reklama
gosiulek73
mama K&K&A
Jesli któraś nie czytał Zranionego Pasterza to też polecam.
Tę tez polecam
http://merlin.pl/Rozwazania-o-wierz...1169882.html?gclid=CPK-rYHYnrQCFUxY3god6ngAXg
Bardzo fajnie,przystępnie,łatwo napisana.
Tę tez polecam
http://merlin.pl/Rozwazania-o-wierz...1169882.html?gclid=CPK-rYHYnrQCFUxY3god6ngAXg
Bardzo fajnie,przystępnie,łatwo napisana.
Ostatnia edycja:
Bibiana
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 15 Luty 2010
- Postów
- 2 081
Kubusiu (*)(*)(*)(*)
Dziewczyny ja tez jestem "obrażona" na Boga....wierzę w Niego, Ufam.....jestem blisko Niego ale jestem jak mała dziewczynka którek ktoś zabrał wiaderko w piskownicy.....myslę, że odzyskam wiaderko i wtedy będziemy znów przyjaciółmi.....no ale niestety....tak to nie działa i każdego dnia staram się zrozumieć i nie mieć w sobie tej złości, bo tak jak Gosia pisze Bóg nie zawinił....kocham Go i wiem że opiekuje sie moim synem lepiej niż ja bym to zrobiła....przy Nim moje dziecko nie cierpi....
Kiedyś moj dziadek Śp powiedział że Bóg wybiera najsilniesze osoby do noszenia krzyża cierpienia, nie każdy człowiek byłby w stanie go ponieść.....tylko Ci najsilniejsi....On nas sobie umiłował....jesteśmy inne niż wszystkie mamy....ja wiem że to nie jest pocieszenie....ale może kiedyś w tym życiu wiecznym zostanie nam to wynagrodzone? Moja babcia straciła córkę gdy miała 18 lat i cierpiała razem z dziadkiem niesamowicie.....nigdy nie odwrócili się od Boga (z tego co mama opowiadała to rok czasu babcia do kościoła nie chodziła) to byli tak wierzący ludzie....babcia mimo choroby zawsze w niedziele była w Kościele, w ich domu modlitwa była czymś normalnym.....gdy dziadek umierał( w męczarniach) widział swoją Marysie, siedziała mu w kolanach i to był piękny widok gdy ciałem był jeszcze z nami a duszą po drugiej stronie i gdy słyszeliśmy jak rozmawia z córką.....przyszła po Niego....gdy dziadek zmarł, po jakimś czasie byłam u babci na wakacjach spałam z nią w pokoju i w nocy obudził mnie jej głos....rozmawiała z moim dziadkiem....gdy słyszałam jak z nim rozmawia o tym co działo się przez cały dzień tak jakby zył i siedział obok na krześle....płakałam.....łzy leciały mi a ja nie mogłam ich powstrzymać.....na drugi dzień pytałam babcie o dziadka i powiedziała, że co noc do niej przychodzi i sobie rozmawiają......może Bóg dał im więcej niż innym? może to ich wiara....nie wiem....ale wiem że jako dziewczynka zawsze marzyłam o takim życiu jakie mieli moi dziadkowie....może będę takie mieć....zależy to tylko od nas....
Dziewczyny ja tez jestem "obrażona" na Boga....wierzę w Niego, Ufam.....jestem blisko Niego ale jestem jak mała dziewczynka którek ktoś zabrał wiaderko w piskownicy.....myslę, że odzyskam wiaderko i wtedy będziemy znów przyjaciółmi.....no ale niestety....tak to nie działa i każdego dnia staram się zrozumieć i nie mieć w sobie tej złości, bo tak jak Gosia pisze Bóg nie zawinił....kocham Go i wiem że opiekuje sie moim synem lepiej niż ja bym to zrobiła....przy Nim moje dziecko nie cierpi....
