i tak jeszcze w nawiązaniu do tego listopada i wypowiedzi
@nimitii
dwa lata temu wygrażałam się ze żadnego więcej dziecka na zimę, ubieranie w te kombinezony, pogoda depresyjna, ani wyjśc z wózkiem ani nic, po południu ciemno, rano ciemno, przyklejone dziecko do cyca, no depresja jak nic!
ale z perspektywy czasu powiem, że chyba właśnie najlepiej jest mieć zimowe dziecko!
raz, wtedy kiedy jest jeszcze noworodkiem, ten czas wypada na mało sprzyjajacą pogodę, i to jest na plus bo wg mnie gdyby na dworze było ładnie, a dziecko nie współpracuje ze spacerami to jeszcze większa depresja (uwierzcie mi) Grześ był antywózkowy i antyspacerowy. wiec pół biedy, dziecko wyło w wózku ale nie było mi szkoda kisnąć w domu kiedy na dworze lało.
dwa, rozszerzanie diety wpada na wiosnę kiedy najwięcej owoców, warzyw dostępnych do ręki,
trzy, raczkowanie wypada na lato, wtedy młody śmigał po trawie po podwórku
wtedy też przekonal się do spacerówki, i zaczelismy sporo spacerować, akurat robiła się piekna pogoda, lato (pomijając lockdown w marcu)
dwa minusiki jakie widzę to kupowanie pierwszych bucików na zimę, cięzko się uczyć chodzić w sztywnych kozakach oraz adaptacja w złobku zimą,
prawdopodobnie wezmę wychowawczy do wiosny, tak aby było mniej szykowania z rana (lżejsze ubieranie) i jak to ja, mam więcej energii i sił jak na dworze zaczyna być jaśniej i cieplej. a to się przyda na bank przy pierwszych tygodniach w złobku i starszym w przedszkolu