Dramat, po prostu dramat. Biorę skierowania na te pierwsze badania i spadam stąd. Chciałam inaczej, żeby zaoszczędzić, ale nie ma opcji. Najpierw mnie nastraszył, że w cytologii coś mi wyszło. Po tym jak zdążyłam już na zawał paść i zadać milion pytań dowiedziałam się łaskawie, że to jakiś stan zapalny, nic nowotworowego. Ale nie macie pojęcia gdzie się już widziałam przez te 3 min gadania, że w cytologii są zmiany...
Usg nie zrobił, bo za wczesna ciąża i zrobi dopiero po 11 tygodniu. Nie żeby jego kolega w tej samej przychodni w poprzedniej ciąży zrobił mi na pierwszej wizycie. A wtedy twierdziłam, że tamten to gbur
Siedzę teraz jak głupia i czekam na te skierowania, bo kazał wyjść i czekać
Nie no porażka, ryczeć mi się chce. Zaraz jak stąd wyjdę dzwonię do gina prywatnie, może uda mi się wcisnąć jutro, bo nie wezmę na pewno tych leków od niego bez konsultacji.