Kiedyś moj dziadek Śp powiedział że Bóg wybiera najsilniesze osoby do noszenia krzyża cierpienia, nie każdy człowiek byłby w stanie go ponieść.....tylko Ci najsilniejsi....On nas sobie umiłował....jesteśmy inne niż wszystkie mamy....ja wiem że to nie jest pocieszenie....ale może kiedyś w tym życiu wiecznym zostanie nam to wynagrodzone? Moja babcia straciła córkę gdy miała 18 lat i cierpiała razem z dziadkiem niesamowicie.....nigdy nie odwrócili się od Boga (z tego co mama opowiadała to rok czasu babcia do kościoła nie chodziła) to byli tak wierzący ludzie....babcia mimo choroby zawsze w niedziele była w Kościele, w ich domu modlitwa była czymś normalnym.....gdy dziadek umierał( w męczarniach) widział swoją Marysie, siedziała mu w kolanach i to był piękny widok gdy ciałem był jeszcze z nami a duszą po drugiej stronie i gdy słyszeliśmy jak rozmawia z córką.....przyszła po Niego....gdy dziadek zmarł, po jakimś czasie byłam u babci na wakacjach spałam z nią w pokoju i w nocy obudził mnie jej głos....rozmawiała z moim dziadkiem....gdy słyszałam jak z nim rozmawia o tym co działo się przez cały dzień tak jakby zył i siedział obok na krześle....płakałam.....łzy leciały mi a ja nie mogłam ich powstrzymać.....na drugi dzień pytałam babcie o dziadka i powiedziała, że co noc do niej przychodzi i sobie rozmawiają......może Bóg dał im więcej niż innym? może to ich wiara....nie wiem....ale wiem że jako dziewczynka zawsze marzyłam o takim życiu jakie mieli moi dziadkowie....może będę takie mieć....zależy to tylko od nas....
Witam kochane :*
Bibi ja jestem dokąłdnie tak smao " obrazona " na Boga jak ty kochana ..
włąsnie wrocilismy od KArolka .. ahh jak pieknie ma moj syneczek ...:-):-)
dzis wybieramy sie z mezem na lodowisko ... a co tam jak połamie nogi to trudno ...
Karoleczku (*)
Aniołeczki (*)
Bibi ja jestem dokąłdnie tak smao " obrazona " na Boga jak ty kochana ..
włąsnie wrocilismy od KArolka .. ahh jak pieknie ma moj syneczek ...:-):-)
dzis wybieramy sie z mezem na lodowisko ... a co tam jak połamie nogi to trudno ...
Karoleczku (*)
Aniołeczki (*)
dominikaknika
mama Nikoli[*] i Julci
Witam się w niedziele:*
Co do Boga to ja się od Niego odwróciłam po śmieci Nikosi, można powiedzieć że się obraziłam byłam na Niego zła a może nawet i znienawidziłam Go przez śmierć Nikosi, bo jak mógł odebrać mi Córeczkę którą tak bardzo kochałam, na którą tak czekałam?? Jak mógł mnie tak skrzywdzić, obwiniałam Boga o to wszystko miałam do Niego pretensje...
ale jedna z Was Gosia napisała że Bóg nie daje nam cierpienia którego nie mogłybyśmy przetrwać, że tylko wyjątkowi i silni ludzie dostają taki ciężki krzyż na swoje plecy...
Zrozumiałam i zaczełam o tym wszystkim myśleć, co najważniejsze przeprosiłam Boga, nie raz nawet teraz myślę że moje życie było za idealne (miałam co jeść, w co się ubrać nigdy na to nie mogłam natrzekać) i potrzebowałam mocne kopniaka żeby powrócić na ziemie. Jednym o co Go prosiłam żeby opiekował się moją Córeczką w Niebie.
Od tamtej pory prosiłam Boga także żeby pozwolił mi zostać mamą ziemską że chce poznać co to jest macierzyństwo chcę zostać mamą!!! I moje marzenie się spełniło...
W ciąży prosiłam Boga i swoją Nikosie, żeby opiekowali się moją biedroneczką która jest w brzuszku, żeby Julcia urodziła się zdrowa, prosiłam że chcę zostać mamą ziemską... że jestem już mamą Aniołkową ale chcę także zostać mamą ziemską które będzie marudzić (tak jak ja teraz) na nieprzespane noce...
Dalej się modlę, nie zrezygnowałam, podniosłam ten krzyż który Bóg na mnie zesłał chociaż dalej moje serce jest rozdarte ale wierzę że może być tylko lepiej, nic gorszego od starty dziecka mnie nie spotka...
Nie chodzę tylko do kościoła ale rozmawiam z Bogiem w domu, nie chodzę bo nie lubię księży którzy są w parafii, zraziłam się do nich kilka lat temu gdy po kolędzie ksiądz na mszy czytał ile kto dał w "koperte", od tamtej chwili przestałam chodzić do kościoła, a może też mam za złe księdzom za to że nie chcieli mnie ochrzcić ponieważ moi rodzice nie mają ślubu kościelnego tylko sam cywilny i ochrzcili mnie gdy miałam 6 lat...
