Cześć!!!!!
Strasznie Was przepraszam że się nie odzywałam... Nie dam rady teraz nic przeczytać bo zupa już stygnie... A od kilku dni jem zimne bo kiedy ja chcę zjeść to ona też
U nas
wszystko w porządku, jesteśmy od środy w domku, Mała jest przecudna, tata się zakochał po uszy, aż nie mogę uwierzyć jak ją nosi na rękach , głaska i mówi jej że ją tak strasznie kocha. Patrycja jest do niego okropnie podobna, normalnie jak klonik
Najpierw byłam strasznie zmęczona a od piątku dostałam takiego powera i zmiany priorytetów że sama siebie nie poznaję :-)
Od niedzieli w szpitalu do środy łącznie przspalam chyba z 5 godzin, (jak moja spała i ja tez chciałam to dziecko sąsiadki się zaczynało wydzierać przez godzinę albo dwie, potem znowu karmiłam Patrysię i przewijałam a potem jej dzieciak znowu zaczynał koncert-moja wogóle w szpitalu nie płakała, nie licząc wtorku kiedy chciałam "Przepis na życie" obejrzeć-dzisiaj była powtórka
) potem pierwsza noc w domu, może 4 h przespane, druga juz lepiej, trzecia bardzo przyzwoicie, dzisiaj pospałam od 23 do 3.30, od 4 do 6.15 i czuję sie już całkiem dobrze
Przed chwilą napisałam wielkiego posta na forum szpitala Ujastek i chcialam wam wrzucić tu linka żeby nieco mój poród przybliżyć, ale coś źle nacisnełam i się 15 minut pisania skasowało
Więc teraz krótkie kawałki będę pisała i edytowała co kilka minut żeby całego posta zbudować
Od piątku dostałam takiego powera że w TV to nic nie oglądam, komputer też w odstawce bo ja biegam po domu i sprzątam jakieś dziwne rzeczy... Przemeblowałam połowę zawartości szaf w sypialni, wczoraj wzięłam się za kuchnię, wyszukałam jakieś ubrania które trzeba będzie spakować na kolejną ciazę, pralka chodzi w kółko, żeby czyste świeżo wyprane pochować. Normalnie w życiu nie wyszukałam sobie w kilka dni tyle zajęć w domu.
Codziennie
przyjeżdza mama i nam gotuje obiad, po drodze robi zakupy... W środe posprzątała mi łazienkę bo w ciaży na końcu już nie robiłam tego jak należy. Mój mąż ma tyle pracy że ledwo go udało się oddelegować po wodę mleko soki i inne ciężkie rzeczy żeby mama nie nosiła...
Postaram sie w nowy program dnia wpleść teraz wizyty na forum bo mi was bardzo brakuje...
Tęskniłam za wami dziewczynki a teraz póki nie nadrobię to nie wiem nawet ile się dzieciaczków wykluło.
A jeśli chodzi o mój poród to na razie napiszę tak, że ja już chcę mieć następne dziecko... Nie było wcale fajnie, ale było tak okropnie jak się spodziewałam :-) gdyby nie zły stan małej podczas porodu nawet bym nie była nacięta...
A jeśli chodzi o nacięcie to bardziej mnie bolą dzisiaj hemoroidek który urósł podczas przedporodowych wypróżnień (jeszcze w domu) 3 krotnie i tak teraz został i boli oraz łechtaczka po porodzie-nawet nie wiedziałm że może boleć-ale poczytałam i to ponoć normalne i ma przejść-ma która coś takiego?
Odważyłam się zajrzeć lusterkiem na szew po nacięciu-jakby mnie nie bolało jeszcze to chyba bym nie znalazła. Nie wiem czy mi uwierzycie ale wszystko wygląda już teraz w 90% tak samo jak wcześniej. Zszyte rozcięcie już teraz wygląda jak płytka blizna-medal dla lekarza za szycie... Bałam się zaglądnąć strasznie, tak się balam że płakałam w środę jak to planowałam, ale zupełnie nic strasznego nie mam
))))
No uciekam zajrzeć do małej i po zupkę