Hej laseczki...co tam u was słychach????? żyjecie???
Zastanawiałam się co u was wszystkich.
U nas ok, sezon przeziębieniowy otwarty. Młoda dobrze się rozwija chociaż patrząc przez pryzmat starszego to nadal jest do mnie przylepą. Może trochę jej zelżało ale nadal jednak w jakimś stopniu jestem jej potrzebna do życia (jeśli wiecie co chcę przekazać). Ciągle tylko "mami, mami". Urocze to. Ale denerwujące też jest to, że przy usypianiu koniecznie muszę to ja być, a czasem chciałabym usiąść wieczorem i po prostu siedzieć i nic nie robić. Odpoczywać. Ale nie, bo młoda nie uśnie beze mnie. Chociaż powoli zaczynamy ją przestawiać żeby tata też mógł ją usypiać bo też nigdy nic nie wiadomo i gdyby mnie zabrakło to żeby mąż miał łatwiej chociaż w tym. No i pory usypiania jej były ciężkie bo o 21 potrafiła jeszcze mieć dużo energii. Ale w sumie też zaczyna się to zmieniać bo w przedszkolu już nie śpią (chyba sporadycznie) i młoda zaczyna mi padać o tej 20 więc jest sukces.
Rozwija się ok, po złamaniu nogi śladu nie ma. Pięknie mówi, staje się samodzielna. Sama sobie robi śniadania (płatki z mlekiem ale jednak). Była antyfanką kucyków i spinek a od jakiegoś tygodnia się do nich przekonała więc jestem zadowolona. Czekam teraz na sukienki
Ja wiecznie się odchudzam. W sumie od lutego chodziłam na siłownię, w kwietniu wzięłam trenera osobistego. Dieta baardzo kuleje, ale w sumie zeszłam z 91 kg na 84 więc jest postęp, ale nie taki jaki być był powinien i to też mnie denerwuje. Staram się motywować, że schudłam, że jest lepiej itp. Ale nie zawsze to wychodzi. Wychodzą za to moje kompleksy i to mocno. I do tego powoli wychodzi depresja - to też ma na to moje postrzeganie wpływ.
Ale żeby nie było całkiem źle to jest ok. To są tylko takie małe drzazgi w codziennym życiu, upierdliwe, ale tylko drzazgi.