rany bomba.. ale od początku:
do 23;30 kochałam się z mężem (z serii młodzi zakochani), taka zmienność? czułam się błogo i przytulona do chłopa zasnęłam. godzina 00;02 Bartiś mnie woła, więc lecę do jego pokoju żeby nie obudził Hanuli. dotykam go, a on gorący (już o 19 miał 37,4), mierzymy się i 38,0, marudzi więc aplikujemy syrop. jakiś taki słaby był i nieswój, więc wzięłam go do naszego łóżka żeby obserwować i położyć się obok niego, a nie marznąć nad nim. marudził do 1;30 i się uśpił, obserwowałam dalej, gorączka spadła, więc z ulgą ułożyłam się wygodnie i.. Hanula wzywa - to biegiem robić mleko żeby Bartka nie budzić. nakarmiłam ją podnoszę do odbicia i rzyg (czyt. byłam mokra od prawego ramienia, przez cycek, biodro, nogę i stopę, Nutka troszkę sobie ulała na rękawek..) (anik - nie małe ulanie) no to odłożyłam ją i się wycieram, podłogę oczywiście też, bo już ujechałam, do łóżeczka, smoczek w paszczę i siedzę koło łóżeczka żeby mnie nie widziała. wierciła się i stękała do 2;43 (namiętnie wpatrywałam się w zegarek). nic jej poza tym nie było, więc stwierdziłam się, że idę na łóżko, będę słuchała leżąc pod ciepłą kołderką. i tak do karmienia o 4(zjadła tylko 60ml i to ze złością na smoczka) wstawałam średnio co 5minut:/ po jedzeniu spała jakieś 10minut (nie zdążyłam się uśpić i z powrotem wstawanie co po chwila, aż w końcu o 5;20 zdecydowałam, że wstajemy i moja mała wścieklizna leży na macie.. tak mi się zdaje, że to ząbkowania ciąg dalszy:/ jakoś od 4 Bartka znowu rozpalało, ale minęło. dziś wizyta w przychodni, bo po opowiadaniach teściowej o śwince żyję w nerwach (Bartiś żalił mi się, że boli go ucho, ząb i buzia po jednej stronie, i że ma w uchu bębenek) dobrze, że Misiek ma wolne z grafiku to będzie wstawał dzisiaj, no i zdrzemnę się popołudniu bo czuję się jak wrak człowieka..
urodziny? i tak nie było miejsca a przyszło tylko 8osób i my:/ fajnie było, choć pod koniec wszyscy się koncentrowali na usypiającym pod stołem Bartim (zmęczony po atrakcjach dnia, wstał rano wcześnie i teraz już też nie śpi i jak widać brało go).
jak na razie mamy tydzień w przedszkolu i tydzień w domu.. pojawiają się głosy sprzeciwu ze strony rodziny, ale i tak będzie musiał to przejść, teraz czy za rok, lepiej teraz niż w zerówce, tak myślę..
Fiore Kochana - cały czas myślimy o Leo i trzymamy za niego gorące kciuki, nawet mm! na pewno będzie dobrze. trzymaj się mocno i szukaj radości w V!
anik - masz rację, zapytać pediatry można. mam nadzieję, że to tylko urok niemowlęcego życia i Krzyś przestanie ulewać! i dodam, że przy drugim dziecku też jest panika