie to najpierw za niego trzeba się wziąć. Mój już się tego nauczył na szczęście, ale Natka cały czas próbuje... he he bezskutecznie ale jednak choć naprawdę mija jej to wymuszanie a w nocy już nie marudzi nic a nic. Tylko nad ranem jak się budzi, to woła że chce się tulać do mamy. Wtedy pozwalam jej przyjść się poprzytulać i wstajemy po chwili na śniadanko. Tak jest codziennie. W nocy jest grzeczna, bo wie że rano ją przygarnę :-) Teraz pozostaje ta gorsza sprawa wychowawcza - takie sytuacje jak dzisiaj... wrrr