reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Mamusie jako Staraczki po raz drugi :-)

witam sie
jakaś infekcja mnie złapala ledwo żyje

Mou no cieszę się, ze już po wszystkim, więcej dzieci juz nie planuję... wystarczą mi moje chlopaki :tak:cieszę sie, ze to był ostatni poród w moim życiu no chyba, że zaliczę wpadkę :baffled:
 
reklama
fiolecik tulę cię... ale nie myśl tak.. inne podejście i mówie ci ze bedzie lepiej. owu się przesówa. przeważnie w ciążę zachodzi się w najmniej oczekiwanym momencie:) nigdy nic nie wiadomo.
 
a wogóle to macie pozdrowionka od naszej Dorotki :tak: :happy2: odezwie się wkrótce jak wróci do domu. Ale pewnie pisała o tym że na weselisku dziś sie bawi :-)
 
Pajeczko fajnie że już po wszystkim, przeżyć nie zazdroszczę

a ja kurde durna baba policzyłam sobie - jeśli @ przyjdzie w miarę planowo tj. ok 25 września to mam następny cykl zmarnowany.... 9-13 października jestem na targach czyli 14-18 dc :-(
kolejny cykl bez szans :-(
Fiolecik kochana wcale nie jesteś durna:biggrin2: Ja tak liczę już od stycznia:-p I tylko 2 razy trafiliśmy tak na bank w owu, cała reszta praktycznie się nie liczy...Tylko ja zaplanować nic nie mogę bo cykle mam nieregularne jak nastolata i nawet choćbym chciała to jest jak rosyjska ruletka. W październiku wg moich moich obliczeń mój M powinien przyjechać w 2 tyg - raczej mało jest to możliwe...W listopadzie nie przyjedzie w ogóle, dopiero w grudniu. Cholernie za nim tęsknię....:-(
Pajeczko to super że tętno zaczęło u Adrianka wracać do pionu i urodziłaś sn, u mnie było tak samo - też utrata przytomności, podawali mi tlen i kazali oddychać, obracali mnie raz w prawo raz w lewo i masowali szyjkę ale i tak nie pomogło bo tętno słabło i dlatego miałam cesarkę- no ale było minęło;-);-) Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się że ja więcej dzieci już mieć nie będę - za coś zostałam pokarana i tylko Bóg wie za co. Nie będę już ingerować w nic i wybiorę tego casta do końca, wiesioł, folik i koniec. Pójdę jeszcze do jednego gina bo obiecałam sobie że chociaż spróbuję z jednym pogadać tak "po ludzku", ale to dopiero w październiku i daję sobie siana. I nie chodzi bynajmniej o moją psychę bo o nią się już nie boję (człowiek się jakoś przyzwyczaja do porażek) tylko o to że to wszystko po prostu nie ma sensu- to trafianie w ciemno, ta nadzieja, to czekanie - totalna beznadzieja. Poszłam dzisiaj na galerię - kupiłam buty, marynarę, piję teraz piwko i jestem w sumie szczęśliwa, chciałabym tylko żeby mój mąż był teraz ze mną. Mam nadzieję że nie zacznę znowu szaleć i schizować:biggrin2:
 
Pajeczko - faktycznie miałaś bardzo ciężki ten poród!!!

A jak Wam chyba jestem winna opis mojego porodu ;) Bo chyba Wam tu nie wklejałam... A zawsze będzie to pocieszenie, że "tak też można" ;)
MOU i Fiolecik to mnie pamiętają, nie wiem jak reszta...

