W ogóle słuchajcie jaką miałaś dziś akcję w nocy. Koło 1 zebrałam się już do spania i akurat jak szłam do łazienki, Czaruś zapłakał no to w mig do niego, żeby się na dobre nie rozbudził. Głaskam po główce, uspokajam, włączyłam szumisia, przykryłam kołderką i po tym jednorazowym zapłakaniu już nie płakał, ale oczy otwarte, no to wołam faceta, żeby przy nim posiedział, bo ja muszę siku. Wróciłam, a młody dalej nie śpi, nie płacze, ale oczy otwarte. I wszystko się działo po ciemny, więc dokładnie nie widzieliśmy. W końcu wbrew sprzeciwom chłopaka, wzięłam Czarusia do nas do łóżka, mówię pewnie zaśnie i tak mija czas, a ten leży między nami grzecznie cichutko, a oczy wciąż otwarte i tak ogarneliśmy, że patrzy w martwy punkt tak jakby lunatykował
że niby śpi, ale oczy ma otwarte... zapaliłam w końcu światło, to zamknął oczy, a jak tylko zgasiłam to znów oczy jak pięć złotych w moją stronę, ale nie na mnie tylko w pustą przestrzeń, takie spojrzenie jak na horrorach aż się obsrałam. W końcu go wybudziliśmy i zaczął płakać, to jeszcze chłopak zmienił pieluchę, żeby na pewno go dobudzić, pierwszy raz w życiu się cieszyłam, że młody płacze w nocy
I potem już jakoś z nami zasnął, ale ja i tak jednym okiem spałam, a drugim kontrolowałam sytuację
Mam nadzieję, że to jednorazowa akcja, ale chłopak mówi, że może odziedziczył lunatykowanie po mnie, bo kilka razy zdarzyło mi się w nocy wstać i zamknąć albo otworzyć okno nieświadomie albo wstać i krzyczeć coś, a potem nic nie pamiętałam