Dzień dobry!
Bella - kiedyś na uporczywy katar u Zosi - miała wtedy 8 miesięcy - pomógł nam Euphorbium w spray'u. Zdrówka dla Natki!
Wczorajszy dzień minął nawet spokojnie, wprawdzie bez wojen między Gwiazdami się nie obyło, ale na froncie byliśmy razem z emkiem więc przeżyłam
Największa awantura była, kiedy Zosia popisała przygotowaną przez Hankę kartkę z kuponem na przytulanie dla mnie z okazji Dnia Matki. Musiałam drukować kupon jeszcze raz. Dzień wcześniej Hanka poprosiła o pomoc w zrobieniu bukietu kwiatów z papieru, i to też na Dzień Matki - niespodzianki nie było, bo sama z nią to robiłam, ale wspólnie spędzony czas i oczywiście jej inicjatywa są najważniejsze:-)
Popołudniu pojechaliśmy rodzinnie na festyn, w zasadzie nie było nic ciekawego, ale słoneczko pięknie grzało więc zaliczyliśmy przynajmniej spacerek naszą piatką co rzadko się zdarza. Dziewczynki pozjeżdżały z dmuchanego zamku (5 minut - 5 zł za dziecko
rozbój w biały dzień), nakusiły nas też na balony
teraz szaleją z nimi po domu. Strażacy pozwalali dzieciom na posiedzenie w wozach strażackich, Hanka i Zosia więc nie ominęły również tej atrakcji
Zosia podeszła po prostu do strażaka, pociągnęła go za mundur i mówi "wsadź mnie!"
Hanka też się dostała do wozu, więc i jej robię fotkę na pamiątkę, nagle czuję, że dziecko mnie łapie za nogę i rękę, myślałam że to Zośka bo stała obok mnie. A tu emek patrzy na mnie i pyta "co ty robisz?" ja zdziwiona o co chodzi, zerkam w dół, a tam mały chłopiec się do mnie tuli. Śmiejemy się że kolejnego dziecka mi się chyba zachciało
Ten chłopiec był na festynie z dziadkiem, który zaraz go wziął na ręce i odszedł. Słyszałam jednak, że mały się strasznie rozpłakał. My zaczęliśmy się zbierać, ja pcham wózek, Hanka przy mnie, emek trzyma Zosię i idziemy. Za mną ciągle jednak slyszę ten płacz, odwracam się a to ten mały chłopczyk krzyczy i biegnie w naszym kierunku. Zatrzymałam się, mały doleciał i znowu chwycił mnie za nogi, jak przykucnęłam to mnie objął za szyję i nie chciał puścić. Pomylił mnie chyba ze swoją mamą
Nawet za rękę nie chciał iść, więc niosłam go jakiś kilometr do parkingu do auta, a jego dziadek pchał wózek z Jaśkiem i tak szliśmy razem. Przez cały ten czas mały Kubuś (miał 19 miesięcy) tulił się do mnie. Strasznie mnie wzruszyła ta sytuacja
Okazało się, że jego rodzice remontują jakiś domek, więc synka dali pod opiekę dziadkom i tylko go odwiedzali. A malutki musiał strasznie tęsknić