Ech dziewczyny, ja już nie wiem o co chodzi mojemu ciału. Nigdy nie miałam żadnych objawów w okresie między owulacja a miesiączka, a okresy mam regularne. Brzuch bolał mnie w 1 dzień okresu i to wszystko. Odkąd się staramy, co miesiąc coś nowego.
W tym cyklu w 9dpo i 10dpo mam mini plamienia. W tych samych dniach boli mnie minimalnie brzuch i czasem ukłuje raz w jednym, raz w drugim jajniku. 3 ostatnie dni zawrotów głowy. A dziś 12dpo (okres w poniedziałek) i znowu mam plamienie - czyli coś co też stworzyło mi się ostatnio, czyli takie 2 dniowe plamienia przez okresem.
Ja już kuźwa nie wiem o co chodzi. Za każdym razem się łudzę, że te objawy, których nigdy nie miałam, to implantacja, a potem i tak cyk, okres.
Nie robię testu od 10 czy 12 dnia, bo chce się jeszcze połudzić do 14, że tym razem się udało.
Nie wiem. Owulacja jest, endometrium spoko, progesteron ładny, nasienie ujdzie, zresztą mam nawet jakiś szereg objawów, który sugerowałby, że może się udała ta implantacja, ale mam wrażenie, że u mnie to jakby się nie mogło udać z jakiegoś powodu.
Wybaczcie obszerny post, ale załamałam się dziś widząc to plamienie.