reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Majowe mamy 2018

Aaaa, no i jeszcze mozna by ksiazki pisac o tym jakie ludzie maja wynagania odnosnie opieki w szpitalu.... ma wlasne oczy widzialam jak maz pacjentki opieprzal pielegniarki bo zona 15 minut czekala na kroplowke z przeciwbolowym.....a babki na dyzurze po prostu mialy taki zapierdziel ze do wc nie mialy kiedy pojsc....
 
reklama
Ale to są niepełne dane. Ile z tych 109 porodów było porodami pierworódek, może 50? Ile z tych 39 pęknięć to pęknięcia III i IV stopnia? Można te informacje doprecyzować? Jaki to szpital, niestety ale nadal szpital szpitalowi nierówny.

Gdyby się uprzeć, można by zrobić własną, prawdziwą statystykę na forum. Z wypowiedzi dziewczyn póki co wynika, że pierworódki nadal są nagminnie chlastane. Mają też lewatywę i golenie. Nie chodzi o to, że obecnie robi się takie rzeczy, tylko, że pomimo kilkunastu lat walki o prawa kobiet do godności i decydowania o swoim ciele, nadal się to robi. Inna sprawa, że kobiety godzą się na przestarzałe, niczym nieuzasadnione zabiegi, bo myślą, że tak trzeba.
Szpital jest szpitalem powiatowym, II stopień referencyjności. W tygodniu podejdę i uzupełnię statystykę - ile pierworódek było do cięcia, ile z nacięciem, ile z obrażeniami i ile bez.
Ale żeby była jasność - pęknięcia III i IV stopnia są rzadkie (i u tych nacinanych i u tych nie) ale statystycznie występują znacznie częściej u nie nacinanych niż u nacinanych. Nacięcie chroni przed niekontrolowanym pęknięciem, czyli tym w kierunku - zazwyczaj - odbytu, bo w tę stronę idą największe naprężenia (nacina się bocznie, tak jakby na godzinę 7-8). Pęknięcia IV stopnia zdarzają się na szczęście kilka razy w roku (czyli bardzo rzadko).
A co do "decydowania o własnym ciele" to pokłosiem między innymi tego sformuowania jest wysyp cesarek - skoro kobieta w ciąży słyszy, że może decydować o swoim ciele to czuje się też władna żeby decydować o formie porodu. A że znajdują się lekarze, którzy dają wskazania (np. okulistyczne - wada wzroku, ortopedyczne - skolioza itp.) to za 5 lat będziemhy mieli 60% cesarek.

Nie ukrywam, że mówienie o "decydowaniu o własnym ciele" jak dla mnie samo w sobie jest dziwne. Skoro ktoś uważa, że wie lepiej, umie lepiej i inni mają się dostosować (w sytuacji gdy to ci inni potem ponoszą odpowiedzialność za przebieg porodu) powinien sam sobie ten poród poprowadzić. Albo znaleźć kogoś kto zgodzi się na jego żądania. Na szczęście dla kobiet "chcących decydować o swoim ciele" w Polsce jest i tak łatwo - podpiszesz w dokumentacji, że nie zgadzasz się na nacięcie, lewatywę czy golenie (tego już totalnie nie rozumiem) to ci tego nie zrobią. W wielu krajach spróbuj stawiać warunki to pokażą ci drzwi.
 
Jak ja ostatnio byłam w nocy na izbie przyjęć na gin-poł. to czekałam 3 godziny aż mnie lekarz przyjmie. Ale nie miałam co mieć do niego pretensji tak szczerze mówiąc - bo od momentu kiedy przyjechałam przyjął na oddział 4 rodzące babki - z czego jeden przypadek wczesnej akcji porodowej (jakoś w 32tc babeczka była).
W końcu mnie przyjął i zachował się mega profesjonalnie, a nie na „odpierdol” / bo przecież mógł - byłam wtedy chyba w 9tc. Jak wypisywał mi receptę, to pytałam go czy tak jest zawsze to powiedział, że dyżur ma od 14:00 (była 00:30) i dopiero teraz jest tak, że w czasie mojej wizyty nikt się nie rejestruje. Dlatego czasem trzeba faktycznie mieć zrozumienie dla tych ludzi.
Myśle, że dużo też zależy od naszego podejścia [emoji4]

