Prawda jest taka, że te mało osób o tym mówi. Ja otworzyłam się tylko na forum, ale w normalnym życiu nikt nie wie oprócz partnera. Może i mi łatwiej był przez to przejść, bo wtedy był tylko pecherzyk ciążowy (nie było zarodka) a potem przyszło krwawienie i sama się oczysciłam i ominęła mnie rzeźnia w szpitalu. Z drugiej strony od początku wiedziałam, że poronienia często się zdarzają (wiedza własna plus opowieści koleżanek) więc nie było takiego szoku. Jak ktos nie jest tego świadomy to na prawdę może to ciężko przeżyć.