generalnie to właśnie tam na wcześniakach miałam zawsze takie problemy. Przez ich podejście do karmienia straciłam pokarm z WIktorem, najpierw nakrzyczały na mnie że po co tam przychodzę skoro karmić nie potrafię (Wiktor miał 1 dzień, nigdy wcześniej nie karmiłam dziecka, warunki były niesprzyjające a ja cała roztrzęsiona bo miałam chore dziecko). Siadało się w pokoju na takim twardym krześle, był maj więc było totalnie gorąco a trzeba było na sobie taki fartuch mieć, co chwila przychodziły i pytały się czy skończyłam i co się tak guzdrzę, czasem nakarmiły mi go zanim zdążyłam przyjechać sama go nakarmić. W drugim szpitalu dodatkowo stwierdzili że nie dadzą mu mojego odciągniętego mleka bo jest na nie uczulony i podali mu zwykłe Bebiko przez co prawdopodobnie nabawił się alergii z którą rok walczyłam :/ Mi pokarm zanikł po 4 miesiącach. Teraz na szczęście Olek był tam tylko 1 dzień więc nie wpłynęło to na mnie wyjątkowo negatywnie. Teraz miałam jeszcze nieprzyjemną sytuację z salową której obowiązkiem było zwozić matki z oddziału na dół na wcześniaki windą. Jak wracałam na górę i poprosiłam ją żeby mnie odwiozła (inaczej nie można) to zaczęła się na mnie wydzierać że ona nie będzie każdej mamy osobno wozić i mamy się wszystkie zgadywać i o jednej godzinie zjeżdżać i wracać. Normalnie szok, przecież każde dziecko o innych porach jadło, i efekt był taki że jak zjeżdżałam z jedną dziewczyną to ona nakarmiła a mój Olek spał i nie został przeze mnie nakarmiony :/
a piersi nie muszą się wcale powiększyć przed porodem. Można mieć mnóstwo pokarmu mając małe piersi