Dla Naszych Aniołeczków
[*]
[*]
[*]
[*]
Co do Boga to ja się od Niego odwróciłam po śmieci Nikosi, można powiedzieć że się obraziłam byłam na Niego zła a może nawet i znienawidziłam Go przez śmierć Nikosi, bo jak mógł odebrać mi Córeczkę którą tak bardzo kochałam, na którą tak czekałam?? Jak mógł mnie tak skrzywdzić, obwiniałam Boga o to wszystko miałam do Niego pretensje...
ale jedna z Was Gosia napisała że Bóg nie daje nam cierpienia którego nie mogłybyśmy przetrwać, że tylko wyjątkowi i silni ludzie dostają taki ciężki krzyż na swoje plecy...
Zrozumiałam i zaczełam o tym wszystkim myśleć, co najważniejsze przeprosiłam Boga, nie raz nawet teraz myślę że moje życie było za idealne (miałam co jeść, w co się ubrać nigdy na to nie mogłam natrzekać) i potrzebowałam mocne kopniaka żeby powrócić na ziemie. Jednym o co Go prosiłam żeby opiekował się moją Córeczką w Niebie.
Od tamtej pory prosiłam Boga także żeby pozwolił mi zostać mamą ziemską że chce poznać co to jest macierzyństwo chcę zostać mamą!!! I moje marzenie się spełniło...
W ciąży prosiłam Boga i swoją Nikosie, żeby opiekowali się moją biedroneczką która jest w brzuszku, żeby Julcia urodziła się zdrowa, prosiłam że chcę zostać mamą ziemską... że jestem już mamą Aniołkową ale chcę także zostać mamą ziemską które będzie marudzić (tak jak ja teraz) na nieprzespane noce...
Dalej się modlę, nie zrezygnowałam, podniosłam ten krzyż który Bóg na mnie zesłał chociaż dalej moje serce jest rozdarte ale wierzę że może być tylko lepiej, nic gorszego od starty dziecka mnie nie spotka...
Nie chodzę tylko do kościoła ale rozmawiam z Bogiem w domu, nie chodzę bo nie lubię księży którzy są w parafii, zraziłam się do nich kilka lat temu gdy po kolędzie ksiądz na mszy czytał ile kto dał w "koperte", od tamtej chwili przestałam chodzić do kościoła, a może też mam za złe księdzom za to że nie chcieli mnie ochrzcić ponieważ moi rodzice nie mają ślubu kościelnego tylko sam cywilny i ochrzcili mnie gdy miałam 6 lat...
Dla Naszych Aniołeczków
[*]
[*]
[*]
[*]
o matko! Dominika naprawdę nie chcieli Cię ochrzcić? Masakra...dziecko to dziecko! co to za podejście...
ja zaczęłam znów chodzić do kościoła, ale nie dla księży, mam tak mało czasu zawsze, a to jest czas, kiedy sobie mogę posiedzieć z Nim w skupieniu, pomodlić się itd. mam nadzieję, ze rozumiecie, co chcę powiedzieć...
ja zaczęłam znów chodzić do kościoła, ale nie dla księży, mam tak mało czasu zawsze, a to jest czas, kiedy sobie mogę posiedzieć z Nim w skupieniu, pomodlić się itd. mam nadzieję, ze rozumiecie, co chcę powiedzieć...
gosiulek73
mama K&K&A
Dlaczego ksiądz nie chce ochrzcić? Bo chrzcząc dziecko zobowiązujemy się do wychowania katolickiego.Brak ślubu kościelnego nie jest dobrym przykładem .Szczególnie kiedy brak ślubu jest w wygody,braku potrzeby.Wtedy sama bym nie ochrzciła. Ile jest takim rodzin które nie mają slubu,nie chodzą do kościoła a dziecko chrzczą,posyłąją do I komuni i tyle. W między czasie nie ma modlitwy,uczestniczenia w sakramentach.Co to za katolik? Nie wychowa dziecka po katolicku.
A ma najwięcej do powiedzenia na temat Kościoła.
