Kruszka, to coś jak Kuba z tym nocnym spacerowaniem po łóżku. Młody jest najmniejszy, a zajmuje najwięcej miejsca. Rozpycha się niemiłosiernie i nie daje spać. No i też trzeba przez sen pilnować, żeby nie zlądował z łóżka. Tak się nie da spać.
Ostkapa, współczuję częstych pobudek. Potem człowiek chodzi jak zombie.
U nas jest różnie z zasypianiem. Dużo zależy od tego, czy Kuba miał popołudniową drzemkę. W te lepsze dni zasypia już o 20.00 i wystarczy położyć go w łóżeczku i głaskać po głowie kilka minut. W te gorsze idzie spać po 22.00 a usypianie może trwać i godzinę, ale jestem zdania, że jak raz wsadziłam malucha do łóżeczka, to go nie wyjmuję pod wpływem wymuszania rykiem. Jest tak, że Kuba słania się już, pokłada na podłodze, trze oczy, ale położony do łóżka odnajduje nową energię. Wstaje, wierzga kopytami, gada, ściąga rzeczy z komody - no urwis. A nie daj Boże odejdę od łóżeczka, to histeria, że jak ja tak mogłam. W końcu zasypia głaskany.
Ostatni posiłek je o 22.00. Potem budzi się koło 2.00 (lub 4.00) - od kilku nocy wystarczy mu dać smoczka, nie musi jeść. Na mleko budzi się o 6.00, a po zjedzeniu jeszcze dosypia.
(No i co, pochwaliłam się, to dziś w nocy pewnie zrobi nam 10 pobudek...)
olii, z tymi nerwami to też rozumiem. I mi puszczają niejednokrotnie mimo całej miłości do synka, najczęściej podczas usypiania małego. Wtedy wychodzę do drugiego pomieszczenia i daję sobie chwilę. A jak jest nieślubny w domu, to wychodzę z psem, choćby na kilka minut. Muszę się zdystansować, żeby nie zrobić czegoś, czego bym żałowała.