Cześć dziewczęta!
Ja znów przegapiłam dwa dni i nazbierało się wszystkiego, lecicie jak burza w postach, mam nadzieję, że jak będę już siedzieć w domku, to będę bardziej na bieżąco
Dobrze, że dziś piątek i weekend, który zapowiada się nawet ładnie, już się cieszyłam, że w ta niedzielę pojadę po ciuszki do koleżanki, a tu cały plan padł na pysk i muszę to przełożyć na następny tydzień, buuuuuuu........, a już sobie kupiłam płyn do prania, o którym pisałyście- lovela (najlepsze, że jak go kupowałam, to mój M popatrzył się na mnie zdziwiony mówiąc, że przecież zawsze inny kupowałam, więc mu wyjaśniam, że to przecież głuptasie dla dziecka, a nie dla starego konia jak ty:-)).
Ale może to lepiej,ze się przesunęło na następny tydzień, bo już będę na zwolnieniu i spokojnie się zabiorę za pranie, prasowanie, układanie i wogóle sprzątanie- tak jak dobrze to powiedziała Aneta z jednej pracy do drugiej:-)
lunia uciekaj na zwolnienie jak już czujesz zmęczenia, nie ma głowa walić o mur, musisz nabrać sił dla maleństwa jak już przyjdzie na świat, ja to już pierdzielę, od 3 października znikam i koniec, mam to już głęboko w D, czy to się komuś podoba, czy nie. Dzisiaj kierownik pytał się mnie od kiedy chcę już nie przychodzić do pracy, więc mu mówię, że jeszcze następny tydzień i koniec, a ten z tekstami, a może tak jeszcze dłużej?, chyba na głowę upadł i tak jestem dłużej niż chciałam, niech spada na drzewo, ja już mam dość, na to to nikt nie patrzy,tylko zaorać człowieka do końca, tym razem to się nie dam, dzidzius jest dla mnie najważniejszy i koniec.
Tak widzę i słyszę ostatnio, ze poród, to jeszcze nic w porównaniu z problemami dotyczącymi karmienia. Porodu się oczywiście boję jak cholercia, choć tak jeszcze jakoś nie krążę bardzo myślami wokół tego, ale przeraziłam się informacjami od moich koleżanek, ze karmienie to wcale nie takie chop siup nawet jak się ma pokarm, nie zawsze dzidzius chce ssać i karmienie nie jest takie proste, co mnie najbardziej przeraża, bo myślałam, że po prostu przyłożę do piersi i już.
Moja np. mama z całej czwórki karmiła tylko ostatnie piersią, bo mimo,że miała pokarm, to miała małe sutki i nie mogliśmy ssać, a nakładek nie było tak powszechnie dostępnych jak teraz.
Uciekam do pracy, bo muszę coś dokończyć, a nie mogę się zebrać do porządku, jeszcze to słonko za oknem i duchota w pokoju, bo przecież gnomowi uszki marzną, nie spadam z tej pracy, jeszcze tydzień i niech mnie pocałują w d...:-)
Buziaki dziewczyny i jak tam wasze zdrówko?
Ja znów przegapiłam dwa dni i nazbierało się wszystkiego, lecicie jak burza w postach, mam nadzieję, że jak będę już siedzieć w domku, to będę bardziej na bieżąco
Dobrze, że dziś piątek i weekend, który zapowiada się nawet ładnie, już się cieszyłam, że w ta niedzielę pojadę po ciuszki do koleżanki, a tu cały plan padł na pysk i muszę to przełożyć na następny tydzień, buuuuuuu........, a już sobie kupiłam płyn do prania, o którym pisałyście- lovela (najlepsze, że jak go kupowałam, to mój M popatrzył się na mnie zdziwiony mówiąc, że przecież zawsze inny kupowałam, więc mu wyjaśniam, że to przecież głuptasie dla dziecka, a nie dla starego konia jak ty:-)).
Ale może to lepiej,ze się przesunęło na następny tydzień, bo już będę na zwolnieniu i spokojnie się zabiorę za pranie, prasowanie, układanie i wogóle sprzątanie- tak jak dobrze to powiedziała Aneta z jednej pracy do drugiej:-)
lunia uciekaj na zwolnienie jak już czujesz zmęczenia, nie ma głowa walić o mur, musisz nabrać sił dla maleństwa jak już przyjdzie na świat, ja to już pierdzielę, od 3 października znikam i koniec, mam to już głęboko w D, czy to się komuś podoba, czy nie. Dzisiaj kierownik pytał się mnie od kiedy chcę już nie przychodzić do pracy, więc mu mówię, że jeszcze następny tydzień i koniec, a ten z tekstami, a może tak jeszcze dłużej?, chyba na głowę upadł i tak jestem dłużej niż chciałam, niech spada na drzewo, ja już mam dość, na to to nikt nie patrzy,tylko zaorać człowieka do końca, tym razem to się nie dam, dzidzius jest dla mnie najważniejszy i koniec.
Tak widzę i słyszę ostatnio, ze poród, to jeszcze nic w porównaniu z problemami dotyczącymi karmienia. Porodu się oczywiście boję jak cholercia, choć tak jeszcze jakoś nie krążę bardzo myślami wokół tego, ale przeraziłam się informacjami od moich koleżanek, ze karmienie to wcale nie takie chop siup nawet jak się ma pokarm, nie zawsze dzidzius chce ssać i karmienie nie jest takie proste, co mnie najbardziej przeraża, bo myślałam, że po prostu przyłożę do piersi i już.
Moja np. mama z całej czwórki karmiła tylko ostatnie piersią, bo mimo,że miała pokarm, to miała małe sutki i nie mogliśmy ssać, a nakładek nie było tak powszechnie dostępnych jak teraz.
Uciekam do pracy, bo muszę coś dokończyć, a nie mogę się zebrać do porządku, jeszcze to słonko za oknem i duchota w pokoju, bo przecież gnomowi uszki marzną, nie spadam z tej pracy, jeszcze tydzień i niech mnie pocałują w d...:-)
Buziaki dziewczyny i jak tam wasze zdrówko?