Cześć dziewczęta!
Normalnie nie było mnie zaledwie dwa dni, a musiałam się cofnąć coś o pięć postów, żeby być na bieżąco:-)
U mnie na szczęście zaraz na drugi dzień po oziębieniu zaczęli grzać, także cieplutko w mieszkanku:-)
Żanetko, życzę wytrwałości w szpitalnym łóżku, mąż na pewno sobie poradzi z wyprawką, zobaczysz, będziesz z niego dumna, a jak ci dziewczynki pozwolą to pewnie, że sobie odbijesz po ich przyjściu na świat, życzę powodzenia i wytrwałości, jeszcze tylko chwilka
Lunia tak przez moment wyobraziłam sobie siebie siedzącą w firmie na swoim stanowisku pracy w pidżamce i aż się uśmiałam z takiej myśli, albo schodząca do beneficjenta na konsultacje, oczywiście to odpada, na co można pozwolić sobie w domu to niestety nie w pracy po za domem, ale dla mnie to mobilizacja, że muszę wstać, wykąpać się, pomalować, ubrać, zrobić śniadanie i takie tam, inaczej ciężko byłoby zwlec się z łóżka, także szacuneczek dla ciebie i twojej mobilizacji. Ja jak na razie też czuję się dobrze, więc tylko się cieszyć jeszcze dobrą kondycją
Sweetmagda współczuję tego leżenie, ale pocieszające jest to, że już bliżej niż dalej, więc będzie dobrze. Trzymam kciuki za wytrwanie
Hanus, to choroba cywilizacji jak wspomniała Asteria, jesteśmy, co raz słabsi i mniej odporni na zanieczyszczenia środowiska i różne nowe infekcje z tego wynikające, nasze babki były dziarskimi kobitkami i jak rodziły to zdrowe dzieciątka, a niestety te słabe i chorowite nie przeżywały zazwyczaj, bo nie było takiej rozwiniętej medycyny, także teraz tyle możemy się cieszyć z tego postępu cywilizacji, że i medycyna poszła na przód i można uratować nasze maleństwa w razie zagrożenia
Looleelay współczuję tego siedzenia w pracy do końca, trochę to chore, bo przynajmniej te dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem powinno się już w spokoju oczekiwać na rozwiązanie, ale co kraj to obyczaj, cieszyć się tylko, że kondycja dopisuje i oby tak do końca, moja gin już najchętniej dawno dałaby mi zwolnienie, ale ja stwierdziłam, ze jak wszystko w porządku, to do końca września dam radę
Anetko wytrwałości z wyrzynaniem ząbków Kuby. Ja też już chce swoje ubrania sprzed ciąży, wczoraj miałam kryzys i się z tego powodu popłakałam w czasie drogi do pracy, właściwie to jakoś bym przeszła do porządku dziennego z tym chwilowym załamaniem, ale mój M coś zauważył, ze smutna jestem i zaczął się dopytywać, użalać i się zaczęło, ale może dobrze, że wyszedł ten żal ze mnie, bo zdusiłabym go w sobie, a i tak w końcu bym nie wytrzymała, a tak to już jest spokój
nik_i w pracy zapierdziel, ze nie ma czasu się po dupie podrapać (przepraszam za wyrażenie, ale to naprawdę najlepsze określenie), jest nas strasznie mało i mimo, że już za dwa tygodnie będę uciekać, to mój kierownik jeszcze postanowił mnie wycisnąć ile się da, tym bardziej, że o dwie osoby jest mniej i trzeba za nie zrobić pracę, a nikogo nie chcą nam dać nowego. Ale nie oszukujmy się, ja jestem w swoim żywiole jak jest taka napięta sytuacja, że goni czas i terminy, to chore, ale cóż. Nik_i głowa do góry, będzie dobrze z małżeństwem, ja wprawdzie nie zastanawiałam się nad tym jak to będzie między mną, a M jak się pojawi dzidzia, ale myślę, ze jakoś się dotrzemy w tej nowej sytuacji, więc nie ma, co sobie na zapas głowy tym zaprzątać, trzeba być dobrej myśli i iść na całość:-)
Kiriam przygoda nie zła, a pan faktycznie „miły”:-)
dzidziusia, bigU, Fabian122 witamy w naszym gronie
[FONT="]Karolka [/FONT][FONT="]trzyma kciuki, a ty tez się trzymaj i informuj o wszystkim
Pozdrawiam i uciekam w ir pracy, bo i tak się zasiedziałam, buziaki
[/FONT]