Dodam, że wspomnienia z tej samej izby miałam dosyć niemiłe (to tam właśnie przyjmowali mnie w 1 ciąży) i gdyby nie fakt, że mam do tego szpitala najbliżej to chyba bym się nie zdecydowała żeby tam ponownie pojechać, bo za pierwszym razem trafiłam na chamskiego lekarza.

A tak... jako, że na serio miałam teraz mega rzeczową i w gruncie rzeczy miłą obsługę to chyba właśnie zdecyduje się na ten szpital bo złe wrażenie jakoś się ulotniło

Po prostu jakoś w 30tc podjadę i spytam co i jak się ma [emoji5] Jedno tylko mnie martwi / z tego co wiem to akurat w tym szpitalu wiecznie brakuje miejsc na porodówce, ale i na to przyjdzie rada [emoji39]

Uciekam spać dziewczyny
Dobranoc :D


Wysłane z iPhone za pomocą Forum BabyBoom
 
Aaaa, no i jeszcze mozna by ksiazki pisac o tym jakie ludzie maja wynagania odnosnie opieki w szpitalu.... ma wlasne oczy widzialam jak maz pacjentki opieprzal pielegniarki bo zona 15 minut czekala na kroplowke z przeciwbolowym.....a babki na dyzurze po prostu mialy taki zapierdziel ze do wc nie mialy kiedy pojsc....
Tak jak jeden lekarz jest fajny a inny nie, jedna położna fajna a druga nie to identycznie jeden pacjent (czy mąż pacjentki ;)) jest fajny a inny nie :D

Rodziłam w prywatnej klinice bo tam przyjmował mój ówczesny lekarz prowadzący, położna była paskudna i mega niedelikatna, miałam znieczulenie i i tak bolało (no mam niski próg bólu), miałam nacięcie, sama się wygoliłam, większość porodu przeleżałam na łóżku porodowym (choć na pewno byłoby lepiej jak bym miała okazję ponyć w basenie, pobujać się na piłce, kucać), miałam lewatywę - no ale cóż, zaszłam w ciążę to i urodzić musiłam ;) I nie, nie czułam się w czasie porodu odarta z godności - i jeszcze w dodatku musiałam za te wszystkie atrakcje słono zapłacić ;) Poród wspominam miło, bo zakończył się urodzeniem mojego cudownego, zdrowego Stasia :D
 
Kurcze jeszcze połowy nie mamy a my już o porodach :laugh2: a tak prawdę mówiąc to urodziłam dwoje dzieci a tego porodu boje się jak cholera... i nie mam pojęcia dlaczego :dry:
 
Pierwszy raz rodziłam 17 lat temu, gdy akcja rodzić po ludzku raczkowała. W dużym, uznanym szpitalu we Wrocławiu. Poród był traumatyczny, jako pierworódka nie miałam oczekiwań, tylko same pytania.

Gdyby było wszystko dobrze, nie byłoby potrzeby jakichkolwiek ruchów społecznych. A one były i - o zgrozo - nadal są.

Drugi raz rodziłam 6 lat temu, w starannie wybranym szpitalu, który oferuje wszystko o co walczyły kobiety. Poród był godny, ludzki, piękny, zgodny z fizjologią porodu, prawdopodobnie znowu tam będę rodzić.

Po 6 latach co czytam? Że nic się nie zmieniło na lepsze dalej, mało tego, jest jakby krok wstecz. Po tylu latach progres powinien dotknąć już wszystkich a gdzieś utknął.

To, co oferuje nadal tak wiele szpitali, jest niezgodne ze współczesną sztuką medyczną i standardami w cywilizowanych krajach zachodnich.

