Dostałam dzisiaj sms-a: "Nazywam sie Wojtuś .... Jestem synem Joli i Tomka. Urodziłem się 24.10.2013 o 8:30 w Wieluniu. Ważę 3,40 kg i mam 57 cm. Rodzice są bardzo zmęczeni ale szczesliwi
"
Na początku nie wiedziałam o co chodzi, zatrzymałam sie i nie wierzyłam. Po którymś tam przeczytaniu dotarło do mnie, ze to sms od kuzyna mojego męża. Siedziałam w pracy i ryczałam....ryczałam i nie mogłam sobie miejsca znaleźć...aż w końcu zdażyłam powiedzieć koledze, aby mnie zastapił i uciekłam...nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Po czasie sama nie rozumiem swojej reakcji, ale szłam i ryczałam, nie mogłam sie uspokoić, głowa pękała, serce kłuło tak straszliwie, ze chciałam, aby sie rozerwało....
Długo rozmawiałam z moim mężem, tzn. słuchałam go, jakos sie uspokoiłam...
Gdyby było inne imię pewnie takiej reakcji by nie było. Gdyby to był Adaś, Kacper, ale jest Wojtuś...
I nie mam za złe rodzicom, ze wybrali takie imię, nie, nie o to chodzi, imię piękne, cudowne...
Ale zestawienie tego samego imienia i nazwiska obok siebie wprowadziło mnie w osłupienie, bo dla mnie Wojtuś ... jest tylko jeden, a teraz jest ich dwóch, jeden na ziemi, a drugi w niebie...
I cieszę się naprawdę, ze im się udało, to ich pierwsze dziecko, bawiliśmy się na ich weselu...
Chociaż już się uspokoiłam, to łzy dalej płyną... i nie wiem jak je zatrzymać...
nie rozumiem swojej reakcji, jak glupia patrzyłam na ten telefon i czytałam nie rozumiejąc tekstu...
smuci mnie tylko to, ze o Wojtusiu nie pamietają, albo udawają, ze nic sie nie stało...
Rodzice tego Wojtusia pewnie nie pamietają, ze mój Wojtuś tak włąsnie ma na imię :-(
(*) Wojtusiu mój ukochany!!!