@Munro
Dzisiaj dopiero odpisuję, bo znalazłam chwilę z moimi urwisami
a więc uważam, że poród domowy jest nieodpowiedzialny, bo sama taki przeżyłam w pierwszej ciąży, do dzisiaj mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Ciąża idealna, dziecko zdrowe, ja zdrowa, do szpitala jedyne 30 minut (co mi się wydawało wtedy blisko), miałam opłacone 3 położne, lekarza na telefonie, dodatkowo, dodatkowo przyjechał mniej więcej po 10 godzinach porodu, twierdząc, że wszystko ok. W domu przenośne usg, ktg. Przed porodem dużo ćwiczyłam, medytacja, piłka, oddech... Wydawało mi się, że wiem wszystko i jestem przygotowana. Od początku porodu szło opornie i bardzo bolało, mimo wszystkich moich technik relaksacyjnych, miałam potworne bóle krzyżowe. W trakcie porodu moja kość ogonowa zaczęła się przesuwać, nie mogłam wytrzymać z bólu. Położne stawały na głowie. Skurcze były bardzo silne a rozwarcie szło opornie. Po wizycie lekarza, który twierdził, że wszystko ok, krzyczałam z bólu, nie panowałam nad tym kompletnie. Po 18 godzinach porodu tetno dziecka zaczęło spadać. Szybki telefon do lekarza - 30 minut to za długo do szpitala, mogą wezwać karetkę, będzie tylko nieco szybciej. Okazało się, że dziecko nie było odpowiednio wstawione w kanał rodny, ja miałam już bóle parte od dwóch godzin, a główka dziecka napierala na moją kość. Położna powiedziała wprost - albo zgodzę się na 'wypchnięcie' dziecka, albo nie obiecuje, co będzie dalej. Zgodziłam się. Jedna położna od dołu wstawiała dziecko w kanał rodny, a dwie naciskały na brzuch. Dziecko wyszło z krwiakiem na głowie, nie płakało, jak się później okazało miało zachlystowe zapalenie płuc. Ja popękana szyjka macicy, złamana kość ogonowa, popękałam tak, że przez pół roku nie mogłam normalnie usiąść.
Czy ktoś zawinił? Nie. To było nie do przewidzenia. Stąd moja opinia - takie porody są nieodpowiedzialne, bo nie przewidzisz wszystkiego.