Jesteśmy już w domu po zabiegu. Nikomu tego nie życzę, włącznie z pobytem takiego maluszka w szpitalu, na szczęście już po wszystkim. Wiktorek był bardzo dzielny i grzeczny.
Chociaż przyznam, że jak szłam za tym łóżkiem odprowadzić na blok operacyjny, to walczyłam ze sobą żeby się nie poryczeć i przeszło mi przez głowę, że odprowadzam swoje dziecko i nie mam żadnej pewności, że przywiozą go żywego, całego i zdrowego, przy całkowitej narkozie i operacji klasycznej, a nie laparoskopowej różnie bywa.. Ale już nie chcę do tego wracać. Najważniejsze, że cały czas, oprócz tych 2 godzin byliśmy razem. Jesteśmy w domu i dochodzimy do siebie. We wtorek jedziemy na kontrolę, nie wiem jak oni to zrobili, ale żadnych szwów nie widać, jakby od środka było jakoś "sklejone", to i lepiej bo boję się takich rzeczy
.