reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Majowe mamy 2021

Ja też myślałam, że poronień nie jest tak dużo, a się okazało że 1 na 5/6 kobiet roni.
Prawda jest taka, że te mało osób o tym mówi. Ja otworzyłam się tylko na forum, ale w normalnym życiu nikt nie wie oprócz partnera. Może i mi łatwiej był przez to przejść, bo wtedy był tylko pecherzyk ciążowy (nie było zarodka) a potem przyszło krwawienie i sama się oczysciłam i ominęła mnie rzeźnia w szpitalu. Z drugiej strony od początku wiedziałam, że poronienia często się zdarzają (wiedza własna plus opowieści koleżanek) więc nie było takiego szoku. Jak ktos nie jest tego świadomy to na prawdę może to ciężko przeżyć.
 
reklama
Prawda jest taka, że te mało osób o tym mówi. Ja otworzyłam się tylko na forum, ale w normalnym życiu nikt nie wie oprócz partnera. Może i mi łatwiej był przez to przejść, bo wtedy był tylko pecherzyk ciążowy (nie było zarodka) a potem przyszło krwawienie i sama się oczysciłam i ominęła mnie rzeźnia w szpitalu. Z drugiej strony od początku wiedziałam, że poronienia często się zdarzają (wiedza własna plus opowieści koleżanek) więc nie było takiego szoku. Jak ktos nie jest tego świadomy to na prawdę może to ciężko przeżyć.
Moja pierwsza stratę przeszłam w miarę bo to był 4tc. Nie zdążyłam się zacząć cieszyć i już poroniłam- 1 dzień wiedziałam o ciąży. Kolejna strata była o wiele bardziej bolesna bo w 10t4d dowiedziałam się ze serduszko przestało bić praktycznie miesiąc wczesniej- krótko po wizycie 😢
Przeżyłam to bardzo mocno. Siedziałam w depresji 2 miesiące w domu. Nie dawałam rady wyjść do ludzi.
Po roku się w miarę otrząsnęłam i zaczęliśmy batalie z badaniami. Wtedy wyszła moja zakrzepica i insulinoopornosc która mam teraz w remisji.
Powtarzam sobie, ze już tyle ciężkich chwil było w naszym życiu (2 aniołki ) cholerne problemy z budowa domu przez co przeszliśmy w tym roku ogromne stresy, ze chyba teraz czas już na dobre informacje... Podobno po każdej burzy wychodzi słońce. Dla mnie tym słońcem jest teraźniejsza ciąża ❤️
 
Jejku uświadomiłam sobie ile jest ciąż biochemicznych..Mimo że to był 5+4 jest mi ciężko,liczylam się z tym odkad pojawilo się bladorózowe plamienie. No niestety chyba nie jest się gotowym na takie rzeczy.😥 ale widzę że nie jestem sama, jest nas mnóstwo i dajemy sobie swietnie radę bo kto jak nie my kobiety.podnosimy koronę i działamy dalej..bie myślałam że jest aż tyle poronień..poki się nie doświadczy nie zdaje się z tego sprawy..Ale kochane nie załanujeny się i działamy dalej.😉😊 trzymam za was kciuki na prawdę
 
reklama
Prawda jest taka, że te mało osób o tym mówi. Ja otworzyłam się tylko na forum, ale w normalnym życiu nikt nie wie oprócz partnera. Może i mi łatwiej był przez to przejść, bo wtedy był tylko pecherzyk ciążowy (nie było zarodka) a potem przyszło krwawienie i sama się oczysciłam i ominęła mnie rzeźnia w szpitalu. Z drugiej strony od początku wiedziałam, że poronienia często się zdarzają (wiedza własna plus opowieści koleżanek) więc nie było takiego szoku. Jak ktos nie jest tego świadomy to na prawdę może to ciężko przeżyć.
Foka ja też teraz miałam pusty pęcherzyk ciążowy. Nie miałam świadomości, że tak ciężko jest utrzymać ciążę. To moja pierwsza strata.
 
Do góry