Ja chorowałam ciągle na gardło (9 miesięcy ciurkiem, non stop mnie bolalo).
Moja lekarka pierwszego kontaktu uparła się, że mam iść do hematologa sie pokazać. Jeszcze wtedy jak byłam w ciąży nie było tej ustawy, że kobieta w ciąży w ciągu tygodnia ma trafić do specjalisty. I żaden hematolog nie chciał mnie przyjąć. Dopiero jedna na którą czekałam aż skończy przyjmować wieczorem żeby spytać czy mnie przyjmie. Jak zobaczyła gardło i migdały to kazała mi pilnie przyjść drugiego dnia. Zleciła stos badań z krwi i pokierowała do laryngologa, bo nie miała pojęcia, co ze mną zrobić, bo to był pierwszy trymestr... no i tak się bujalam i przeciagano wszystko. Co miesiąc wizyta, co miesiąc badania krwi, co miesiac obrady ginekologów z laryngologiem i hematologiem. Niby nie podobało im się jak tk wszystko wygląda objawowo, ale wszyscy się bali zrobic mi jakiekolwiek badania - bo trzeba by bylo pobrać wycinki i zrobić tomograf. Tak się dobujalam z bólem do porodu. Wtedy porobili badania, okazało się, że jest ok. Hematolog na ostatniej wizycie powiedziała mi tylko, że jak zobaczyła mnie na naszym pierwszym spotkaniu, jak to wygląda to była pewna, że skończę na oddziale z chemią... także wielkie i nic. Duzo strachu, ale skonczylo się dobrze