Pieszczoszka - wiadomo - musiałaś jej pilnować i byłaś z nią non-stop. stało się i się nie cofnie, może tu jest pies pogrzebany? Ja się coraz bardziej przekonuje, że to taki okres, że dziecko potrzebuje być blisko matki. w 8miesiącu dzieci odkrywają, że matka nie jest ich częścią, że jest osobną osobą i jeszcze strach separacyjny.. Nutelcia od początku była niewymagająca - leżała na macie, bawiła się, sama usypiała, budziła i dalej bawiła. kiedy pierwszy raz zachorowała na zapalenie ucha to nosiłam ją przez 3 dni i 3 noce non-stop- masakra, zakwasy miałam nawet na cyckach, więc wiem jak to męczy. teraz Nutka (od jakiś 2 tygodni) domaga się właśnie noszenia. mata jej nie odpowiada, siedzenie już też nie, chyba, że dostanie w łapkę coś do jedzenia (teraz męczy kromkę chleba), usypianie? rany, jak wychodzę z pokoju to wrzask - najlepiej żebym siedziała w zasięgu wzroku i śpiewała (stokrotkę), bo jak zamknie oczy to chociaż mnie słyszy. staram się jak najwięcej podrzucać ją Miśkowi (też mu się nie podoba, że Nutka cały czas wyciąga ręce do mnie) i zabawiać na fotelu obok mnie.
Bartek? ciąża z nim nie była zaskoczeniem, ale planowaną bym jej nie nazwała, miałam 19 lat i skupiałam się na awanturach z teściową o ślub. moje życie towarzyskie legło w gruzach, bo się przeprowadziłam, nowe miasto, zero znajomych. byłam rozgoryczona, bo ja zawsze miałam wielką ekipę zgranych znajomych, w domu siedziałam minimum, to co musiałam, a nagle byłam skazana na samotne siedzenie (Misiek w pracy), dodam, że komputera nie było. poród był koszmarny. połóg - jeszcze gorszy i jeszcze 2 miesiące później bolało siedzenie na tyłku (nacinanie kosmiczne, szarpane, na 2 razy, na żywca), mdlałam, nie jadłam, awantrowałam się, bo "nie prasujesz dziecku ubrań", "kąpiesz rano, a wieczorem wychodzisz z dzieckiem z domu? dostanie zapalenia opon mózgowych", "nie możesz wysiedzieć w domu 6 tygodni?", "co ze ślubem?", "co z ciebie za matka, że karmić dziecka nie potrafisz?". z depresją minęłam się o milimetr. płakałam całymi dniami, razem z Bartkiem - skaza białkowa, kolki, problemy z kupą. byłam z nim cały czas sama, bywało, że się nie myłam przez tydzień, jadłam w doskokach, nabawiłam się anemii, a co to sen - zapomniałam. z całego serca żałowałam, że mam dziecko, nie radziłam sobie, a przynajmniej tak myślałam, wyśrubowałam sobie poprzeczkę i próbowałam zadowolić wszystkich - obiad gotowałam od rana, obierając po jednym ziemniaku w chwili kiedy Bartek się nie darł - w końcu odpuściłam, spałam kiedy tylko Bartek spał, a było to nieraz 20minut dziennie i to podczas mojego huśtania w wózku. i jeszcze jesień była deszczowa. czułam się jak wrak, byłam w innym świecie, ba! na innej planecie.
co mi w końcu pomogło?
szkoła, wyjście na 3h nawet w celu nauki. już po tygodniu nabrałam sił, mimo że w domu nic się nie zmieniło.
Ale do czego dążę - do dziś Bartek jest przylepą, dopiero od niedawna da się uśpić Miśkowi, inaczej był wrzask do póki nie przyszłam. w nocy wstaje i przyłazi do mnie, do dziś. mama gotuje, mama karmi, mama wyciera tyłek, mama ubiera, mama się bawi - wszystko mama inaczej płacz. nawet do sklepu po słodycze nie pojedzie z ojcem tylko musi z mamą. to wina trudnych początków, czy po prostu jest "pieszczoch"? pewnie się nie dowiem. jedyne co mogę to próbować za każdym razem przekonać go do kogoś innego, nawet jeśli chodzi o obranie skarpetek, bo to też musi robić mama, nikt inny.
czarnula - że Ciebie nie chce, mogę zrozumieć ( w sensie, że żony), ale dzieci? mi Misiek tysiąc razy mówił, że jak od niego odejdę to będzie walczył o dzieci (jest dziwnie przekonany, że go w końcu zostawię - czasem na to zasługuje), więc nie mogę zrozumieć co to za człowiek - kupiłem wam bilet - wynoście się. no tak, dzieci by mu przeszkadzały w imprezach, ale czy one są najważniejsze? jak dla mnie to jedno zachowanie mówi o tym jakim jest człowiekiem i wiesz co? dobrze się stało, że się rozstajecie. wrócisz do Polski, rodzina Ci pomoże, będzie ciężko, ale jak piszą dziewczyny - silna jesteś i dasz radę, a któregoś dnia wpadniesz na faceta, który się w Tobie zakocha, rzuci wszystko i zapomni o kolegach i imprezach. będziesz się śmiać całymi dniami, budzić z uśmiechem z twarzy i miała obok siebie kogoś kto nie wytrzyma 10minut foszenia się na Ciebie, bo tak bardzo Cię będzie kochać, że te 10minut rozstania dla niego będzie koszmarem. na to zasługujesz!!
gdzie w Polsce będziesz mieszkać? w sensie w jakim mieście?
i jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy, a ja będę mogła pomóc to pomogę!!
ząbkowania ciąg dalszy - czyt. usypianie od 16 do 22, pobudka o północy, wrzask, wożenie do 1, pobudka o drugiej, wrzask, wożenie do 4, poddanie się - nakarmienie, wożenie do 5;30, pobudka o 7. co najgorsze, umieram. z niewyspaniem sobie dam radę, (dziwne jak mało snu potrzebuję przy drugim dziecku) ale przy anginie nie bardzo. gardło mi rozsadza, z nosa się leje, aż po brodzie, oczy łzawią, a rana na placu ciągle się otwiera i krwawi (szok ile może krwawić tak nieduże nacięcie), myślę, że wymaga szycia, ale nie ma opcji, zabandażuję ściśle i jakoś to będzie. Bartek nie poszedł do przedszkola, po prostu nie miałam siły iść w taki mróz.
