A czy ja napisałam, że trzeba pracować do końca aż krew nosem poleci? Targać ziemniaki, przestawiać palety w markecie czy siedzieć na kasie? Nieee
I dobrze wiem, że jedne dziewczyny znoszą ciążę strasznie (ja sama nie czuję się najlepiej) i nie potępiam ich za to, że są na zwolnieniu. Ale są takie, którym po prostu się nie chce. I nie chodzi o "biednego pracodawcę" i okradanie państwa, tylko o to, że przez takie panie właśnie na hasło "owszem, jestem w ciąży" potencjalny pracodawca skreśla Cię od razu. Nawet z Tobą nie dyskutuje - widzisz, ja właśnie miałam taki przypadek. Fajna praca, zarobki zależne od tego ile sobie wypracuję sama, warunek - własna działalność gospodarcza. Na hasło ciąża usłyszałam "a to dziękujemy, dziękujemy, proszę się nie nastawiać na tą pracę". Nie powiem, pracodawcy też są cholernie nieuczciwi, bo sama na takich w swoim życiu trafiłam. Nie czujesz się na siłach pracować - ok, nie potępiam Cię za to, że jesteś na l-4, bo wierzę, że nie możesz. Tym bardziej, że czytałam o Twoich przebojach z nieuczciwym pracodawcą i wcale się nie dziwię, że tak zrobiłaś. Mnie chodzi tylko o to, że każdy medal ma dwie strony i trzeba czasami spojrzeć na obie.
Mnie samej gin zabronił nawet na uczelnię jeździć. Zgodził się ewentualnie na podróż samochodem (broń Boże autobusem), ale dopiero po tym jak go uprosiłam, że chcę zaliczyć ostatni rok, nie odkładać niczego na później.
Kilolku - pracować tyle, ile możesz i czujesz się na siłach. Nie "ku chwale ojczyzny i uśmiechu szefa" ale nawet dla samej siebie, co by nie siedzieć całymi dniami samej w domu (wiem, ze w Ty sama nie siedzisz, tylko przykład podaję ;-)).
Ale to tylko moje zdanie. Cóż, myślę, że nie ma sensu robić burzy, bo każdy ma swoje zdanie i swoją rację
Karolki - haha, moja znajoma jak poszłam jej otworzyć drzwi na korytarzu była w szoku, że się tak zgrabnie doturlałam
Carmella cieszę się, że u Ciebie lepiej
chyba w większości szpitali w pakiecie dostaje się przynajmniej katar ;-)