W poniedziałek byłam zapytać o wynik sekcji zwłok. W anatomii potraktowali mnie jak jakąś wariatkę i kazali iść do lekarza, który zlecił sekcję zwłok, bo jeśli była robiona to jest u tego lekarza albo w mojej dokumentacji medycznej. Poszłam na oddział, niestety nie było tam żadnego wyniku sekcji, rozmawiałam z położną, która mnie dobrze kojarzyła i wiedziała o jaki poród chodzi. Zresztą ona była w nocy na oddziale i przy niej moja znajoma położna z jeszcze jedną pielęgniarką zanosiły ciałko do anatomii. Ona sama powiedziała, że skoro papiery były wypisane (a ponoć były) to sekcja musiała być zrobiona. Zadzwoniła do anatomii z pytaniem, czy ta sekcja była wogóle zrobiona. Po ciężkich i ostrych słowach ze strony położnej do tego lekarza w anatomii dowiedzieliśmy się, że sekcja wogóle zrobiona nie była. A na pytanie dlaczego, odpowiedzieli, że nie było karty sekcyjnej. Oddział twierdzi, ze karta sekcyjna wypisana była, bo nawet ta położna ją widziała, a anatomia twierdzi, że jej nie było. Dziewczyny czy by Was za przeproszeniem szlag nie trafił???? Moja pani doktor czeka na te wyniki, bo być może one by coś wyjaśniły a tu nic. Więc pytam się po co po porodzie była pielęgniarka i pytała się, czy chcemy sekcję zwłok??? Skoro oni i tak robią co chcą....