Ależ mi mój przed chwilą ciśnienie podniósł !! Prosiłam go, żeby mnie obudził po godzinie drzemki, połozyłam się jakoś w okolicach 16. Cała nockę miałam zarwaną, więc pomyślałam, że nic mi się nie stanie jak na tą godzinę się zdrzemnę. Dwa razy pytałam Mojego, czy mogę liczyć na to, że mnie obudzi. Oczywiście, możesz liczyć, bla bla bla.
Obudziłam się sama 20 minut temu, patrze, a on śpi koło mnie. Kurde no!
Obudziłam go, bo on jutro z rana do pracy jedzie, a jak teraz pośpi to na bank nie będzie mógł długo zasnąć i jutro będzie jak zombie.
I pytam, dlaczego mnie nie obudził. A on z tępym wyrazem twarzy " a to miałem Cię budzić?" Nosz K***A !!! Powiedziałam, że się na nim zawiodłam, troche mu nawtykałam, na co on do mnie, żebym się odczepiła od niego, następnym razem nastawiła budzik. Na co ja do niego z nerwami już, że nie musiałabym tego robić, gdybym wiedziała, że mogę uwierzyć mu na słowo. Ja teraz na bank mam kolejną nockę zarwaną, a bardzo bardzo chciałam dziś w nocy pospać.
Więc mu nagadałam, że mnie zawiódł, że gdyby chodziło o coś ważnego dla niego, to by nie olał. A on bezczelnie, że mam mu dać spokój i że się cieszy, że jutro jedzie do pracy bo już tego wytrzymać nie może.
No poryczalam się. NIe dość, że mam kolejną nockę w plecy, w dodatku jutro cały dzień spędzę sama, to jeszcze on z takimi słowami do mnie.... Zdenerwował mnie i zranił za jednym zamachem.... I nawet nie mogę na spacerek uspokojający pójść bo oczywiście musze leżeć....
Obudziłam się sama 20 minut temu, patrze, a on śpi koło mnie. Kurde no!
Obudziłam go, bo on jutro z rana do pracy jedzie, a jak teraz pośpi to na bank nie będzie mógł długo zasnąć i jutro będzie jak zombie.
I pytam, dlaczego mnie nie obudził. A on z tępym wyrazem twarzy " a to miałem Cię budzić?" Nosz K***A !!! Powiedziałam, że się na nim zawiodłam, troche mu nawtykałam, na co on do mnie, żebym się odczepiła od niego, następnym razem nastawiła budzik. Na co ja do niego z nerwami już, że nie musiałabym tego robić, gdybym wiedziała, że mogę uwierzyć mu na słowo. Ja teraz na bank mam kolejną nockę zarwaną, a bardzo bardzo chciałam dziś w nocy pospać.
Więc mu nagadałam, że mnie zawiódł, że gdyby chodziło o coś ważnego dla niego, to by nie olał. A on bezczelnie, że mam mu dać spokój i że się cieszy, że jutro jedzie do pracy bo już tego wytrzymać nie może.
No poryczalam się. NIe dość, że mam kolejną nockę w plecy, w dodatku jutro cały dzień spędzę sama, to jeszcze on z takimi słowami do mnie.... Zdenerwował mnie i zranił za jednym zamachem.... I nawet nie mogę na spacerek uspokojający pójść bo oczywiście musze leżeć....