Nie byłoby tak wiele cc, gdyby większym zaufaniem obdarzało się kobiety, które rodzą instynktownie oraz gdyby znieczulenie było dostępne na szeroką skalę, wszedzie, wszystkim. Na życzenie, nie na łaskę.

Nie jestem roszczeniowa, nie jestem też numerkiem w statystyce.

Można rzec, niedobór kadry. Słabe płace. Ale to nie tłumaczy zacofania, rutyny ani chamstwa. Tym można wytłumaczyć brak anestezjologa całą dobę.

Mam nadzieję, że Polki będą uparcie oczekiwać standardów europejskich w opiece okołoporodowej a oddziały, które nie pójdą z duchem czasu, znikną. Tak jak ten w moim mieście :)

Całe szczęście mam już doświadczenie, wiem czego potrzebuję i gdzie mogę to uzyskać. I tego Wam wszystkim życzę :)
 
Jeszcze raz podkreślę, że nie uważam że wszystko hula i jest idealnie - najgorsza jest (w mojej ocenie) nierówność: wszystko zależy od tego na kogo się trafi - gdyby były powszechne wewnętrzne audyty z samooceną i oceną szefa, zespołu to może byłoby lepiej, może nawet jak ktoś ma zły dzień to zachowywałby się przyzwoicie - ale tego nie ma i chyba nikt nie chce nic takiego wprowadzić :( Więc ramię w ramię pracują osoby empatyczne, profesjonalne i chamy. Póki nie będzie doceniane, że ktoś jest dobrym pracownikiem, a piętnowane, że inny jest złym to system się nie zmieni...

Co do europejskich standardów (to bardziej jako kasus ;)) - moja koleżanka, lekarka, korzystając z okazji, że Jej brat jest lekarzem w Szwecji postanowiła tam rodzić. Była przekonana, że będzie Jej tam lepiej. Może miała pecha i właśnie trafiła na zespół bez powołania - poród trwał 36 godzin, max ciśnienie w czasie porodu miała 200/120 - ogólnie miała klasyczny stan przedrzucawkowy, z obrzękami. Córa ponad 4,5kilo. Na pewnym etapie już błagała o cesarkę, ale nie widziano wskazań ;) U nas tak duże dziecko u pierwiastki, rzucawka, przedłużający się poród każde z osobna byłoby wskazaniem do cięcia, oni przeczekali :) Pozostałą dwójkę dzieci rodziła już w Polsce :D
 
Oj historie tych dziewczyn co to uznaja szpital w miejscu zamieszkania za beeee o jada rodzic gdzir indziej gdzie podobno jest lepiej mozna by mnozyc. Tylko z tego roku dwie sytuacje. Pierwsza kolezanka zalatwila cc w w-wie bo u nas ciemnogrod niby. Podczas cc zaszyli jej w brzuchu chuste chirurgiczna i dwa miesiace pozniej ja sama ledwo odratowali bo gilo wszystko. Druga poszla do innego miasta bo tak samo, u nas zle. Zrobili cc po ktorej raz czy dwa dostala przeciwbolowe a potem stwierdzili ze ma bolec. Do tego z braku.miejsc po cc lezala na patologii a dziecko na noworodkach. Tylko na karmienie przynosili. Tak przez dwie doby.
Wydaje mi sie ze te szpitale ktore rzeczywiscie nie spelniaja standardow same zniknal bo nikt sie tam leczyc nie zechce.
 
reklama
O kurcze, człowiek wchodzi sobie tu radośnie w niedzielny poranek a tu już takie opowieści. To moja pierwsza ciąża. Mega boję się porodu. A jak to czytam to jeszcze bardziej [emoji12][emoji12][emoji12]


Wysłane z iPhone za pomocą Forum BabyBoom

Ja mam wspaniałe wspomnienie porodu. Najgorsze wspomnienie to znieczulenie [emoji854] prób było 9 i za 10 się udało wbić między kręgi.
Będzie dobrze. Zycze każdej z nas porodu na kichnięcie i zdrowych dzieci.




Napisane na iPhone w aplikacji Forum BabyBoom
 
Do góry