Basia faktycznie mój maluszek ma mniej dojrzały ten układ trawienny, jelitka jeszcze nie pracują idealnie, a widzę to po tym, że ma od 1,5 tyg. biegunkę, wcześniej robił śliczne, gęste kupki raz na 3 dni a choćby dziś z rana od 05.00 do 9.00 aż 5 razy zmieniłam pieluszkę:-(. Byłam z tym u lekarza, ale wspomniał dokładnie to samo o czym Ty, więc trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać aż jelitka dojrzeją
, i z tego powodu na razie jestem ostrożna z nowym jedzonkiem i nawet marcheweczki w większej ilości niż 3 łyżeczki boję się podać, nie wspominając o ziemniaczku, zupce czy mięsku:-(.
Ostkapa ja też po chrzcinach stwierdziłam, że nigdy więcej w domu, tyle zachodu o raptem parę godzin tak naprawdę zwykłej "wyżerki" :-). I te przemeblowania, z salonu i kuchni musieliśmy zrobić mega jadalnię, 2 stoły a miejsca dla gości były przedziwnym kluczem dobierane tzn. tężyzną - grubaski na końcach stołu a chudzinki na przejściach
(no i tym samym teściową upchnęłam tak, że nie bardzo miała jak wychodzić od stołu-celowość w tym była znaczna, bo tym samym ograniczyłam jej dostęp do mojej kuchni
, no ale na szczęście to już za mną, choć podobnie jak Ty byłam bardzo padnięta, a że mój M chętnie z naszymi rodzicami wznosił toasty, to wieczorem miałam już 3 dzieci do niańczenia: starszą córcię, synusia i M
esme mam dokładnie z Natanem tak samo z tą ilością zjadania, są dni, że wsuwa jak na turnieju jedzenia a są takie, że potrafi 4 wsysaki cycy wziąć i na tym kończy pobyt w mlecznej restauracji
. Też ząbkujemy więc myślę, ze te wahania ilościowe są tym spowodowane. Co do zastojów miewam je jeszcze, u mnie związane jest to z nawałami pokarmu, zdarzało mi się nawet odciągać mleczko w galerii handlowej nad zlewem
. W kwestii alergii nic nie podajemy po za stosowaniem preparatów na skórę maluszka.
Dziś za to ja i synuś przeszliśmy samych siebie, wzięłam szkraba autkiem do miasta, by pozałatwiać różne sprawy i tak się zorientowałam, że zrobiło się po 15.00 (godzina, gdy wszystkie urzędy kończą pracę i lawina urzędników wraca do swych domostw), a do tego się okazało, że główne arterie miasta są pozamykane od weekendu do końca roku
, i cały ruch kumuluje się w zaledwie kilku miejscach, korkując całe miasto
. Szacowałam, że spokojnie na karmienie dotrzemy do domku, a tu mija 3h a domu jak nie było tak i nie ma
, no i rozległ się wisk w aucie, karkołomnie przekładam ręce, by pobujać na tylnym siedzeniu nosidełko z maluszkiem, mówiąc "cichutko syneczku" jak by to miało w czymkolwiek pomóc i nic..., a wrzask coraz większy, więc nagle wybiłam się z tego nieszczęsnego korka, zjechałam lekko z toru jazdy (bo nigdzie nie było uliczki by skręcić i zaparkować) i wyskoczyłam z samochodu, zajmując wygodne miejsce z tyłu u maluszka, wyjęłam w najlepsze cycę i zaczęłam zbawienne karmienie, po czym wsiadłam za kierownicę, wróciłam do korka i kolejną godzinę docierałam do domu
Kierowcy za mną musieli mieć niezły ubaw:-)