No więc Termin miałam na 26 czerwca, ale Monice się na świat nie spieszyło. W związku z tym, że pierwszą miałam CC i to "na sucho" bo planową, to nie chcieli ryzykować, że jak długo przenoszę, to że coś się z blizną zacznie dziać. No więc w piątek, 29 czerwca przyjęłi mnie na patologię ciąży i zrobili próbę oxytocynową, a następnego dnia mieli mi wywoływać.
Następnego dnia, czyli 30 czerwca rano lekarz mnie zbadał, szyjka przepuszczała 1 palec, i była miękka, więc decyzja - wywołanie porodu :D
Poród - ok 11:40 podłączyli mi oxy i chyba po jakiś 2h zaczęłam czuć skurcze, może po 3h zaczęły być takie, że wiedziałam że to jednak skurcze, prawie nie bolało, najlepsze, że bolało TYLKO w podbrzuszu, i nie było ich widać na KTG. Ale że rozwarcie postępowało jednak i szyjka była jeszcze miękksza więc ok 17 decyzja, że idę na porodówkę. Skurcze już były trochę boleśniejsze, na tyle, że musiałam stawać (bo z pompą oxytocynową chodziłam) ale na tyle delikatne, że żeśmy z mężem żartowali i rechotali się podczas nich ;P Ok 18:30 poszłam na porodówkę, a ok 19 przejęła mnie po zmianie dyżuru "nasza docelowa" położna :) Zbadała mnie i powiedziała, że rozwarcie jest na 4 cm na razie (myślałam, że na 6 cm, bo położna powiedziała "4 palce" ale widocznie jej się pomyliło z centymetrami, no ale dobra...) Skurcze bolały coraz bardziej, ale spokojnie i do wytrzymania :) Najlepiej mi było jak skakałam na piłce. Ale po kolejnych 2h postęp był kiepski - 4,5 cm... Zdecydowałyśmy z położną, że przebije mi pęcherz, bo wód mam dużo i pęcherz słabo szyjkę rozpycha, a że główka nisko, to szybciej spowoduje rozwarcie szyjki. No i wody się zaczęły sączyć, podłączyli mnie pod KTG na 20 minut i zaczęły się dopiero mocne skurcze! PO 15 minutach kazałam mężowi ją zawołać, żeby mnie odłączyła i pozwoliła zejść, bo bóle na leżąco były nie wytrzymania. Już miałam dość, chciałam uciec i nie wracać, myślałam, że zaraz umrę! Na dodatek nie chciałam tego głośno móić, bo cały czas miałam w głowie to co mi mówili na szkole rodzenia - że takie myśli to "kryzys 7 cm" a przecież ja dopiero co miałam ledwie ponad 4 od kilku h... Położna przybiegła od razu, zbadała i UWAGA - w 15 minut z nieco ponad 4 cm zrobiło się ponad 8 cm!!!!! W SZOKU BYŁAM, bo nie myślałam, że tak szybko się da! Nawet znieczulenia nie zdążyłam wziąć ;P a już chciałam wziąć znieczulenie po tym przebiciu pęcherza. Ale już nie było po co - za blisko do partych już było. Skurcze już były jeden za drugim (KTG temu cały czas przeczyło ;P) więc napełniła mi wodę do wanny, żeby je trochę złagodzić i jej się udało :) Ale zaraz przyszły parte, ale mi położna nie pozwoliła przeć od razu, bo wiedziała, że chcę ochronić krocze, więc parte sobie były a mała się powoli wstawiała w kanał rodny. Potem wyszłam z wanny, bo już mi przestało być wygodnie bo za wąska była i weszłam na czworaka na łóżko a potem w ogóle się położyłam, i w pozycji leżąco bocznej (najwygodniejszej dla mnie w tamtym momencie) urodziłam :) Rodziłam powolutku więc nie pękłam ani mnie nie nacięli, jak czubek główki było widać, dotknęłam jej włosków :D Jak już główka wyszła po jeszcze jeden skurcz i wyszły ramionka i położna powiedziała, żebym ją sama wzięła, więc całą resztę właściwie wyciągnęłam z siebie ja i położyłam na brzuszek :D Rany, to było niesamowite :D Potem leżeliśmy 2h na sali, lekko mnie w środku zszyli ale rozpuszczalnymi i z wierzchu nic nie czuć :)

Jeszcze dodam, że mąż mi bardzo pomagał, wspieał, mówił, że dam radę i że jestem dzielna, podawał mi wodę czy pomagał wejść zejść z łóżka czy do/z wanny, wytarł mnie ręcznikiem jak z niej wyszłam i w ogóle był CUDOWNY!!!

a oto Monika jak miała dobę:
P7020067.jpg
i z wczoraj:
Zobacz załącznik 501524

MOU, Fiolecik - cały czas trzymam za Was kciuki!!!!
 
witam się
śpiki do pasa jakaś masakra noo

Enya powiem Ci tak ja w cyklu kiedy zaszłam powiedziałam sobie, ze to ostatni cykl... i faktycznie byl ostatni :-Dpotem chciałam odpuścić na dlugo...Los płata nam figle... najważniejsze to docenić to co się ma teraz przy sobie :tak:Ja się cieszę, że mogłam w ogole zostać mamą... że mogłam nosić cudo w brzuszku... rodzić naturalnie mimo komplikacji, że dałam nowe życie... mogę powiedzieć, że jestem kobietą spełnioną...Jest wiele kobiet, które starają się zajść w ciążę i nie mogą i nigdy nie zostaną mamami :(cieszę się z tego co mam co dal mi los. Gdyby zadecydował, że mam mieć jedno dziecko chyba bym sie już z tym pogodziła. Jak patrzę na mojego starszaka to sobie powtarzam, ze ten czas tak szybko leci, że trzeba korzystać z życia. Ja Ci życzę spełnienia marzenia o drugiej dzidzi a juz na pewno nie możesz pisać, że Bóg Cię za coś ukarał...
 
heloł dziewczyny
ech wytrwałam długo, ale teraz oficjalnie zaczynam schizę - mam 30 dc
;-) wiecie o czym mówię
nie czuję się na nic, ani na @, ani na ciążę... ech kilka dni i będzie jasne ;-)


ja już melduję się z pracy, więc mnie będzie więcej
a chwaliłam się już [pewnie tak] że sprzedałam pierwszą rzecz? jestem ucieszona że hohoho :-D
 
cześć kochane,

wróciłam po nieobecności, widzę, że mam trochę nadrabiania, bo wątek się znów rozkręca...zjem śniadanko i postaram się Was nadrobić, a teraz życzę miłego dnia :-)
 
reklama
Puk puk :)

Fioletowa - no to zaciskam kciukasy! A co sprzedałaś fajnego?
Dotka - jak tam? Wypoczęłaś troszkę? Jak dzidziuś?

U mnie bez zmian, tylko jajniki bardzo często mnie bolą, jak nigdy, bo aż kłują czasami dość mocno. Może mi się owulka poprawiła po casta hmm?
 
Do góry