Pieszczoszka - to by się zgadzało, zakochany człowiek jest obłąkany..
co do zdjęcia - obiecuję mężowi, że jeden dzień nie kiwnę palcem, ale ja wiem, że na niego nie podziała, a jeśli już to powie "masz rację" i ja będę musiała sprzątać ten bajzel. nieraz coś leżało na podłodze - Misiek z Bartkiem potrafili się o to potykać, ale nie podnieśli.. dziękuję, postoję - wolę sprzątać na bieżąco..
u mojego chłopa takie "zasady" to zasługa mamusi - do tej pory nadskakuje jemu i swojemu mężowi, nawet sałatkę im układa na talerz, słodzi kawę - po prostu jak trzylatkowi. z resztą jeden, jedyny i ostatni raz jak ją poprosiłam o pomoc odparła, że to moja wina, bo nie chodzę do pracy - Barti miał 6m. (z tym, że ona chodzi i dalej sama zapierdala w domu.. no może ostatnio zwala całe obowiązki na córkę osiemnastoletnią). bardzo dużo już od niego wyegzekwowałam, dużo robi, ale takimi tekstami i kłótniami doprowadza mnie do szału.
kattul - mnie takie zachowanie bardziej denerwuje niż sama kłótnia, a już najbardziej jak wkurzy mnie, popłaczę się, a za 10 minut przychodzi, tuli się i zbiera na więcej, a ja mam ochotę jedynie przyłożyć mu w pysk
(nie żeby mi się 2 razy nie zdarzyło, jeszcze przed dziećmi).
zdrzemnęłam się, czuję się równie ciulowo jak rano.. obiad wstawiony, czas ogarnąć troszkę kuchnię, bo Hania urządziła sobie w niej plac zabaw, a ja dla świętego spokoju jej na to pozwoliłam..
ciekawe, czy mój pan wysili się na buziaka walentynkowego..