tak dla równowagi opowiem mój poród:-)
jak już wcześniej wpomniałam ciążę z synkiem w zasadzie przeleżałam w szpitalu, a jak nie w szpitalu to w cierpieniach w domu więc pewnie "przyjemny" poród był moim wynagrodzeniem za całe 9 miesięcy.
ostatni 9 miesiąc miałam mega silne skurcze które na KTG się nie mieściły w skali (na szczęście ich nie czułam) lekarze robili zakłady między sobą kiedy urodzę. a ja nadal nic.
któregoś wieczoru poczułam że dziś urodzę. więc jakoś podświadomie poszłam wziąć prysznic o 23
, potem drzemka i telefon do położnej na dyżurze że rodzę... ta do mnie że za raz ktoś przyjdzie.. czekamy z dziewczynami z pokoju i nic. minęła godzina a do mnie nikt nie przychodzi.. na szczęście dziewczyny z mojego pokoju ogladaly film w tv i tez nie spaly. humor nam dopisywał...
przyszła położna starej daty i stwierdziła "gdyby Pani rodziła to by Pani materac z bólu gryzła!"
noż kurcze... nie uwierzyła że rodzę...
za pół godziny dzwonię znów że ja na prawdę rodzę!!!
ta z łaską żebym przyszła do pokoju badań i sprawdzą.
poszłam tam.. a ta pseudopołożna po sprawdzeniu rozwarcia do mnie z gębą "czemu Pani nic nie mówi że już rodzi???!! przecież rozwarcie jest już na Xcm!!!"
od tej pory już nawet wstać nie pozwolila tylko na porodówkę która jest 3 metry dalej musiała mnie na wózku wwieść i nie pozwolila spakować manatków ( a miałam ich sporo...) przez to nie wiedziałam gdzie dala mi telefon i nie mogłam po męża zadzwonić...
potem poszłam na sale przedporodowa i zaczely się bole (faktycznie nie pamiętam już ich) ale chyba były spore bo pamiętam ze śmiesznie sapałam i się wiłam na łóżku.. ;-) nie mogłam chodzic co moglo mi pomoc bo bylam pod KTG.
inna "inteligentna inaczej" polozna przyszla do mnie tylko raz ze stwierdzeniem "może przescieradlo se Pani poprawi bo spada i niech Pani spi miedzy skurczami (skurcze co 5 min) bo dluuuuugi porod przed PAnią he he..." <-- nie zabić takiej w myślach??
nie przejęłam się nią bo mimo wszystko miałam chyba nadmiar tych hormonow szczęścia
potem poszlam na sale porodowa. wszystko na własnych nogach, do toalety tez (co było sensacja na porodówce bo ze mna szla a raczej na czworaka wiła się z bólu inna dziewczyna)
sam porod był dla mnie szybki chociaż pod względem personelu to było masakra. polozna przyszla dopiero na końcu jak syna rodziłam, przez caly czas bylam sama. nigdy nie bylam na szkole rodzenia i nie wiedziałam kiedy przeć, kiedy oddychać... i tak jak glupia darłam się "idzie skurcz, teraz mam przec czy nie" "niech pani prze" itd... trochę czułam się jakbym głupiego jasia dostałam bo było mi strasznie wesoło mimo to ;-)
i wtedy przyszedł do mnie anioł (tak mówiły inne dziewczyny ze szpitala, że albo anioł albo się nawdychałam jakiegoś świństwa )
przyszła położna która była jak anioł
... taka starsza Pani w dzierganym sweterku. pierwszy raz w życiu ją tu widziałam a położne znałam bo ciążę u nich przeleżałam... pomagała i mówiła co mam robić. potem gdzieś znikała. dodała żebym urodziła do godziny 6 bo potem musi iść i urodziłam posłusznie o 5.10.
pamiętam też że przestraszyłam się innej położnej która gdy synek już wychodził ubrała wielki płaszcz foliowy, gogle i gumowce na nogi(pomyslalam ze na ryby idzie, a ona do mojego synka) zdążyłam tylko krzyknąć "ło matko co to"
a jak ważyli synka to wagę nie mieli starowanej i wyskoczyło im 7 kg. ja przerażona "ileee??" a lekarz"a nie pomylka, przerpaszam"
tak więc kupa strachu była ale też było wesoło i jakoś tak przyjemnie to wspominam ;-)
lekarz przyszedł tylko na obejzenie lozyska i zszycie mnie. przyszedł zaspany i fajami walilo od niego... fuj...
jedyny bol który pamiętam to przy zszywaniu i nacinaniu. nacinali mnie na zywca w trakcie skurczy aby się nie czuło, tyle ze polozna naciela mnie nie w trakcie skurczu.. ałłłaaaa.... po porodzie przeprosiła mnie o dziwo "przepraszam, myślałam ze wtedy ma Pani skurcz"
i jeszcze gdy miałam dzwonic po meza to zamiast komórki to przynieśli mi aparat foto - po męża nie zadzwonialam... a w sumie to go tam nie chciałam. przyszła położna i ja mowie ze "nie wiem czy go chce" - tylko ta źle zrozumiała i było chwilowe "Matko, czemu Pani nie chce dzidziusia, nie kocha go PAni "
eh seria pomyłek i niedomówień...