Domi to oczywiścei nie do Ciebie bo nie wiem co było powodem.Ja sama jestem bez ślubu kościelnego ale mam nadzieję ze już niedługo będę mogła do tego sakramentu przystąpić. Czekam na niego z utęsknieniem.
A ma najwięcej do powiedzenia na temat Kościoła.
Domi to oczywiścei nie do Ciebie bo nie wiem co było powodem.Ja sama jestem bez ślubu kościelnego ale mam nadzieję ze już niedługo będę mogła do tego sakramentu przystąpić. Czekam na niego z utęsknieniem.
Ostatnia edycja:
reklama
M
Mama Aniołeczka Natalki
Gość
Witam Was kochane niedzielnie :-)
kindzi02 Nie nazywaj sie nienormalną,poprostu kochana prechodzisz załamanie psychiczne,potrzebujesz kogoś kto Ci pomoże,doradzi i zrozumie,wesprze.Myślę że ta wizyta u psychologa napewno Ci pomoże,może nie tak odrazu będzie Ci zaraz lżej ale wygadasz się,powiesz o swoich uczuciach i zobaczysz że będzie inaczej.Zaglądaj do nas kochana często,bądz z nami,zobaczysz że życie się jeszcze do nas uśmiechnie.Tak samo myślałam kiedys jak i ty.Nie miałam sensu życia,nie chciało mi sie żyć.Mnie bardzo wiele pomógł mąż,pomógl mi sie podnieść i starał się mnie pocieszać.udaj się do specjalisty,on napewno w jakiś sposób ułży Twojemu bólowi i Ci pomoże.Sercem i myślami jestem przy Tobie kindzi.
pola Wiesz ja miałam takie same odczucia jak Ty.Przestałam wierzyć w Boga,w modlitwę.Ale z biegiem czasu zaczęłam na nowo w niego wierzyć.Miałam w myśłach wiele złych rzeczy na jego temat,byłam zła i jestem nadal że pozwolił mi odejśc mojemu najdroższego skarbowi.Nigdy się z tym nie pogodzimy kochane.A chodzenie do kościoła jest dla mnie nadal ciężkie,widząc przy ołtarzu te anioły,słuchając modłów,pieśni,serce mi ściska.Ostatnio jak byłam w kościele pod koniec mszy jak się już modliłam,kierowałam do niego moje słowa popłakałam się,tak jest cięzko,tak się źle życie z tą mysla że nasze aniołki sa od nas tak daleko.To wszystko jest dla nas takie trudne,i jak widze każda z nas przezywa bardzo podobne odczucia i mysli.
gosilek73 Piekne wypowiedziałaś słowa dzisiaj rano do nas skierowane.Mój mąż równiez się odwrócił od Pana Boga,miał mu za złe to co nas spotkało.Ale widze że jest już troszkę lepiej,mówił mi że zrobił błąd myśląc o nim źle.Nigdy jednak nie pogodzi się z tym że nam odebrał nasze pierwsze tak upragnione dzieciątko.
Bishopka Zadajesz bardzo trudne pytania ale słuszne i realne.A no właśnie dopóki nie spotka nas coś dobrego to nigdy nie uwierzymy w dobro i to że można być kiedykolwiek szczęśliwym.Pomimo że dowiedziałam się iż jestemw ciązy to myslą wciąż wracam do swojego skarba,do swojej ukochanej Natalki.Tak sobie wyobrażam że to może jest ona w moim brzuszku,ale to nie jest prawdą,moja córcia odeszła,pod moim sercem nie ma już Natalki,jest inne dziecko.Również bardzo go kocham ale strasznie się boję że może sie coś stać nam złego.Ja dziękuje swojej córci to napewno dzięki niej się tak stało,widziałam że tak cierpiałam,tak wylewałam codzień łzy że jej przy nas nie ma.Życie jednak się nie zmieniło,tęsknie za nią ogromnie.Nie prosiłam jej o nic a ona jednak kochane sprawiła cud.Nie przypuszczałam że tak szybko zajdę w ciąże.Za szybko chyba to szybko się toczy.Ciesze się bardzo ze swojej fasolki ale kochane jakoś mam takie inne uczucia,jakoś taka jestem inna,mówie mężowi że idziemy do niego,że fasolka bardzo go kocha,ze chce dotyków.Powtarzam tak jak to było przy naszej Natalce,ale mam jednak obawy ogromne i strach jest we mnie.to nie takie samo chyba uczucie jak przy moim pierwszym dzieciątku.
