reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Lutóweczki 2014

No i i zostajemy w szpitalu na kolejne dwa dni fototerapii bo zoltaczka nie zpada na szczescie juz minela maloplytkowosc wiec szpik podjal produkcje krwi uff. Z reszta sie pomalu uporamy.mi juz zdjeli szwy z krocza wiec ja juz do wypisu jestem ale koczujemy dalej.
Selerowa trzymam kciuki za szybka akcje. Nie wiem czemu ale z telefonu nie moge wsawic zdjecia na bb?
 
reklama
Witam się i ja :)
Jestem też jeszcze wciąż 2 w 1...
Z jednej strony też bardzo chciałabym już mieć poród za sobą i mieć obok siebie maluszka, a z drugiej strony chciałabym doczekać się na luty. Mogłabym tak np. 1 lutego już rodzić:tak: Już parę razy miałam delikatne skurcze, ale to jeszcze nie to...
Miałam dziś sen że z rana wchodzę na bb, a tam pierwsza wiadomość że Selerowa urodziła:szok: ale okazało się, że to tylko sen. A więc trzymam kciuki za Selerową;-) A jeszcze odnośnie odwiedzin dzieci w szpitalach, to wybieram się na poród na Żelazną (jeżeli tylko tam będzie miejsce) i tam podobno również nie wpuszczają małe dzieciaczki w odwiedziny i nie ukrywam że też jestem mocno tym zestresowana, jak ja to przeżyje, jak od sześciu miesięcy jestem ze swoim synkiem 24h na dobę. Będę chyba prosiła żeby on mógł chociażby na troszkę wejść do mnie.
Magdulajtka życzę szybkiego powrotu do domu ze zdrowym maluszkiem.
Grzechotka, zdrówka dla Młodego.
Katia jestem myślami z Tobą i Twoim synkiem i bardzo mocno trzymam kciuki. Będzie wszystko dobrze:tak:Informuj nas co i jak.

Jakiś czas temu widziałam że któraś z dziewczyn pytała się o kogoś, kto mógłby do siebie podać jakiś namiary (chodziło chyba o nr tel) żeby w razie czego można było z tą osobą na bieżąco kontaktować się (wieści ze szpitala i td). I chyba przegapiłam czy ktoś się zgłosił...:sorry2:Zauważyłam, że chyba Sylwia9 nas informuje. Jeżeli tak, to czy mogłabym też poprosić o jakieś namiary, żeby w razie czego być z wami;-)
 
Luty zbliża się nieubłagalnie. Już widać po ilości wypakowujących się maluszków ;-)
Ciekawe ile już jest takich o których jeszcze nie wiemy :-) a pewnie kilka takich już jest, bo coraz nas mniej tu zagląda.

Dziewczyny trzymam kciuki && o szybkie, bezbolesne porody i jeszcze szybsze powroty do domów i tu do nas ;-)

Selerowa będzie tu pusto bez Ciebie, dlatego wracaj do nas szybko ze swoim maluszkiem.
 
