Hej dziewczyny. Ja wcześniej pisałam tylko w temacie "nagrobek dla dziecka", ale widzę, że i tutaj jesteście. I tak czytam Was kochane i zastanawiam się co mogłabym napisać odnośnie Boga, naszego cierpienia i tego, że inni mają lepiej... Ja nie odwróciłam się od Boga, przynajmniej tak mi się wydaje. I myślę w taki sposób: jeśli nasze dzieci umarły bo to natura- jak napisała aga-cina, że ona eliminuje te "niedoskonałe" części, w takim razie to łączę z Bogiem i dziękuję Mu za to, że zabrał moje Dziecko by nie cierpiało, bo gdyby przeżył to bardzo by cierpiał, być może nigdy by nie mówił, nie jadł sam. Oczywiście zastanawiam się dlaczego to my, dla niewierzących to nie Bóg decyduje tylko los. Jeśli tak to w takim razie właśnie los tak chciał. Co do szczęścia... Być może inni mają lepiej, są też jednak tacy, którzy pewnie mają gorzej. Choć w obliczu naszej tragedii, utraty dziecka wszystko inne wydaje się mniej ważne.
Dziewczyny jednym ze "sposobów" by zacząć znów żyć jest właśnie kontakt z innymi. Kiedy odszedł mój Syn za nic nie chciałam się chować choć to wszystko tak bolało, że nie da się tego opisać. Bo przecież gdyby z bólu po stracie dziecka można było umrzeć to nie byłoby mnie tutaj. Stawiałam czoła codzienności, każdego dnia rozpoczynałam pracę nad sobą, budowałam się na nowo. I za każdym razem rozsypywałam się kiedy spotykały mnie pytania odnośnie Piotrusia, pocieszenia itp. Tylko, że mnie to umocniło, po pewnym czasie mogłam o Nim swobodniej rozmawiać, wspominać, bardziej z uśmiechem. Oczywiście do teraz kiedy wspominam to płaczę, ale już nie tak często. Szukam w myślach chwil kiedy był ze mną i było nam razem dobrze... Od śmierci mojego dziecka minął dokładnie rok i siedem miesięcy i choć wciąż nie umiem żyć bez Niego tu na ziemi to jest lepiej. I nie wynika to z faktu, że pogodziłam się z jego śmiercią, z tym nie pogodzę się nigdy, akceptuję rzeczywistość bo nie mam innego wyjścia. Nie cofnę czasu. Życzę Wam tylko więcej spokoju i tego by choć na chwilę mniej bolało...
Wszystkie jesteście silne, bardzo silne i zasługujecie na szczęście, które jeszcze Was spotka, pamiętajcie, że to zaszczyt być Mamą Anioła...
Pozdrawiam Was serdecznie i całuję!
I napiszę Wam coś jeszcze, ja ten tekst mam przy sobie cały czas, odkąd mój Piotruś stał się Aniołkiem. Mam nadzieję, że choć troszkę Wam pomoże...
Mamo... kiedy mnie zabraknie, nie rozpaczaj. Pamiętaj o tym co za chwilę napiszę.
Nasze serca, moje i twoje stanowią jedność...
Biją zawsze i niezmniennie jednym rytmem. Taktem, którego nic nie jest w stanie zakłócić.
A kiedy mnie już nie będzie a ty będziesz odczuwała tęsknotę,
wtedy połóż rękę na piersi i wsłuchaj się w rytm uderzeń swego serca.
I wiedz, że gdzieś tam, gdziekolwiek się znajdę,
z mojej piersi będzie się dało dosłyszeć ten sam odgłos. Ten sam rytm.
Rytm naszej nieskończonej i wiecznej miłości.
Rytm, którego nawet śmierć nie jest w stanie przerwać.
Bo nawet ona... nie ma takiej mocy...