w Polsce nadal panuje stereotyp, że kobieta ma być żoną, matką, pełną obsługą hotelu na cały etat i jeszcze po ciężkim dniu ma rozłożyć nogi przed mężem i dziękować za to, że ją utrzymuje. córki mojej teściowej od małego zasuwają w domu (gotują, sprzątają, uprawiają ogród warzywny), a syn - mój mąż, nie robi nic poza "męskimi sprawami". owszem, jest złotą rączką, ale uważa, że mam mu gotować i jeszcze podkładać talerz pod nos. wyniósł to z domu (widzę jak teściowa traktuje jego, teścia i mojego syna). czasami opadają mi ręce kiedy słyszę "kochanie, czemu ja?", a proszę tylko o odkurzenie w salonie. walczę z jego poglądami, dużo już zmieniłam, ale nigdy nie zrobię z niego pomocy domowej. Kiedy byłam po męczącym porodzie - 3dni bez snu (rodziłam w nocy i dziecko było ze mną na sali - nie spał całymi nocami), mdlałam z powodu utraty krwi, nie mogłam siedzieć przez nacinane krocze, piersi mnie nawalały, miałam baby blues, myślisz, że ktoś pomyślał, żeby za mnie ugotować obiad? nie, bo od kobiety wymaga się całkowitej dyspozycji i niezmierzonych pokładów siły, a mężczyźni to biedaczki, o których mamy dbać i dziękować, że zaszczycają nas swoją obecnością.
świat nie zmieni się z dnia na dzień, nasze matki nie zmienią poglądów. tylko my możemy być inne i inaczej uczyć nasze dzieci. mój syn ma 3 lata, wie, że mamie trzeba pomagać i nie wolno bić kobiet. gotuje ze mną, odkurza, a czasem nawet umyje podłogę. ma z tym mnóstwo zabawy, a ja razem z nim.
nie ma co wściekać się na starsze pokolenia (choć to trudne), tak zostali wychowani, zasady mają wpojone od najmłodszych lat. trzeba się uśmiechnąć i robić swoje