Hej! Ja przelotem do Was wpadam, bo już normalnie wszystko na raz nam się zwaliło teraz na głowę. w czwartek byłam u mojego gina i powiedział, że przy łożysku 3 stopnia to on zrobiłby najchętniej jeszcze USG z przepływami, no i KTG cały czas do kontroli. Poza tym pobrałby ponownie ten wymaz na GBS i sprawdził, jak jest po leczeniu globulkami, żeby wiedzieć, co ze mną zrobić przy porodzie i jeszcze krew do badania. No i że tyle tego, to wysłał mnie do szpitala od piątku. Trochę się załamałam, bo moja córka akurat przeziębiona w domu, ale nie było z nią jakiejś tragedii, więc chcąc, czy nie- w pt byłam już w szpitalu. pobrali mi po raz drugi ten wymaz, krew do badania, KTG, zrobił mi zwykłe USG, a w sb miało być to z przepływami. Jak malutka w domu chora, to cały czas siedziałam w tym szpitalu, jak na szpilkach. w sb się okazało, że lekarz, który robi dopplera nie dojedzie i mój gin postanowił mnie wypuścić w takim razie, bo ktg było ok, a na wyniki i tak trzeba czekać. poczułam ulgę, że będę mogła być przy małej, bo ostatnio była przeziębiona, potem miała jelitówkę, a teraz znowu coś ją bierze. Wyszłam ze szpitala, a ona wieczorem miała temperaturę do 39 stopni, więc pojechaliśmy na pomoc świąteczną. Tam dostała antybiotyk, chociaż pani dr nie wiedziała, jak jej pomóc, bo wygląda na wirusa. żeby nie poszło dalej to antybiotyk. Jednak moje dziecię jest bardzo oporne na przyjmowanie zawiesin i po 1,5godz zwróciła mi ten lek. W nocy było bardzo źle, całą noc zbijałam temperaturę i robiłam zimne okłady. Temperatura ciągle podwyższona, antybiotyk jeden rano przyjęła, ale cały dzień było źle, więc wieczorem pojechaliśmy na pomoc nocną do szpitala i wczoraj wieczorem została w szpitalu. Antybiotyk dożylnie, gardło w strasznym stanie, temperatura do 40stopni. no masakra. Mąż z nią został, bo przecież ja jej nawet nie mogę brać na ręce. Poza tym w każdej chwili mogę zacząć rodzić, to już w ogóle byłby komplet;-/. Wszystko na raz się złożyło. Dziś już troszkę lepiej, ale temperatura ciągle musi być zbijana. Mam nadzieję, że Dominik się nie będzie teraz pchał na świat i jeszcze parę dni poczeka... Tak mi strasznie przykro, że moja maleńka jest w szpitalu beze mnie. Już wiem, że ten szpital to była dobra decyzja, bo nie dalibyśmy rady z tą temperaturą w domu, jak dożylnie zbija się dopiero po godzinie. Co to za przeklęte wirusy... Obok w izolatce świnka, więc już byłby komplet, jakby mi się teraz jeszcze tym zaraziła przed samym porodem... Serce mi się kraje
 
Agasim, wiem co teraz czujesz, ja niestety też byłam z młodym dwa razy w szpitalu będąc w ciąży. I też cholernie się bałam żeby jakimś świnstwem nie zarazić się, ale naszczescie na noc mąż zostawał. Trzymaj się dzielnie, a maluszek niech jeszcze chwilę w brzuszku posiedzi. Dużo zdrówka dla córeczki i szybkiego wyjścia ze szpitala.
 
Dzięki za wsparcie. Powiem Wam, że teraz to dopiero jestem w stresie i zaciskam nogi, żeby mały został jeszcze trochę w brzuszku. Dzisiaj u niej byłam trochę, to tak mi było przykro, że szok. Wiem, że jest pod dobrą opieką i mąż nie da jej zrobić krzywdy, ale czuję się taka bezradna.

Trzymam kciuki za wszystkie potrzebujące!
 
reklama
Hej dziewczyny. Jestem jestem :-) :-) nie za bardzo miałam dziś czas.

W nocy spałam beznadziejnie. Wstałam o 3 na siku i nie mogłam juz zasnąć. Jakoś o 5 zasnęłam a o 7 30 pobudka bo jechalismy z mężem załatwiać parę spraw.

Jeżeli jeszcze pamiętacie, to mowilam kiedyś że mieszkam z rodzicami, ale zaczyna się cos dziać ku dobremu żebyśmy mieszkali sami ale nie chciałam mówić o co cho , żeby nie zapeszyć. Więc chciałam się pochwalić. Babcia mojego męża przepisuje nam działkę i będziemy mogli zacząć się budować. No ale po drodze jeszcze kwestia podzielenia działki i przepisania jej na nas, co trochę potrwa. Na czas budowy będziemy mogli zamieszkać w domu gospodarczym przy domu babci, żeby mieć oko na budowę, wiec przy dobrych wiatrach zamieszkamy w końcu sami za jakieś pół roku, a budowa może za rok jak znajdę pracę i dostaniemy kredyt. Cieszę się bo jednak co sami to sami. Nikt się nie będzie wtrącać itp. O tym marzę :-) :-)
 
Do góry