Zraniony pasterz to bardzo piekna książka,czytałam ją niedawno kochane,równiez polecam bardzo!!
Dla mojej najdroższej córci
[*] KOCHAM CIĘ GWIAZDECZKO MOJA
Wszystkim aniołeczkom w niebie
[*]
kindzi02 Nie nazywaj sie nienormalną,poprostu kochana prechodzisz załamanie psychiczne,potrzebujesz kogoś kto Ci pomoże,doradzi i zrozumie,wesprze.Myślę że ta wizyta u psychologa napewno Ci pomoże,może nie tak odrazu będzie Ci zaraz lżej ale wygadasz się,powiesz o swoich uczuciach i zobaczysz że będzie inaczej.Zaglądaj do nas kochana często,bądz z nami,zobaczysz że życie się jeszcze do nas uśmiechnie.Tak samo myślałam kiedys jak i ty.Nie miałam sensu życia,nie chciało mi sie żyć.Mnie bardzo wiele pomógł mąż,pomógl mi sie podnieść i starał się mnie pocieszać.udaj się do specjalisty,on napewno w jakiś sposób ułży Twojemu bólowi i Ci pomoże.Sercem i myślami jestem przy Tobie kindzi.
pola Wiesz ja miałam takie same odczucia jak Ty.Przestałam wierzyć w Boga,w modlitwę.Ale z biegiem czasu zaczęłam na nowo w niego wierzyć.Miałam w myśłach wiele złych rzeczy na jego temat,byłam zła i jestem nadal że pozwolił mi odejśc mojemu najdroższego skarbowi.Nigdy się z tym nie pogodzimy kochane.A chodzenie do kościoła jest dla mnie nadal ciężkie,widząc przy ołtarzu te anioły,słuchając modłów,pieśni,serce mi ściska.Ostatnio jak byłam w kościele pod koniec mszy jak się już modliłam,kierowałam do niego moje słowa popłakałam się,tak jest cięzko,tak się źle życie z tą mysla że nasze aniołki sa od nas tak daleko.To wszystko jest dla nas takie trudne,i jak widze każda z nas przezywa bardzo podobne odczucia i mysli.
gosilek73 Piekne wypowiedziałaś słowa dzisiaj rano do nas skierowane.Mój mąż równiez się odwrócił od Pana Boga,miał mu za złe to co nas spotkało.Ale widze że jest już troszkę lepiej,mówił mi że zrobił błąd myśląc o nim źle.Nigdy jednak nie pogodzi się z tym że nam odebrał nasze pierwsze tak upragnione dzieciątko.
Bishopka Zadajesz bardzo trudne pytania ale słuszne i realne.A no właśnie dopóki nie spotka nas coś dobrego to nigdy nie uwierzymy w dobro i to że można być kiedykolwiek szczęśliwym.Pomimo że dowiedziałam się iż jestemw ciązy to myslą wciąż wracam do swojego skarba,do swojej ukochanej Natalki.Tak sobie wyobrażam że to może jest ona w moim brzuszku,ale to nie jest prawdą,moja córcia odeszła,pod moim sercem nie ma już Natalki,jest inne dziecko.Również bardzo go kocham ale strasznie się boję że może sie coś stać nam złego.Ja dziękuje swojej córci to napewno dzięki niej się tak stało,widziałam że tak cierpiałam,tak wylewałam codzień łzy że jej przy nas nie ma.Życie jednak się nie zmieniło,tęsknie za nią ogromnie.Nie prosiłam jej o nic a ona jednak kochane sprawiła cud.Nie przypuszczałam że tak szybko zajdę w ciąże.Za szybko chyba to szybko się toczy.Ciesze się bardzo ze swojej fasolki ale kochane jakoś mam takie inne uczucia,jakoś taka jestem inna,mówie mężowi że idziemy do niego,że fasolka bardzo go kocha,ze chce dotyków.Powtarzam tak jak to było przy naszej Natalce,ale mam jednak obawy ogromne i strach jest we mnie.to nie takie samo chyba uczucie jak przy moim pierwszym dzieciątku.
Zraniony pasterz to bardzo piekna książka,czytałam ją niedawno kochane,równiez polecam bardzo!!
Dla mojej najdroższej córci
[*] KOCHAM CIĘ GWIAZDECZKO MOJA
Wszystkim aniołeczkom w niebie
[*]
Podziel się: