Cześć dziewczyny, przeglądam to forum od czasu do czasu , ale dziś już mam taki dzień, że coś we mnie pękło i postanowiłam, że się wam wyżale. Od jakiegoś czasu nie umiem się dogadać z mężem. Mam wrażenie że wszystko jest na mojej głowie, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne , a i tak wciaz jestem przez męża ograniczana. Z jednej strony to ja mam wszystko kupować, urządzać pokoj , interesować się wszystkim co jest zwiazane z dzidziusiem, z drugiej strony mimo ze ja też zarabiam pieniadze jestem z wszystkiego rozliczana. Mam okreslone kwoty, w ktorych musze sie zmiescic, nie wolno mi przekraczać wyznaczonych przez męża sum pieniędzy, sama mam organizować fachowców od elektryki po stolarkę , rozmawiać z nimi o sprawach technicznych na których się nie znam , bo mam teraz na L4 więcej czasu a mój mąż jest zmęczony praca. Ja mam ciaze zagrożona, co chwila coś mnie albo pobolewa albo kluje, a ja mam wrażenie iż całe mieszkanie jest na mojej głowie. Doszło do tego , że prawie wszystkie ubrania mam już za małe, a bujam się już tydzien z zakupem nowych, bo albo nie ma odpowiednich promocji albo mam lęk, że znowu coś będzie za drogo. Uważam że mój mąż przesadza z oszczednosciami i mnie zwyczajnie tyranizuje rozliczajac z kazdego zakupu np nowego filtru do odkurzacza. Zazdroszcze wam, ze juz komoletujecie wyprawii, bo ja aż boję się cokolwiek dla dziecka zamówić, żeby nie było za drogo. Dzis juz sie poplakałam, zaczynam psychicznie się sypać...nie czuje wsparcia, ciągle mąż mi zarzuca , że czegoś od niego chce a on jest zmeczony