Bartek? ciąża z nim nie była zaskoczeniem, ale planowaną bym jej nie nazwała, miałam 19 lat i skupiałam się na awanturach z teściową o ślub. moje życie towarzyskie legło w gruzach, bo się przeprowadziłam, nowe miasto, zero znajomych. byłam rozgoryczona, bo ja zawsze miałam wielką ekipę zgranych znajomych, w domu siedziałam minimum, to co musiałam, a nagle byłam skazana na samotne siedzenie (Misiek w pracy), dodam, że komputera nie było. poród był koszmarny. połóg - jeszcze gorszy i jeszcze 2 miesiące później bolało siedzenie na tyłku (nacinanie kosmiczne, szarpane, na 2 razy, na żywca), mdlałam, nie jadłam, awantrowałam się, bo "nie prasujesz dziecku ubrań", "kąpiesz rano, a wieczorem wychodzisz z dzieckiem z domu? dostanie zapalenia opon mózgowych", "nie możesz wysiedzieć w domu 6 tygodni?", "co ze ślubem?", "co z ciebie za matka, że karmić dziecka nie potrafisz?". z depresją minęłam się o milimetr. płakałam całymi dniami, razem z Bartkiem - skaza białkowa, kolki, problemy z kupą. byłam z nim cały czas sama, bywało, że się nie myłam przez tydzień, jadłam w doskokach, nabawiłam się anemii, a co to sen - zapomniałam. z całego serca żałowałam, że mam dziecko, nie radziłam sobie, a przynajmniej tak myślałam, wyśrubowałam sobie poprzeczkę i próbowałam zadowolić wszystkich - obiad gotowałam od rana, obierając po jednym ziemniaku w chwili kiedy Bartek się nie darł - w końcu odpuściłam, spałam kiedy tylko Bartek spał, a było to nieraz 20minut dziennie i to podczas mojego huśtania w wózku. i jeszcze jesień była deszczowa. czułam się jak wrak, byłam w innym świecie, ba! na innej planecie.
co mi w końcu pomogło?
szkoła, wyjście na 3h nawet w celu nauki. już po tygodniu nabrałam sił, mimo że w domu nic się nie zmieniło.
Ale do czego dążę - do dziś Bartek jest przylepą, dopiero od niedawna da się uśpić Miśkowi, inaczej był wrzask do póki nie przyszłam. w nocy wstaje i przyłazi do mnie, do dziś. mama gotuje, mama karmi, mama wyciera tyłek, mama ubiera, mama się bawi - wszystko mama inaczej płacz. nawet do sklepu po słodycze nie pojedzie z ojcem tylko musi z mamą. to wina trudnych początków, czy po prostu jest "pieszczoch"? pewnie się nie dowiem. jedyne co mogę to próbować za każdym razem przekonać go do kogoś innego, nawet jeśli chodzi o obranie skarpetek, bo to też musi robić mama, nikt inny.
czarnula - że Ciebie nie chce, mogę zrozumieć ( w sensie, że żony), ale dzieci? mi Misiek tysiąc razy mówił, że jak od niego odejdę to będzie walczył o dzieci (jest dziwnie przekonany, że go w końcu zostawię - czasem na to zasługuje), więc nie mogę zrozumieć co to za człowiek - kupiłem wam bilet - wynoście się. no tak, dzieci by mu przeszkadzały w imprezach, ale czy one są najważniejsze? jak dla mnie to jedno zachowanie mówi o tym jakim jest człowiekiem i wiesz co? dobrze się stało, że się rozstajecie. wrócisz do Polski, rodzina Ci pomoże, będzie ciężko, ale jak piszą dziewczyny - silna jesteś i dasz radę, a któregoś dnia wpadniesz na faceta, który się w Tobie zakocha, rzuci wszystko i zapomni o kolegach i imprezach. będziesz się śmiać całymi dniami, budzić z uśmiechem z twarzy i miała obok siebie kogoś kto nie wytrzyma 10minut foszenia się na Ciebie, bo tak bardzo Cię będzie kochać, że te 10minut rozstania dla niego będzie koszmarem. na to zasługujesz!!
gdzie w Polsce będziesz mieszkać? w sensie w jakim mieście?
i jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy, a ja będę mogła pomóc to pomogę!!
ząbkowania ciąg dalszy - czyt. usypianie od 16 do 22, pobudka o północy, wrzask, wożenie do 1, pobudka o drugiej, wrzask, wożenie do 4, poddanie się - nakarmienie, wożenie do 5;30, pobudka o 7. co najgorsze, umieram. z niewyspaniem sobie dam radę, (dziwne jak mało snu potrzebuję przy drugim dziecku) ale przy anginie nie bardzo. gardło mi rozsadza, z nosa się leje, aż po brodzie, oczy łzawią, a rana na placu ciągle się otwiera i krwawi (szok ile może krwawić tak nieduże nacięcie), myślę, że wymaga szycia, ale nie ma opcji, zabandażuję ściśle i jakoś to będzie. Bartek nie poszedł do przedszkola, po prostu nie miałam siły iść w taki mróz.