Kaylla, walcz w takim razie o to, zeby miec teraz te wizyty co tydzien. Oplacasz pakiet i masz do tego prawo! Nie daj sie sterowac bo moze lekarzowi wystarcza takie odstepy by miec pewnosc ze nalezycie Cie monitoruje, ale wiadomo ze my poschizowane matki patrzymy na to inaczej i najlepiej jakby nam ktos codziennie powtarzal ze wszystko jest ok.
Nie obraz sie Kaylla, ale jak Cie czytam przez te ostatnie miesiace to mam wrazenie ze wiecej zla dla dzidcka robia Twoje nerwy niz faktycznie cholestaza :/ Przeciez to juz kilka tygodni gdy Ty tak sie umartwiasz. Moze to najwyzszy czas zeby poszukac profesjonalnej pomocy, bo przed Toba jeszcze kilka tygodni oczekiwania?
Zebys Ty jeszcze w jakas nerwice czy depresje z tym wszystkim nie wpadla...
Ale to nie jest tak, że ja się tak ciągle stresuję i nic innego nie robię. Ja się strasznie stresowałam na poczatku, jak nie wiedziałam co i jak, później się trochę denerwowałam przy okazji badań, ale ogólnie się trzymałam. Ja po prostu jak wszystko jest ok, to tego tutaj najczęściej nie pisałam, tylko wylewałam z siebie strach i żal, jak coś było nie tak, więc faktycznie może tak wyglądać, że nic innego nie robię, tylko płaczę po kątach. Teraz po prostu znowu zaczynam się stresować, bo mam wśród znajomych osoby, które też miały cholestazę, było wszystko w porządku, a nagle w 34/35 tygodniu coś się działo i na gwałt była cesarka potrzebna. Po prostu teraz wchodzę w ten okres, gdzie jest większe prawdopodobieństwo, że coś się może wydarzyć.
kaylla, a co z tą panią doktor, co pisałaś, że ona by Cię położyła? Może ona by Cię wzięła pod skrzydła na te ostatnie tygodnie? Chociaż jak znam życie to pewnie wizyta kosztuje majątek...
Fajnie by było, z tym, że ona i tak najbliższy wolny termin ma za 3 tygodnie, a ja za tydzień kończę ten 34, kiedy to ona wysłałaby mnie do szpitala. Już pomijam fakt, że wizyta kosztuje 3 stówy.